Wieje do 240 km na godzinę. Huragan Ida uderzył w Luizjanę

Ida w szczytowym momencie była huraganem kategorii czwartej. Nad lądem osłabła do kategorii drugiej, ale wciąż towarzyszą jej podmuchy wiatru sięgające 240 km na godzinę. Zdaniem meteorologów bardzo nietypowe było to, że Ida błyskawicznie przybrała na sile. Ostrzegają, że takich zjawisk będzie coraz więcej.

Ida największe zniszczenia może spowodować niosąc powodzie
Ida największe zniszczenia może spowodować niosąc powodzieBrandon Bell/Getty Images)AFP

Pierwszą ofiarą huraganu był człowiek przygnieciony drzewem w położonej pod Baton Rouge parafii cywilnej Ascension. Mieszkańcom Luizjany, którzy nie zdołali na czas się ewakuować, zalecono szukanie bezpiecznego schronienia. W stanach Luizjana i Missisipi prądu nie ma milion mieszkańców. 

Ida uderzyła w dniu 16. rocznicy huraganu Katrina. Żywioł, który zdewastował Nowy Orlean 16 lat temu, zabił 1800 ludzi. Pod wodą znalazło się wówczas 80 proc. miasta, a straty oszacowano na 87 mld dol.

Słabsza, ale wciąż niebezpieczna

Meteorolodzy twierdzą, że Ida, przesuwając się na południe, będzie tracić na sile. Mimo to pozostaje bardzo niebezpieczna. Służby ratownicze są przygotowane na duże powodzie w częściach dolnej Doliny Missisipi, Doliny Tennessee, Doliny Górnego Ohio, Środkowych Appalachach i na wybrzeżu. 

Prezydent Joe Biden ostrzegł mieszkańców regionów narażonych na uderzenie Idy, że huragan wciąż ma siłę zagrażającą ich życiu i jest zdolny do wyrządzenia ogromnych zniszczeń. 

Przywracanie dostaw prądu może zająć całe tygodnie. - Nadchodzące dni i tygodnie będą niezwykle trudne dla naszego stanu - mówił gubernator Luizjany John Bel Edwards: - Wielu ludzi zostanie poddanych niewyobrażalnej próbie, ale jako stan nie byliśmy nigdy lepiej przygotowani. 

Walkę ze skutkami huraganu utrudnia pandemia Covid-19. Luizjana ma trzecią najwyższą ze wszystkich stanów USA liczbę zakażeń. Z tego powodu ewakuowano zaledwie 66 pacjentów ze szpitali znajdujących się na ścieżce huraganu. - Nie mamy dokąd ich przewozić, ani w stanie, ani poza nim - wyjaśniał Edwards. Wiatr poważnie uszkodził już szpital w miejscowości Cut Off. 

Wpływ zmian klimatycznych na huragany

Ida przybrała na sile bardzo szybko. Stała się huraganem przedostatniej, czwartej kategorii, w ciągu zaledwie kilkunastu godzin. Część naukowców wskazuje, że takie nietypowe przyspieszenie może być zwiastunem tego, iż tropikalne burze wraz ze zmianami klimatu będą się stawać coraz potężniejsze i bardziej niszczycielskie niż kiedykolwiek wcześniej. W jaki sposób wzrost globalnej temperatury wpłynie na huragany?

Wyższe temperatury oznaczają większą prędkość wiatru. Jednym z najważniejszych czynników decydujących o sile huraganu jest temperatura powierzchni oceanu. Im cieplejsza woda, tym więcej energii trafia do atmosfery. A więcej energii to silniejsze huragany.

Amerykańska agencja ds. oceanów i atmosfery NOAA przeprowadziła serię symulacji przy pomocy złożonych komputerowych modeli atmosfery. Wynika z nich, że jeśli wzrost globalnej temperatury osiągnie 2 st. Celsjusza (dziś to 1,2 st.), to intensywność cyklonów tropikalnych na świecie, w tym atlantyckich huraganów, wzrośnie o 10 proc. Z każdym kolejnym stopniem będzie ich o 24-30 proc. więcej. Z wyliczeń NOAA wynika również, że od lat 80. prawdopodobieństwo, iż dana burza osiągnie co najmniej kategorię trzecią, wzrasta w tempie około 8 proc. na dekadę.

Ten wzrost prędkości wiatru nie musi oznaczać wzrostu liczby tropikalnych burz. Modele stosowane przez klimatologów dają sprzeczne odpowiedzi na pytanie, czy huraganów przybędzie. Przeprowadzone w 2015 r. przez Thomasa Knutsona z NOAA symulacje, zakładające, że ocieplanie temperatury będzie przebiegało według średniego scenariusza przyjmowanego przez Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu IPCC wskazują, że łączna liczba tropikalnych burz może nawet nieco spaść, głównie ze względu na to, że zmieni się rozkład wiatru w strefie tropikalnej. Nie wszystkie symulacje dają jednak taki rezultat. Z nowego badania Kierany Bhatii z NOAA wynika, że pod koniec XXI w. na Atlantyku tropikalnych burz może być o od 9 do 23 proc. więcej.

