Jak wybuchła pandemia? Raport WHO
Z raportu Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że władze Chin wiedzą znacznie więcej o pochodzeniu koronawirusa, niż chciały ujawnić. Międzynarodowy zespół ekspertów wykluczył jednocześnie, by źródłem pandemii było laboratorium w Wuhan.
- To jeszcze nie koniec naszego dochodzenia - poinformowali członkowie komisji powołanej przez WHO. Mają cztery hipotezy dotyczące tego, w jaki sposób koronawirus zaatakował ludzi. Pierwsza to zakażenie od zwierzęcia, które było nosicielem SARS-Cov-2, na przykład od nietoperza. Kolejna to zakażenie odzwierzęce, ale z udziałem nosiciela pośredniego. Tę hipotezę uznano za najbardziej prawdopodobną. Kolejna teoria mówi o tym, że ludzie zarazili się wirusem jedząc rozmrożone mięso dzikich zwierząt. Ostatnia: to wyciek niebezpiecznego patogenu z laboratorium biologicznego w Wuhan.
Tę ostatnią hipotezę naukowcy z komisji WHO uznają za bardzo mało prawdopodobną. - Cały czas jesteśmy jednak otwarci na badanie nowych tropów i niczego do końca nie wykluczamy - mówił podczas dzisiejszej konferencji prasowej przewodniczący zespołu naukowego WHO i ekspert chorób odzwierzęcych Peter Ben Embark. Pokreślił, że "wypadki laboratoryjne się oczywiście zdarzają", ale nie znaleziono żadnych dowodów mogących świadczyć o tym, że trop wiodący do laboratorium biologicznego w Wuhan to coś więcej "niż ślepy zaułek".
Opublikowany dziś raport WHO to wynik prac międzynarodowego zespołu ekspertów, którzy przez 27 dni poszukiwali w Wuhan odpowiedzi na pytania o pochodzenie pandemii. W toku badań odwiedzili między innymi targ rybny w Wuhan, który uważany był za miejsce, gdzie rozpoczęła się pandemia. Pozwolono im również na sprawdzenie laboratoriów biologicznych w tym mieście.
Tajemnicza decyzja chińskiego rządu
W raporcie wskazano, że eksperci uznają za "ekstremalnie mało prawdopodobną" hipotezę o tym, że źródłem epidemii są chińskie laboratoria. Jednocześnie badacze uznali, że to nie targowisko było bezpośrednim źródłem choroby. Miała ona krążyć między ludźmi już wcześniej, a wirus, który najprawdopodobniej pierwotnie zarażał nietoperze, zakaził człowieka za pośrednictwem innego zwierzęcego nosiciela. Wiele wskazuje, że doszło do tego na jednej z farm w prowincji Yunnan.Miejscowi rolnicy hodują na żywność egzotyczne zwierzęta, takie jak cywety, jeżozwierze, łuskowce, jenoty czy bambusowce. Do tworzenia takich farm byli zachęcani przez chiński rząd, który w taki sposób próbował walczyć z biedą na prowincji. W 2018 r. hodowla egzotycznych zwierząt była już w Chinach branżą wartą 70 mld dolarów. 24 lutego zeszłego roku Pekin niespodziewanie nakazał natychmiastowe zamknięcie wszystkich takich farm.
- Rozesłali do rolników instrukcje dotyczące bezpiecznego pozbycia się zwierząt przez pochowanie lub spalenie ich w taki sposób, by nie mogły roznosić chorób - wyjaśniał rozgłośni NPR członek zespołu badawczego Peter Daszak.
Chiński rząd uznał, że to właśnie handel egzotycznymi zwierzętami najprawdopodobniej był punktem wyjścia do pandemii, szczególnie, że łuskowce czy cywety są często nosicielami koronawirusów.
Prawdopodobny scenariusz wygląda tak: hodowlane zwierzęta weszły w kontakt z występującym u miejscowych nietoperzy wirusem o 96-proc. pokrewieństwie z SARS-CoV-2. Następnie koronawirus już w organizmie nowego nosiciela przeszedł mutację, która pozwoliła mu na efektywne zarażanie człowieka.
Targ rybny w Wuhan
Zespół WHO odkrył dowody na to, że mięso z takich farm było sprzedawane także na targu rybnym w Wuhan. Targ, zamknięty jeszcze w grudniu 2019 r., był zapewne ważnym ogniskiem zapalnym pandemii. Chińscy lekarze odkryli tam liczne próbki wirusa. - Wszystko wskazuje na to, że SARS-CoV-2 zaczął zarażać ludzi właśnie w południowych Chinach - podkreśla Daszak.
Wbrew ustaleniom naukowców i swoim własnym działaniom w pierwszych miesiącach pandemii władze w Pekinie od kilku miesięcy sugerują, że źródło wirusa może znajdować się poza granicami tego kraju.
Naukowcy od lat przestrzegali przed dokładnie takim scenariuszem: wraz z rozwojem rolnictwa i zastępowaniem dzikich obszarów przez pastwiska rośnie ryzyko kontaktu między zwierzętami hodowlanymi a dzikimi, które mogą być nosicielami nieznanych wcześniej wirusów. Przechodząc przez pośredniego nosiciela, wirusy i inne patogeny mogą zmieniać się na sposoby, które potem umożliwiają im zaatakowanie człowieka.
Nosiciele pośredni
Wcześniej podobną rolę mogły odegrać na przykład cywety. Prawdopodobnie to one były nosicielem, za pośrednictwem którego w 2003 r. z nietoperzy na człowieka przeniósł się wirus SARS. Dokładnie w ten sam sposób w 2012 r. wielbłądy "przekazały" człowiekowi wirusa MERS.
WHO szacuje, że 70 proc. nowych chorób zakaźnych pochodzi od zwierząt.
W tym przypadku nie ma jednak pewności, jakie zwierzę pełniło rolę pośredniego nosiciela wirusa SARS-CoV-2. Nie wiadomo też ani kiedy, ani gdzie dokładnie doszło do pierwszych zakażeń ludzi. Aby to ustalić, potrzebne byłyby kolejne badania, ale nie jest pewne, czy chiński rząd się na nie zgodzi.
Nie wszyscy naukowcy zgadzają się z ustaleniami zespołu WHO. Skierowany do organizacji list otwarty podpisany przez 26 genetyków, wirusologów i lekarzy stwierdza, że hipoteza o tym, że źródłem pandemii były hodowle egzotycznych zwierząt "to tylko jedna z możliwych wersji pochodzenia SARS-CoV-2" i wzywa do prowadzenia kolejnych badań, tym razem bez chińskiego nadzoru.
- Wszyscy sądzą, że to było pełne śledztwo - mówi NPR jeden z sygnatariuszy listu Jamie Metzl - tymczasem eksperci zobaczyli tylko to, co chciał im pokazać chiński rząd.