Dobra architektura, gorsza urbanistyka. Wielka płyta kontra patodeweloperka
Tworzymy osiedla o zachęcających nazwach "zielone wzgórza, oazy i tarasy ", które z naturą nie mają zbyt wiele wspólnego. Na domiar złego, betonu mamy coraz więcej. - Jest za gęsto, ale zgodnie z przepisami - mówi architektka dr hab. Natalia Przesmycka z Politechniki Lubelskiej. Specjalistka omawia, jaki w Polsce mamy klimat na urządzanie przestrzeni.

Miasta powinny szykować się na zmiany klimatu, czyli przestrzenie zazieleniać, poprawiać jakość powietrza i otwierać się na bioróżnorodność, która w zabudowie też funkcjonuje. Niestety umiera w wyniku powstawania coraz to nowych bloków, apartamentów i parkingów. Powstaje w ten sposób coraz więcej wysp ciepła. A mieszkańcy chcą w mieście nie tylko betonu, ale i przestrzeni spokojnej, w której mogą odetchnąć.
- Mamy coraz lepszą architekturę, ale coraz gorszą urbanistykę - mówi dr Przesmycka w rozmowie z Przemysławem Białkowskim. - Kiedyś się projektowało zgodnie ze standardami, teraz już nie - zaznacza specjalistka z Politechniki Lubelskiej.
Nowe i stare blokowiska
Polskim kompleksem były niegdyś bloki z wielkiej płyty charakterystyczne dla bloku wschodniego. W Europie takie osiedla przekształciły się w getta, a w Polsce?
- W Polsce jest nadal szansa na rewitalizację tego typu struktur, one miały wówczas świetną urbanistykę. Dowartościowujemy ten typ zabudowy - mówi dr Przesmycka.
W takich zabudowach w krajach Europy zamieszkiwali głównie migranci lub osoby w różny sposób marginalizowane. W Polsce są też osiedla, które owiane są złą sławą, ale w większości są jednak pełne różnorodności społecznych - zaznacza ekspertka.
- Najbliższe lata przyniosą rewitalizacje tych osiedli - mówi Przesmycka i podkreśla, że budowa nowych bloków i podziemnych parkingów wiąże się bezpośrednio z niszczeniem przyrody.
Betonoza
W Polsce był silny nurt 20 lat temu, kiedy zaczęto uważać, że przestrzenie placów miejskich były bezdrzewne. Po realizacjach takich projektów zauważyliśmy, że to niemal strzał w kolano. Do historii przeszło smażenie jajek na płycie rynku, czy testy termometrów, które pokazywały ekstremalnie wysokie temperatury, nie do zniesienia dla przeciętnego człowieka.
- Warto mówić o tym, że w procesach betonowania miast i miasteczek duże znaczenie ma moda - mówi dr Przesmycka. Zaznacza, że nie wszędzie da zastosować się te same rozwiązania architektoniczne, dlatego uwarunkowania lokalne są w procesie tworzenia najistotniejsze.
Co jeszcze jest złego w betonozie i tzw. postępującej patodewloperce? To, że wypacza po części naturalne potrzeby człowieka, czyli potrzebę do życia w spokoju i ciszy, w wystarczająco komfortowej przestrzeni, nieco intymnej i częściowo wśród zieleni. A według wielu deweloperów nie ma mieszkań, w których ktoś nie chciałby zamieszkać. Płacąc, utwierdzamy ich w tym przekonaniu.
Czy jesteśmy więc skazani na brzydotę przestrzenną i urbanistyczną? - Brzydota jest zaraźliwa, dlatego często nie wypada mówić o tym co nam się podoba, a co nie. Dla mnie synonimem brzydoty w architekturze jest imitacja - podsumowuje Natalia Przesmycka.
Jaka jest nadzieja dla polskich miast i miasteczek?
- Zmieniły się potrzeby mieszkańców miast - potrzeba przestrzeni, w której chcemy być, a nie uciekać z niej - mówi dr Przesmycka. - Niedługo czeka nas rewolucja, pożegnamy się np. z plastikowymi tynkami, styropianem, czy czarnymi dachówkami.
Cała rozmowa z dr hab. Natalią Przesmycką: