Szczyt klimatyczny czy szczyt hipokryzji? Szejkowie mają chytry plan
Zjednoczone Emiraty Arabskie będą gościć w Dubaju tegoroczną edycję szczytu klimatycznego COP28 i zamierzają pokazać się tam mniej więcej tak, jak Katar podczas piłkarskich mistrzostw świata w 2022 roku. Chcą wyjść na lidera nowoczesnych zmian prowadzących do ochrony klimatu. "To greenwashing" - ostrzegają eksperci i dodają, że plan szejków z Emiratów może okazać się przewrotny i prowadzić do zwiększenia zysków ze sprzedaży ropy naftowej.
Katar podczas mistrzostw świata w piłce nożnej na przełomie listopada i grudnia 2022 roku próbował już pokazać się jako państwo zupełnie inne niż w rzeczywistości. Dotyczyło to także kwestii klimatycznych.
Przypomnijmy, że absurdalny pomysł mundialu w tej części świata, w tych warunkach klimatycznych był forsowany przez FIFA do takiego stopnia, że gotowa była ona nawet przesunąć jego termin na koniec roku, byle tylko organizował turniej właśnie Katar. I to pomimo tego, że pociągało to za sobą zmiany w konstrukcji stadionów, użycie klimatyzatorów itd. Gra w piłkę w Katarze w czerwcu i lipcu była jednak niemożliwa z powodu upałów.
Kontrowersje wokół COP28 w Dubaju
Dlaczego więc nie wybrano innego gospodarza mundialu? Każdy może na to pytanie odpowiedzieć sam, a znamienne jest to, że FIFA ponownie przekazała finały piłkarskich mistrzostw świata w ręce kraju znad Zatoki Perskiej - w 2030 roku zorganizuje je Arabia Saudyjska. Sytuacja pewnie się powtórzy.
Gianni Infantino podkreślał przed mundialem, że będzie on całkowicie ekologiczny i nieemisyjny, a jego wystąpienie miało powstrzymać obawy związane z tym, że podczas mistrzostw w Katarze na dużą skalę zastosowano klimatyzowane stadiony. FIFA narzuciła światu narrację, że mundial w Katarze w 2022 roku był pierwszym "w pełni neutralnym pod względem emisji dwutlenku węgla".
W praktyce oznaczałoby to, że zdołała jakoś zrównoważyć 3,63 mln ton emisji dwutlenku węgla, który wygenerowano podczas mundialu - takie były szacunki Carbon Market Watch. Była to emisja ponad dwukrotnie wyższa niż podczas poprzedniego turnieju w Rosji w 2018 roku (tam 1,5 mln ton).
Oznacza to, że jeden mundial w Katarze wyemitował tyle gazów cieplarnianych, co np. Islandia przez cały rok. A jednak FIFA uważała, że to zrównoważy. Szwajcarska Komisja ds. Sprawiedliwego Handlu uznała, że jest to "wprowadzenie w błąd", a informacje tego typu są absolutną fikcją. Niczego nie zrównoważyła.
Katarski mundial uważa się za klasyczny greenwashing, czyli wybielanie opinii na temat swojego kraju za pomocą pozornych działań sugerujących zaangażowanie w ochronę klimatu. I dokładnie te same zarzuty o grze pozorów dotyczą także szczytu klimatycznego COP28, który ruszył 30 listopada w Dubaju. Wielu obserwatorów uważa, że wybór gospodarza jest paradoksalny i absurdalny.
Greenwashing w Emiratach. Pokazem COP28
Oto bowiem mamy do czynienia z krajem, wobec którego skierowano jedne z najpoważniejszych zarzutów w sprawie realizacji protokołu paryskiego, czyli strategii i działań w celu ograniczenia emisji szkodliwych gazów cieplarnianych wywołujących zmiany klimatu.
Arabski minister Ahmed Al Jaber, który kieruje organizacją szczytu COP28 w Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, zdążył już zakomunikować, że jego kraj i cały szczyt będzie skupiał się na stopniowym wycofywaniu z użytku paliw kopalnych i zarazem na wprowadzeniu opłacalnych i tanich rozwiązań bezemisyjnych. Wezwał do większego skupienia się na wychwytywaniu i składowaniu dwutlenku węgla.
Pytanie tylko, kogo?
Zjednoczone Emiraty Arabskie z jednej strony deklarują ograniczanie emisji i walkę ze zmianami klimatu, ale to kraj, który jest daleki od osiągnięcia nie tylko tego celu, ale jakichkolwiek założeń porozumienia paryskiego.
Z analizy konsorcjum badawczego Climate Action Tracker (CAT) wynika, że Zjednoczone Emiraty Arabskie w żadnym razie nie osiągną zakładanych celów klimatycznych, gdyż cały czas zwiększają wydobycie i przetwarzanie ropy naftowej. Analiza wskazuje, że emisja dwutlenku węgla przez ten kraj nie tylko nie zmaleje do 2030 roku, ale wzrośnie, co stoi w sprzeczności z czymkolwiek, na co społeczność międzynarodowa się umawiała.
Niedawno wyszło również na jaw, że reprezentujący Emiraty szef szczytu chce podczas konferencji rozmawiać z innymi państwami o inwestycjach w... ropę i gaz.
Słowem, jeżeli Emiraty istotnie chcą - jak mówi minister Al Jaber - skupić się na wycofywaniu z użytku paliw kopalnych i zastąpieniu ich rozwiązaniami bezemisyjnymi, to powinny zacząć od siebie. I to natychmiast.
Zero emisji netto do 2050 roku
Arabski gospodarz COP28 się broni. Wskazuje na swoją inicjatywę zero emisji netto (Net Zero), która została zatwierdzona jako cel państwowy do roku 2050. Żaden inny kraj arabski takiej inicjatywy nie podjął. W wypadku Zjednoczonych Emiratów Arabskich to możliwe dlatego, że kraj ten - jak sam uważa - wszedł w okres planowanego na 50 lat gwałtownego wzrostu gospodarczego.
Zresztą takich inicjatyw wychodzi z Dubaju więcej. Największe miasto kraju uruchomiło np. strategię inteligentnego miasta. Szejkanat Ras Al Khaimah wprowadził z kolei przepisy dotyczące budynków ekologicznych, które ustalają minimalne standardy zrównoważonego rozwoju dla nowych inwestycji budowlanych. Muszą one zużywać 30 procent mniej energii i wody w porównaniu z dotychczasowym budownictwem.
Takich inicjatyw można by podawać więcej, ale nie zmienia to faktu, że dzisiaj Emiraty znajdują się wśród 15 największych emitentów dwutlenku węgla. Na szczycie listy znajduje się Katar. Wszystkie kraje Zatoki Perskiej emitują relatywnie, czyli w przeliczeniu na mieszkańca, czterokrotnie więcej tego gazu niż chociażby Niemcy. W wypadku Emiratów to 20 ton rocznie. Dodajmy, że w 1990 roku Zjednoczone Emiraty Arabskie emitowały 32,6 ton na osobę rocznie.
Ciekawą tezę przed szczytem COP28 postawił Mohammad Al-Saidi, profesor Centrum Zrównoważonego Rozwoju Uniwersytetu Katarskiego. W wywiadzie z "Deutsche Welle" przyznał, że kraje arabskie rzeczywiście zrobiły pewne postępy w walce z demontażem zmian klimatu.
Jego zdaniem jednak założenia szczytu, parcie do przejścia na odnawialne źródła energii, nie jest podyktowane wyłącznie troską o środowisko naturalne. Uważa on mianowicie, że jedną z głównych motywacji szejków jest uwolnienie rezerw paliw kopalnych i dzięki temu przeznaczenie ich na eksport, a tym samym - maksymalizacja zysków.
Słowem, Zjednoczone Emiraty Arabskie chcą w ten sposób maksymalnie wykorzystać okres, w którym ropa naftowa wciąż jest dostępna i stanowi główne paliwo światowej gospodarki, a jednocześnie jej cena prawdopodobnie będzie rosła. "Globalne przejście na energię odnawialną może brzmieć jak końcowy gong oznaczający gospodarczą śmierć regionu Zatoki Perskiej, gdzie rezerwy paliw kopalnych zapewniają pozornie nieograniczony strumień bogactwa" - pisze "Deutsche Welle".