Kryzys śmieciowy na Ukrainie. Odpady zalewają nawet Kijów
Śmieci na Ukrainie stanowią coraz większy problem dla mieszkańców kraju. Składowiska kontrolowane przez państwo są przepełnione i nie spełniają wymagań. Plagą są także nielegalne wysypiska odpadów – tych może być nawet ponad 30 tys. Ukraińcy i Ukrainki starają się walczyć ze śmieciami, ale brakuje pieniędzy na ich zagospodarowanie. Bardzo niska jest także świadomość na temat konieczności segregacji odpadów.
Składowisko nr 5 pod ukraińskim Kijowem jest rajem dla bezpańskich psów i ptaków szukających pożywienia. Góry śmieci rosną i są coraz większym problemem dla mieszkańców. Nina Popova, 73-letnia emerytowana księgowa i mieszkanka wsi Podgorce pod Kijowem mówi, że życie na tym terenie to męka. - To cuchnie. Wszyscy chorujemy. Mamy problemy z sercem i trudności z oddychaniem - mówi Popova agencji AFP. Dodaje, że jej dzieci "duszą się" gdy przyjeżdżają z wizytą.
Składowisko w Podgorcach pod Kijowem jest jednym z największych na Ukrainie. Tworzą one sieć 6100 miejsc, gdzie składowane są odpady. Dla porównania - w Polsce jest ich tylko 271, choć nadal stanowią one jeden z głównych sposobów zagospodarowania śmieci w naszym kraju.
Przepełnione składowisko odpadów pod Kijowem to przejaw większego problemu
Wysypisko w Podgorcach miało zostać zamknięte w 2018 r., a odpady miały być kierowane w inne miejsce. Jednak nowe składowisko nie powstało, a góra śmieci rosła. Ten przykład to symbol większego problemu śmieciowego, z którym mierzy się teraz Ukraina.
Od kiedy 30 lat temu Ukraina uzyskała niepodległość od Związku Radzieckiego, w kraju nadal nie powstał dobrze funkcjonujący system gospodarowania odpadami. Brakuje zasobów, aby pokonać śmieciowy kryzys, który zagraża zdrowiu publicznemu i środowisku.
Biuro prezydenta Wołodymyra Zełenskiego przyznaje, że większość składowisk jest przepełnionych i nie spełnia standardów bezpieczeństwa. Na dodatek szacuje się, że w całym kraju jest już co najmniej 33 tys. nielegalnych wysypisk. - Dla nikogo nie jest to tajemnicą, że Ukraina tonie w śmieciach. Każdego dnia, każdej minuty ta sytuacja się pogarsza - ostrzegała we wrześniu ówczesna szefowa Biura Prezydenta Ukrainy Julija Swyrydenko.
Julija Swyrydenko skomentowała ukraiński kryzys śmieciowy podczas spotkania lokalnych i regionalnych władz po tym jak swoje zaniepokojenie sprawą odpadów wyraził prezydent Wołodymyr Zełenski. Ale problem ma dużo szerszy zasięg i konsekwencje.
Na świecie składowiska, takie jak to w Podgorcach w obwodzie kijowskim, przyczyniają się do zmian klimatu poprzez emisję metanu. To gaz, który wg ONZ jest 30-krotnie bardziej szkodliwy od dwutlenku węgla. Inger Adnersen, dyrektorka wykonawcza Programu Środowiskowego ONZ, powiedziała w maju, że redukcja emisji metanu jest "najsilniejszym hamulcem, który może zastopować zmiany klimatu przez następne 25 lat".
Ukraina nie segreguje śmieci
W celu rozprawienia się z problemem śmieci zalegających na składowiskach, Kijów wprowadził w 2018 r. obowiązkowe segregowanie odpadów w domach. Niestety przepisy są ignorowane przez mieszkańców i rocznie tylko około 4 proc. z 10 mln ton odpadów komunalnych jest segregowanych. Dla porównania - w Polsce wskaźnik segregacji wynosi ok. 30 proc.
Na domiar złego w całej Ukrainie działa tylko jedna spalarnia odpadów, która powstała jeszcze w czasach ZSRR. Do przetwarzania odpadów w energię dla całego, 40-milionowego kraju przeznaczono tylko jeden zakład. Jego wydajność jest stanowczo za mała - nie wystarcza ona nawet na spalanie śmieci dla samego Kijowa. W Polsce działa dziewięć spalarni, a i tak jesteśmy w ogonie Europy jeśli chodzi o takie instalacje.
Sedno problemu, według analityków, polega na tym, że władze Ukrainy nie chcą bądź nie mogą zapłacić więcej za lepsze zagospodarowanie śmieci. Kijów płaci mniej niż ok. 50 zł za utylizację tony odpadów, podczas gdy na zachodzie Europy stawki na rynku są co najmniej 10-krotnie wyższe. - Ta kwota nie wystarcza na faktyczne zagospodarowanie odpadów. To pokrywa tylko transport odpadów na miejsce składowania i składowanie - tłumaczy Światosław Pawluk z Ukraińskiego Stowarzyszenia Miast Efektywnych Energetycznie.
Ukraińcy potrzebują śmieciowej rewolucji
Eugenia Aratowska, 42-letnia ekonomistka wzięła sprawy w swoje ręce 6 lat temu, uruchamiając małą instalację sortowania odpadów w Kijowie. Nazwała ją "Ukraina bez odpadów". - Zrozumiałam, że wiele osób nawet nie wie, że trzeba segregować śmieci - mówi Aratowska.
Khrystyna Richmanenko nie zdawała sobie sprawy ile odpadów wytwarza dopóki nie zaczęła ich segregować. - To przerażające - zreflektowała się 29-letnia nauczycielka. Dodała, że w jej okolicy nie ma żadnych centrów recyklingu ani oficjalnych wytycznych gdzie znaleźć taki zakład. - Trzeba szukać samemu, żeby wiedzieć jak robić to dobrze - dodała.
Ponad 45 proc. mieszkańców Ukrainy twierdzi, że główną przeszkodą w lepszej segregacji odpadów jest dla nich brak odpowiednich pojemników. Tak wynika z badania przeprowadzonego w listopadzie. Autorzy sondy zauważają, że władze powinny robić więcej, aby zwiększyć świadomość Ukraińców i Ukrainek na temat wpływu odpadów na środowisko.
- Docelowo potrzebujemy drastycznego zwiększenia funduszy na lepsze zagospodarowanie odpadów - zauważa aktywista ekologiczny Konstanty Yalovyi. Pomimo tego, że ta inwestycja prawdopodobnie oznaczałaby sięgnięcie do kieszeni mieszkańców Ukrainy i wywołała protesty, skutki bezczynności będą zdecydowanie gorsze.
Jeśli nie zaczniemy segregować odpadów jeszcze dzisiaj i gruntownie nie zmienimy podejścia Ukraińców do śmieci, cały kraj może zamienić się w składowisko