Chcą ocalić świat i wiedzą, jak to zrobić. Mimo to, niewielu ich słucha

Choć pierwsze naukowe przewidywania, że emisja dwutlenku węgla doprowadzi do procesu globalnego ocieplenia, pojawiły się już ponad 100 lat temu, to świat nie potraktował zagrożenia wystarczająco poważnie, żebyśmy mogli uznać je za zażegnane. Dzisiaj naukowcy i wielkie instytucje badawcze mówią jasno: została nam mniej niż dekada na radykalne zmiany, inaczej czeka nas katastrofa.

Czy COP26 to szczyt naszych możliwości? Okazuje się, że niestety tak
Czy COP26 to szczyt naszych możliwości? Okazuje się, że niestety takYves HermanReuters / Forum
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

- Te niecałe 10 lat, które nam zostało, są kluczowe dla zapewnienia długoterminowego bezpieczeństwa ludzkości - mówił w wywiadzie dla Zielonej Interii sozolog ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego Zbigniew Karaczun.

Tego rodzaju wniosek jasno wynika z pierwszej części najnowszego raportu autorstwa tysięcy naukowców i opublikowanego przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC), który został określony przez sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa "czerwonym alarmem dla ludzkości". Raport mówi, że aby zapobiec katastrofie klimatycznej, do 2030 r., emisja gazów cieplarnianych musi spaść o połowę, a do 2050 roku - do zera.

- Zgadzam się, że to czerwony alarm, ale należy pamiętać, że to sformułowanie padło z ust Sekretarza Generalnego, a nie naukowców, którzy zwykle są ostrożniejsi. Gdybyśmy jednak zrobili sondaż wśród naukowców obecnych na spotkaniach IPCC, to większość zgodziłaby się z Antonio Guterresem - stwierdził w rozmowie z Interią noblista i klimatolog Michael Oppenheimer.

Kluczowe dla sprawy redukcji emisji w tej dekadzie jest to, co teraz dzieje się na szczycie klimatycznym COP26 w Glasgow. COP (Conference of Parties, czyli Konferencja Stron) to cykliczne wydarzenie, na którym negocjowane są mechanizmy prawne, na podstawie których kraje mogą być rozliczane z realizacji swoich zobowiązań. Te, podjęte na dwudziestym szóstym szczycie klimatycznym, będą więc kluczowe w kontekście tego, jak szybko muszą zostać zwiększone wysiłki redukcyjne.

Ale jak to się stało, że świat dopuścił do sytuacji, w której zostało nam tak niewiele czasu na zrobienie tak wiele?

Rażąca bezczynność

Jest 1988 r. Przed Kongresem Stanów Zjednocoznych stają dwaj naukowcy - Jim Hansen i... wcześniej cytowany Michael Oppenheimer. Tam przez dwa dni tłumaczyli amerykańskim politykom, że silne dowody naukowe wskazują na to, że emisje gazów cieplarnianych mogą zdestabilizować ziemski klimat.

- Jim Hansen powiedział (wtedy): "nie możemy dłużej pozwolić sobie na nic nierobienie" - mówił nam Oppenheimer.

Świat jednak nie posłuchał Hansena, mimo że pierwszy szczyt klimatyczny odbył się już trzy lata później - w 1991 r. w Berlinie. A potem odbywał się kolejne 25 razy. W 2015 roku wydawało się wszystkim, że dokonał się przełom - podczas COP21 w Paryżu w 2015 r. podpisano porozumienie, którego założeniem było podjęcie działań, które w efekcie ograniczą globalne ocieplenie znacznie poniżej 2 st. Celsjusza, a docelowo do 1,5 st. względem epoki przedprzemysłowej, co ograniczyłoby najbardziej katastrofalne skutki zmiany klimatu. Jednak teraz, 6 lat później, wiemy, że postępowanie państw zupełnie rozminęło się z paryskimi deklaracjami, które okazały się w dużej mierze pustosłowiem. Organizacja Narodów Zjednoczonych stwierdziła bowiem przed COP26, że średnia globalna temperatura na świecie wzrośnie do końca wieku o 2,7 st. Celsjusza i jest to scenariusz, w którym wszystkie kraje wywiążą się ze swoich własnych obietnic dotyczących cięć emisji gazów cieplarnianych.

- Wiele krajów w jakimś stopniu ograniczyło emisje albo przynajmniej tempo ich wzrostu. Mają plany krótkoterminowe. To nie wystarczy. Analizy porozumienia paryskiego pokazują jasno, co musimy zrobić, by spełnić wyznaczone cele i są to działania o poziom wyższe od tego, co rządy robiły do tej pory - komentował ten fakt w rozmowie z Zieloną Interią Oppenheimer.

Pożary lasów w Kalifornii
Pożary lasów w KaliforniiMike Eliason SBC/ Zuma PressAgencja FORUM

Przerażające konsekwencje

Naukowcy nie mają wątpliwości - jeśli nie wykorzystamy odpowiednio ostatnich lat na radykalne redukcje emisji gazów cieplarnianych, konsekwencje dla naszej cywilizacji mogą być gigantyczne.

- Jeśli nie powstrzymamy katastrofy klimatycznej, to świat się nie skończy, system przyrodniczy przetrwa, ale będziemy mieli po prostu coś w rodzaju "Mad Maxa". Zniknie cywilizacja, znikną więzi społeczne, to wszystko, co zbudowaliśmy przez tysiące lat - mówił nam prof. Zbigniew Karaczun.

Podobnie sprawę komentuje Oppenheimer, który zauważył, że "to nie przypadek, że w ciągu ostatniej dekady mieliśmy serię katastrof klimatycznych na całym świecie".

- Gazy cieplarniane, zwłaszcza pochodzący ze spalania węgla, ropy i gazu ziemnego dwutlenek węgla, podkręciły termostat Ziemi tak, że teraz widzimy reakcję w postaci szalejącego klimatu. Sytuacja będzie coraz gorsza. Każdy ułamek stopnia ocieplenia powoduje więcej podobnych zjawisk. W ciągu ostatniej dekady wręcz szokowało mnie, jak szybko jedne po drugich pojawiają się fale ekstremalnych upałów, nawałnice, huragany coraz częściej należące do kategorii czwartej czy piątej, susze czy wzrost poziomu mórz. Jednocześnie wciąż jeszcze nie widzieliśmy pełnych konsekwencji naszych emisji, bo istnieje opóźnienie między emisją a reakcją systemu klimatycznego - mówił.

Czy są powody, żeby patrząc na dotychczasową bezczynność decydentów i ignorowanie przez nich głosu nauki, mieć jakąkolwiek nadzieję? Jej iskierkę na pewno daje zdecydowana reakcja świata na pandemię. Jednak, kiedy zorientujemy się, że mamy do czynienia z równie wielkim zagrożeniem, może być już za późno.

- Aby dokonać rozróżnienia między pandemią a klimatem, posłużmy się często używaną anegdotą. Jeżeli włożymy żywą żabę do garnka gorącej wody, to ona natychmiast z niej wyskoczy. Jednak jeżeli włożymy ją do zimnej wody, którą zaczniemy powoli podgrzewać, żaba nie wyskoczy, ponieważ temperaturę zmienia się stopniowo i płaz tego nie zauważy - stwierdził w rozmowie z Zieloną Interią prof. Sir Partha Dasgupta, ekonomista, wykładowca na Uniwersytecie Cambridge w Wielkiej Brytanii i współautor słynnego artykułu "Economic Growth, Carrying Capacity, and the Environment".

Naukowiec podkreśla, że "pandemia skupiła naszą uwagę, ponieważ nadeszła bardzo szybko, gwałtownie i na całym świecie", natomiast "zmiana klimatu jest powolna, a jej wpływ na świat jest zróżnicowany".

Pytanie więc, czy posłuchamy naukowców i wyskoczymy z coraz gorętszej wody, zanim się w niej ugotujemy.

Kulisy szczytu COP26: Negocjacje, rozmowy i interesy krajów Polsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas