Naukowcy ustalili: podczas katastrofy zginęło w Odrze 200 mln organizmów
Prawie 90 procent małży i ślimaków wodnych zginęło w Dolnej Odrze, a rzeka straciła także w tej części 3,3 miliona ryb. Na całym odcinku rzeki biomasa ryb zmniejszyła się aż o 60 procent. To wnioski z badania skutków zeszłorocznej katastrofy na Odrze, którego wyniki właśnie opublikowano. Po ponad roku od zatrucia Odry wiemy już jakie skutki przyniosła ta jedna z największych katastrof ekologicznych ostatnich lat.
Ponad rok po katastrofie ekologicznej na Odrze (doszło do niej w lipcu 2022 roku) poznaliśmy wnioski z najbardziej kompleksowych badań, jakie przeprowadzono w tej sprawie. Wynika z nich, że tylko w Dolnej Odrze (odcinek między ujściem Warty a Zalewem Szczecińskim) zginęło:
- 65 milionów (88%) małży z rodziny skójkowatych,
- 147 milionów (85%) ślimaków wodnych, głównie skrzelodysznych,
- 3,3 miliona ryb (1025 ton).
Na całym odcinku rzeki biomasa ryb zmniejszyła się zaś aż o 60 procent, czyli 1650 ton. Wynika z tego, że to katastrofa, jakiej dotąd nie było.
Wyniki analizy opublikowano w ostatnich dniach w prestiżowym magazynie naukowym "Science of The Total Environment". - Widzieliśmy w trakcie katastrofy brzegi usłane zwłokami zwierząt. Ten widok ciągnął się kilometrami, więc spodziewaliśmy się, że zginęły miliony. Mimo tego wyniki badań nas zaskoczyły: ponad 200 mln martwych organizmów to liczba, która chyba na każdym robi wrażenie - mówi na łamach OKO.press Łukasz Ławicki, współautor badania skutków katastrofy odrzańskiej.
Autorzy badania szukali w literaturze podobnej katastrofy w europejskich rzekach. Nie znaleźli.
Zobacz także: Odra znów jest zagrożona. Czy katastrofa się powtórzy?
Katastrofa naczyń połączonych. Małże pociągnęły ryby
Ich analiza wyczula natomiast na to, jak wzajemnie powiązanym systemem jest ekosystem rzeczny.
W wyniku katastrofy w Dolnej Odrze zginęło 98 procent populacji różanki. To gatunek ryby objętej częściową ochroną, który rozmnaża się poprzez składanie przez samice ikry do jamy oskrzelowej małży. - Zapłodnienie jaj i rozwój larw odbywa się we wnętrzu małża. A skoro rodzime małże niemal całkowicie wyginęły w Odrze, to przyszłość różanki również stoi pod znakiem zapytania - wyjaśnia OKO.press.
Z kolei wspomniany rodzimy gatunek małża to szczeżuja pospolita, której wyginęło aż 95 procent osobników. Szczeżuja pomaga nie tylko w rozmnażaniu ryb, ale i oczyszczaniu wody. Dzięki swoim filtracyjnym właściwościom małże te są często wykorzystywane w przedsiębiorstwach wodociągowych. Bez nich poradzenie sobie z zanieczyszczeniami będzie więc jeszcze trudniejsze.
A z powodu śmierci 85 procent populacji ślimaków wodnych o wiele trudniejsze będzie też zdobycie pokarmu przez organizmy stanowiące kolejne etapy łańcucha pokarmowego. To znaczy, że o wiele trudniejsza będzie też odbudowa populacji ryb.
Te przykłady pokazują, jak skomplikowane i nieuświadomione są relacje różnych organizmów w rzece. Katastrofa jednego gatunku może zaś znacząco przełożyć się na katastrofę kolejnych.
Potrzebna renaturyzacja, nie regulacja Odry
Złota alga, która była bezpośrednią przyczyną katastrofy na Odrze, pojawiła się w rzece dzięki idealnym warunkom, które wystąpiły podczas katastrofy: wysokiemu zasoleniu, wysokiej temperaturze wody podczas upalnego lata i niskim przepływom wody. Dlatego autorzy badań rekomendują:
- wstrzymanie budowy lub odbudowy budowli regulacyjnych,
- poprawę monitoringu,
- rozpoczęcie renaturyzacji,
- wdrożenie rozwiązań minimalizujących spływ biogenów i zrzutów zasolonych wód z kopalń i przemysłu,
- objęcie ochroną Międzyodrza, które stanowi "naturalny filtr" i schronienie dla niezliczonych organizmów.
Zalecenia badaczy są więc przeciwieństwem tego, co w tzw. specustawie odrzańskiej zaproponował odchodzący rząd Zjednoczonej Prawicy. W jej ramach przewidziano m.in. 51 inwestycji w całej zlewni Odry, włącznie z budową stopni i elektrowni wodnych. Jakby tego było mało, choć Naczelny Sąd Administracyjny nakazał wstrzymanie prac na Odrze, rząd dalej realizował inwestycje. I to już po katastrofie.
- Zmiany o których piszemy nie są aż tak kosztowne, jak rządowy pomysł przebudowy rzeki, ale też nikt na nich nie zarobi tak, jak na przebudowie - komentuje w "Gazecie Wyborczej" prof. Agnieszka Szlauer-Łukaszewska z Uniwersytetu Szczecińskiego, ekspertka Instytutu Nauk o Morzu i Środowisku i jedna z autorek badania.
Czy ktoś odpowie za katastrofę?
Słodka woda nie jest naturalnym środowiskiem życia dla złotych alg. Dlatego podczas lipcowej debaty eksperckiej zorganizowanej przez NIK wszyscy uczestnicy byli zgodni, że receptą na zapobieganie tego typu katastrofom ekologicznym jak ta na Odrze jest odsalanie. Naukowcy podkreślali, że służące temu technologie już istnieją. Ich wadą są ogromne koszty, jednak wraz upływem czasu powinny one maleć, a technologie - upowszechniać się.
- Po katastrofie na Odrze usłyszeliśmy od premiera Mateusza Morawieckiego zapowiedzi twardych rozliczeń i pociągnięcia winnych do odpowiedzialności. Rządzący jednak szybko podkulili ogon, gdy okazało się, że głównym winowajcą są państwowe kopalnie węgla, które masowo zrzucają zasolone ścieki do Odry i Wisły. W Wiśle najprawdopodobniej tylko dlatego nie doszło do podobnej katastrofy jak w Odrze, gdyż nie występują w niej złote algi - komentuje Marek Józefiak, rzecznik Greenpeace Polska.
I dodaje: - Nowa władza musi się zająć realną ochroną polskich rzek. Trzeba zatrzymać plany betonowania największych polskich rzek forsowane przez PiS i pozwolić się odrodzić życiu w Odrze. Ale aby to się wydarzyło trzeba zatrzymać ogromne zrzuty solanek z kopalń.
Niedawno Greenpeace i fundacja prawnicza Frank Bold domagały się od Wód Polskich, by zajęły się sprawą ograniczenia pozwoleń wodnoprawnych dla kopalń zrzucających słoną wodę do dopływów Odry i Wisły. Wody Polskie odmówiły. Dlatego organizacje pozarządowe postanowiły złożyć zażalenie. Jeśli prezes Wód Polskich odmówi zajmie się sprawą, Greenpeace i Frank Bold zapowiadają wystąpienie na drogę sądową.
Milionowa nagroda za znalezienie sprawcy
Z kolei Fundacja Centralna domaga się wypłacenia przez policję obiecanej nagrody w wysokości miliona złotych "za wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie rzeki Odry". Policja nie chce tego zrobić, dlatego organizacja złożyła pozew w Sądzie Okręgowym w Warszawie za niedotrzymanie przyrzeczenia.
W informacji przekazanej policji Fundacja Centralna obwniła m.in. Polską Grupę Węglową oraz Jastrzębską Spółkę Węglową za zasolenie rzeki oraz ministrów Henryka Kowalczyka i Marka Gróbarczyka za stworzenie stanu prawnego, który umożliwił niemal nieograniczone wlewanie do Odry zasolonych ścieków. Wśród winnych wskazano też ówczesnego prezesa Wód Polskich Przemysława Dacę i ówczesnego Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka, a także minister klimatu i środowiska Annę Moskwę oraz czterech wojewodów oraz premiera Mateusza Morawieckiego, który ich mianował.
- W przypadku wygranej sprawy chcemy przekazać te środki finansowe organizacjom, które dążą do odbudowy ekosystemów w Odrze. Mamy nadzieję, że nasze działania prawne podniosą świadomość w zakresie ochrony środowiska oraz pozwolą skierować chociaż trochę funduszy w stronę przywrócenia życia w Odrze, które w dużej mierze wymarło - mówi Michał Zadara, prezes Fundacji Centralnej.
Zobacz także: Przyroda zapada w sen zimowy. Sprawdź się w quizie