Wyższe temperatury to więcej deszczu. Im bardziej ogrzewa się planeta, tym więcej pary wodnej znajduje się w powietrzu. Cieplejsze powietrze jest w stanie utrzymać więcej wody, niż zimne. Każdy stopień ocieplenia oznacza o 7 proc. więcej pary wodnej w atmosferze. To przekłada się bezpośrednio na to, ile deszczu towarzyszy huraganom. Badanie Knutsona wskazuje, że globalna intensywność opadów wzrośnie do końca XXI w. o 14 proc. To właśnie intensywny deszcz odpowiada za większość zniszczeń wyrządzonych przez dwa spośród najbardziej destrukcyjnych huraganów w historii. Podczas huraganu Harvey w Teksasie w ciągu czterech dni spadło 1,539 mm deszczu (dla porównania średnia roczna suma opadów w Warszawie to 530 mm rocznie). Zniszczenia sięgnęły ponad 180 mld dol. Modele dr Emanuela wskazują, że huragany, którym towarzyszą opady przekraczające 500 mm deszczu pod koniec XX w. zdarzały się w Teksasie raz na 100 lat. W 2100 r. będą pojawiać się raz na 5,5 roku.

Huragany będą przemieszczały się wolniej. Jednym z zaskakujących skutków procesów związanych ze zmianą klimatu jest to, że choć prędkość wiatru w huraganach rośnie, to same burze przesuwają się wolniej. To bardzo zła wiadomość. James Kossin, klimatolog z NOAA obliczył, że średnia prędkość przemieszczania się huraganów nad Stanami Zjednoczonymi zmniejszyła się od 1947 r. o 17 proc. W połączeniu z rosnącą intensywnością opadów to oznacza, że rosną zniszczenia, bo huragan zrzuca o wiele większą ilość wody na stosunkowo niewielkim obszarze powodując powodzie.

Burze o większym zasięgu. Burze tropikalne nie będą już ograniczać się wyłącznie do tropików. Cieplejsza woda pomaga burzom rosnąć i podtrzymywać siłę, więc wzrost temperatury oceanu, także na północy, bliżej Europy sprawia, że mają one korzystniejsze warunki do przemieszczania się w obszary, gdzie dotąd nie były spotykane. "Następuje migracja cyklonów tropikalnych z tropików w kierunku subtropikalnych i średnich szerokości geograficznych" - pisze dr Kossin. Może to oznaczać, że więcej burz dotrze do regionów położonych na wyższych szerokościach geograficznych, takie jak Europa.

Sam fakt, że burze stanowiące pozostałości huraganów czy sztormów tropikalnych docierają do Europy nie jest niezwykły, szacuje się, że taki eks-huragan dociera do naszego kontynentu średnio raz na 5,5 roku. Coraz częściej jednak zachowują one huraganową siłę. Na przykład w 2017 r. sztorm Ofelia, który kilka dni wcześniej był jeszcze huraganem kategorii trzeciej, uderzył w Irlandię. Towarzyszył mu wiatr o prędkości przekraczającej 150 km na godzinę.

Temperatura powierzchni morza na Północnym Atlantyku wzrosła o 1,5 st. Celszjusza od 1870 r. Sprawia to, że silniejsze burze tropikalne nie tylko częściej docierają do Europy, ale częściej utrzymują swoją tropikalną intensywność, a nie słabną. Z badań Uniwersytetu Reading wynika, że burze o tropikalnym pochodzeniu nawiedzały Europę od 2000 r. częściej niż w latach 80. i 90. XX w.

Huragany stają się coraz mniej przewidywalne. Wraz z ociepleniem klimatu, tropikalne burze i huragany będą w stanie bardzo szybko przybierać na sile. Ten trend już dziś jest wyraźny. W swoim badaniu z 2017 r. dr Emanuel szacuje, że burze, które zwiększają prędkość wiatru do 120 km na godzinę lub więcej w ciągu doby przed dotarciem do lądu, były bardzo rzadkie. Do 2005 r. trafiały się średnio raz na stulecie. Pod koniec XXI w. mogą powstawać raz na 5-10 lat. - To koszmar meteorologa - mówi "New York Timesowi" dr Emanuel: - Jeśli burza tropikalna lub huragan kategorii pierwszej w ciągu jednej nocy zmienia się w huragan kategorii czwartej, nie ma czasu na ewakuację ludzi.

Tony plastiku w oceanach. Rozkłada się do 450 lat!INTERIA.TVDeutsche Welle
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas