Pasja w zgodzie z przyrodą. Detektoryści w akcji

Jak na spacer, to zawsze z wykrywaczem metalu. Jesienne miesiące sprzyjają leśnym wędrówkom, podczas których zawsze można znaleźć coś ciekawego, czasami są to prawdziwe skarby. Detektoryści cenią sobie także kontakt z przyrodą i dbają o to, aby nie narobić w lesie bałaganu. Członkowie oficjalnych stowarzyszeń współpracują z nadleśnictwami, a nawet z policją.

Aby poszukiwać skarbów na własną rękę, trzeba uzyskać stosowne pozwolenie
Aby poszukiwać skarbów na własną rękę, trzeba uzyskać stosowne pozwolenieMarek Maliszewski Reporter
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Nieustanny ruch i kontakt z naturą

To, co detektoryści sobie cenią najbardziej w swojej pasji, to kontakt z naturą. Kiedy wybierają się na spacer, to tylko z wykrywaczem metalu, a taki sprzęt też swoje waży. Pasja ta, to idealne połączenie codziennej aktywności z jednoczesnym zażywaniem świeżego powietrza.

Na jednym wyjściu detektoryści potrafią przejść naprawdę sporo kilometrów. Jak tłumaczy jeden z pasjonatów poszukiwania skarbów, Ireneusz Szweda ze Stowarzyszenia Eksploracyjnego „OSTROGA" z Tucholi: „Jak liczę kroki, to czternaście tysięcy potrafię nabić, ale to jest cały dzień w terenie”.  

Nieustanny ruch oraz posługiwanie się wykrywaczem metalu to naprawdę niezły wysiłek, do tego dochodzi aktywność w postaci machania łopatą, gdy trzeba coś wykopać z ziemi, a dodatkowym plusem jest kontakt z przyrodą. Można powiedzieć, że detektoryści wiedzą, jak połączyć przyjemne z pożytecznym.

Detektoryści dbają o to, by w lesie był porządek

Dawid Kubiak, prezes i założyciel stowarzyszenia „Brzescy Poszukiwacze Historii” zwraca uwagę przede wszystkim na to, że wędrówki wiążą się z tym, że można obcować z przyrodą, a zwłaszcza napotykać różnego rodzaju dzikie zwierzęta, których nie widuje się na co dzień. „Dziki, jelenie, łosie, ptactwo różnego typu. Także jest tego dużo” – mówi Dawid Kubiak.

Podczas każdej wyprawy detektoryści zbierają w lesie również mnóstwo śmieci, które zabierają ze sobą. Jest to przede wszystkim złom. Jak podaje Arkadiusz Wyrzykowski z grupy historyczno-eksploracyjnej Weles „Wynosimy to z lasu, rocznie grupa taka jak moja zbiera ok. 300 kilogramów złomu”.  

Członkowie oficjalnych stowarzyszeń ściśle współpracują z nadleśnictwami, a nawet policją. Wszelkie odnalezione wnyki czy niewybuchy są raportowane, a odpowiednie służby zajmują się takim znaleziskiem. Detektoryści zabierają z lasu nie tylko złom, ale również sprzątają po tych, co w lesie naśmiecili. Najczęściej znajdowane są takie przedmioty, jak puszki po piwie, wspomniane kawałki złomu czy drutu, które powinniśmy zabierać ze sobą do domu.

Dajemy znać strażnikom leśnym, jeśli znajdziemy coś niebezpiecznego, zdarzają się niewybuchy, niewypały. Współpracujemy tutaj z nadleśnictwami, z policją, z saperami. Powiadamiamy ich o takich znaleziskach.
Mówi Arkadiusz Wyrzykowski.

Jesień to idealna pora na poszukiwania

Jak tłumaczą poszukiwacze skarbów, jesień to najlepsza pora, aby oddawać się tej pasji. Rośliny zrzuciły już liście, i to właśnie wtedy można bez problemu poruszać się po lesie. „Latem nie jest możliwe chodzenie po lesie, bo bardzo dużo jest wtedy krzaków tak, ten teren jest bardziej bujny” – tłumaczy Dawid Kubiak.

Październik i listopad to miesiące, w których panują umiarkowana temperatury, dlatego też te wędrówki są przyjemne. Co więcej, nie ma już komarów i innych owadów, które potrafią naprawdę nieźle dokuczyć w porach letnich. Stowarzyszenia chętnie zbierają się na wspólne poszukiwania. Jest to świetna okazja do tego, aby wymienić się swoimi doświadczeniami oraz spędzić fajnie czas z osobami o tych samych zainteresowaniach.

Detektoryści pomagają odkrywać zaginioną historię

Dodatkowym pozytywnym aspektem tego typu aktywności jest to, że można dołożyć swoją cegiełkę do odkrywania historii regionów. Jak twierdzi Arkadiusz Wyrzykowski: „Najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że jak czasem znajdziemy kawałek starej monety, oznaczamy to GPS-em, gdyż działamy za pozwoleniem nadleśnictwa i WKZ, czyli Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, i wtedy dokładamy małą cegiełkę do lokalnej historii”.  

Pod Włocławkiem na zlocie zorganizowanym przez Brzeskie Stowarzyszenie Poszukiwaczy Historii, szukano śladów bitwy w obronie Wisły, która miała miejsce na tych terenach w 1920 roku. Archeolog, Łukasz Trzciński niezwykle ceni sobie współpracę z detektorystami, ponieważ przynosi to dużo fajnych rzeczy i wiele nowych zabytków. „Praca stowarzyszeń przyczynia się do odkryć, które stają się głośne i ważne dla nauki” – tłumaczy Łukasz Trzciński.

Artysta z Kambodży zbudował King Konga ze starych oponAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas