Gorączka Denga i Zachodniego Nilu w Polsce? Winne są zmiany klimatu
Zmiany klimatu sprzyjają rozwojowi chorób przenoszonych przez komary i kleszcze, a ich zasięg występowania rośnie - informuje Instytut Ochrony Środowiska. Jeśli klimat będzie nadal się ocieplał, to w Polsce za kilkadziesiąt lat może pojawić się gorączka Denga czy Zachodniego Nilu.
Choć w naszym kraju choroby wektorowe najczęściej pojawiają się pod postacią boreliozy i kleszczowego zapalanie mózgu, klimat cały czas się ociepla.
"Jeśli zmiany klimatu będą w dalszym ciągu postępować w takim tempie, zapewniając dogodne warunki rozwoju i bytowania wektorów, już w perspektywie kilkudziesięciu lat będziemy mogli w Polsce zarazić się obecnie tropikalnymi chorobami, takimi jak gorączka Denga, gorączka Zachodniego Nilu czy gorączka Chikungunya" - prognozuje Instytut.
Groźne choroby mogą zaatakować Polskę
Tylko w 2017 r. w Europie zaobserwowano ponad 22 tys. ekstremalnych zjawisk pogodowych związanych z klimatem. Ponad 66 proc. z nich były to silne wiatry. W 2017 r. odnotowano również ponad 600 tornad oraz przeszło 2,5 tys. nawalnych deszczy, w tym gradu. "Wyniki prowadzonych obserwacji wskazują, że liczba zjawisk ekstremalnych w Europie z roku na rok wzrasta w szybkim tempie" - zaznaczono.
Zmiany klimatu zauważalne są m.in. w wyniku stałego wzrostu średniej temperatury rocznej czy zmian w bilansie wodnym. Te czynniki - jak podano - mogą znacząco wpłynąć na zwiększenie ryzyka zarażenia się chorobą wektorową.
"Zmiany klimatu mają zasadniczy wpływ na poprawę warunków rozwoju oraz wzrost zasięgu występowania wektorów, które mogą przenosić chorobotwórcze wirusy i bakterie. Wzrost średniej temperatury, wydłużenie się okresu wegetacyjnego, łagodne zimy i ciepłe oraz wilgotne lata to kluczowe czynniki sprawiające, iż wektory przeżywają dłużej, a ich populacja stale rośnie" - tłumaczy Krzysztof Skotak z Instytutu Ochrony Środowiska.
Nie tylko kleszcze i komary
Powołując się na badania przeprowadzone przez Narodowy Instytutu Zdrowia Publicznego PZH eksperci zwrócili uwagę, że w Polsce głównymi wektorami są kleszcze i komary. Badania wykazały ponadto, że zasięg występowania wektorów rozszerza się coraz bardziej na kraje Europy Północnej właśnie z powodu zmian klimatu; pojawiają się tu choroby, które wcześniej, ze względu na niesprzyjający klimat, nie występowały w tych regionach.
Kleszcze przenoszą boreliozę, babeszjozę czy odkleszczowe zapalenie mózgu, które mogą nieść bardzo poważne konsekwencje dla naszego zdrowia. Kleszcze coraz częściej występują też poza lasami, także w miastach wokół akwenów, rzek i terenów zieleni miejskiej.
Wraz z rosnąca temperaturą rośnie też temperatura wody, która jest idealnym środowiskiem dla rozwoju bakterii, np. Legionelli i Vibro. "Szczególnie w przypadku tej pierwszej, jej obecność w zbiornikach słodkowodnych z temperaturą wody powyżej 20 stopni jest bardzo powszechna".
Rozmnażają się one m.in. w miejskich fontannach, które szczególnie w trakcie upału stanowią miejsce, gdzie niektórzy z nas szukają ochłody. Legionella odpowiada za legionelozowe zapalenie płuc, czyli tzw. chorobę legionistów, której przebieg bywa bardzo ciężki i w skrajnych przypadkach może prowadzić do śmierci. Szczególnie zagrożone są osoby starsze i z obniżoną odpornością" - wyjaśniono.
Tych bakterii jest coraz więcej
Krzysztof Skotak z Instytutu Ochrony Środowiska wśród kolejnych bakterii, coraz częściej obserwowanych w akwenach w Polsce - np. w Bałtyku - wymienił przecinkowce z rodzaju Vibrio, odpowiadające np. za cholerę. "Występują one w wodach, w których temperatura przekracza już 16 stopni. Mogą one wywoływać cholerę i prowadzić do poważnych infekcji ran. Dlatego powinniśmy działać prewencyjnie i informować o tym zagrożeniu turystów, gdyż tylko w ten sposób będziemy w stanie ograniczyć do minimum ryzyko zachorowań" - wyjaśnił.
W kontekście chorób, które zależą od środowiska wodnego, przypomniano ponadto o coraz częściej występujących sinicach. Niektóre z sinic wytwarzają toksyny, a bezpośredni kontakt z kwitnącą wodą może doprowadzić do szeregu powikłań.