Z Antarktydą dzieje się coś dziwnego. Pogoda na południu Ziemi oszalała

Wojciech Brzeziński
Sandra Bielecka

Opracowanie Wojciech Brzeziński, Sandra Bielecka

Najzimniejszy kontynent na ziemi szybko zmienia się wskutek ocieplenia klimatu. Antarktyda przeszła największą falę upałów w historii, lód morski u jej wybrzeży kurczy się, a naukowcy przestrzegają: będzie jeszcze gorzej.

Czy na Antarktydzie zabraknie kiedyś lodu?
Czy na Antarktydzie zabraknie kiedyś lodu?mtellioglu123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Ostatnie lata były na Antarktydzie bezprecedensowe. Gwałtowne zjawiska pogodowe i długoterminowe zmiany w prądach morskich i atmosferycznych sprawiły, że wielkie lodowce szelfowe w zachodniej części kontynentu znalazły się na krawędzi załamania, lód morski u jej wybrzeży zaczął gwałtownie się kurczyć, a termometry odnotowały w głębi lodowego pustkowia temperatury o dziesiątki stopni wyższe, niż normalnie.

Nowe badanie, przeprowadzone przez Martina Siegerta z University of Exeter w Wielkiej Brytanii wskazuje, że to tylko początek, a Antarktyda będzie zmieniać się coraz szybciej. W badaniu dokonano przeglądu ekstremalnych zdarzeń na Antarktydzie i Oceanie Południowym. Badacze wzięli pod uwagę pogodę, lód morski, temperatury oceanów, systemy lodowców i szelfów lodowych oraz różnorodność biologiczną na lądzie i morzu.

Antarktyczny upał

W marcu 2022 r. na znajdującym się na wysokości 3 km nad poziomem morza lodowcu we wnętrzu Antarktydy Wschodniej zarejestrowano temperatury o 38,5°C wyższe niż zwykle o tej porze roku. To najbardziej ekstremalna anomalia temperatury kiedykolwiek zaobserwowana na Ziemi. Naukowcy porównują to z letnimi temperaturami w Europie osiągającymi 60°C.

Temperatura nadal nie przekroczyła wówczas zera stopni (średnia marcowa temperatura tej części Antarktydy zazwyczaj wynosi około  -50°C) ale gdyby podobna anomalia nastąpiła latem, wielkie lodowce kontynentu zaczęłyby szybko się topić. Bezpośrednią przyczyną anomalii była rzeka ciepłego, wilgotnego powietrza znad Australii. Zazwyczaj ciepłe prądy powietrze płynące z północy są zatrzymywane przez barierę lodowatych wirów polarnych otaczających Antarktydę. Ale ta bariera wydaje się słabnąć.

Słabną także siły, które odpowiadają za tworzenie się wokół Antarktydy lodu morskiego. Jeszcze kilka lat temu Antarktyda zimą notowała wyjątkowo duży poziom kry na otaczających ją morzach. 2014 r. był pod tym względem rekordowy. Od tej pory jednak zasięg pokrywającej morza pokrywy lodowej z roku na rok maleje. Rekordowo niskie poziomy odnotowano w 2017 i 2022 r. W tym roku było znacznie gorzej.

Nowy rekord, który został ustanowiony w lipcu tego roku, był trzy razy dalej od średniej niż to, co widzieliśmy wcześniej. A nawet lata od 2015 r., które nie były rekordowe, były niezwykłe.
Mówi Caroline Holmes z British Antarctic Survey.

Coraz większy problem stanowią też szelfy lodowe utworzone przez lodowce wpływające do morza. Pomagają one utrzymać w całości lodowce pokrywające antarktyczny ląd, ale kurczą się coraz szybciej. „Widzieliśmy dramatyczne zmiany w zasięgu szelfów lodowych wokół Antarktydy” – mówi Anna Hogg z University of Leeds w Wielkiej Brytanii.

W kilku przypadkach całkowicie się zawaliły. Po zawaleniu się lodowca szelfowego Larsen B w 2002 r., tempo, w jakim ukryte wcześniej za nim lodowce lądowe zaczęły spływać w stronę morza przyspieszyło ośmiokrotnie. 

Globalne konsekwencje

Naukowcy twierdzą, że ekstremalne zjawiska na Antarktydzie, takie jak fale upałów w oceanachutrata lodu, prawie na pewno staną się częstsze i bardziej dotkliwe. A konsekwencje tego odczujemy my wszyscy. 

Zmiany w Antarktyce mają implikacje globalne. Jesteśmy głęboko zaniepokojeni rosnącą częstotliwością i intensywnością ekstremalnych zdarzeń oraz ich kaskadowymi wpływami.
Stwierdza główny autor badania, profesor Martin Siegert z University of Exeter.

Po pierwsze, Antarktyda jest kolosalnym magazynem lodu, którego topnienie powoduje z roku na rok coraz większy wzrost poziomu mórz. Po drugie, jego biała powierzchnia pomaga ochłodzić Ziemię, odbijając energię z powrotem w kosmos, ale teraz biały lód lub śnieg jest zastępowany ciemniejszym morzem lub lądem. 

W nadchodzących latach istnieje realne niebezpieczeństwo, że Antarktyda przestanie działać jako czynnik chłodniczy dla planety i zacznie działać jako grzejnik.
Mówi Siegert.

Co więcej, ekstremalne zdarzenia jednego rodzaju mogą zwiększać prawdopodobieństwo wystąpienia innych. Na przykład cieplejsze powietrze docierające do Antarktydy może zmniejszyć ilość lodu morskiego i spowodować topnienie powierzchni. Woda z topniejącego lodu może przenikać przez szczeliny do podstawy lodowców, działając jak smar i przyspieszając ich przepływ. Z kolei na szelfach lodowych woda może pogłębiać pęknięcia i przyczyniać się do odłamywania gór lodowych i całkowitego rozpadu lodowych jęzorów.

Zdarzenia ekstremalne mogą również wpływać na różnorodność biologiczną. Wysokie temperatury zostały powiązane z mniejszą ilością kryla, który stanowi podstawę całego antarktycznego łańcucha pokarmowego. Gdy znika kryl, ubywa innych stworzeń - od ryb po wieloryby. 

Zdaniem naukowców fakt, że w regionie jest niewiele stacji pogodowych i że ich dane nie sięgają zbyt daleko wstecz, utrudnia określenie tego, które z poszczególnych ekstremalnych zjawisk są bezpośrednią konsekwencją globalnego ocieplenia. Ale założenie, że wskutek zmian klimatu będą pojawiać się częściej, jest ich zdaniem uzasadnione.

Trudno wybiegać w przyszłość. Ale niestety to, co obserwujemy, jest dokładnie tym, co spodziewalibyśmy się zobaczyć na drodze do najczarniejszego scenariusza destabilizacji pokrywy lodowej.
Mówi Siegert.
Pies na motocykluSCP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas