Lepiej kupić nowy. Naprawa starego sprzętu stała się nieopłacalna
Gdziekolwiek się obejrzymy, reklamy informują nas o nowym sprzęcie, z nowymi funkcjami, trybami eko, energooszczędnymi rozwiązaniami. Przecież tyle zaoszczędzimy i jeszcze pomożemy planecie, wystarczy... wydać trochę gotówki. Z drugiej strony przez krzykliwe reklamy próbuje nieśmiało przebić się głos - nie kupuj nowego, napraw stary.
Handel jest obecnie rozwinięty jak nigdy wcześniej. Przewaga podaży nad popytem powoduje, że firmy na wszelkie sposoby starają się przekonać potencjalnego klienta, że jego stary sprzęt nie nadaje się już do użytku, starają się wykreować nowe potrzeby, na których zaspokojenie czeka już gotowy do kupienia produkt.
Mniejszy problem mamy, gdy wszystko działa. Łatwiej wtedy przyznać przed sobą, że wydatek pieniędzy będzie niepotrzebny. Ale problem powstaje, gdy urządzenie się psuje. Mamy wówczas do wyboru w zasadzie dwie możliwości - naprawić lub kupić nowe. Bardzo często decydujemy się na to drugie.
Naprawa sprzętu? Dołóż trochę i kup nowy sprzęt
Niespecjalnie powinien dziwić fakt, że gigantyczna ilość produkowanego na świecie sprzętu przypływa całymi kontenerami z Chin lub innego azjatyckiego kraju. Zaprojektowany jest, by działał przez określony czas. Jeśli sprzęt działałby zbyt długo, mniejsza liczba osób chciałaby kupić nowy.
Czy jesteśmy w stanie produkować urządzenia tak, aby wystarczały na dłużej? W dużej mierze tak. Spokojnie można byłoby wyprodukować żarówki, które świecą przez wiele lat, silniki, które przejeżdżają przynajmniej milion kilometrów bez większych napraw czy działający sprzęt AGD.
Z pewnością wiele osób spotkała się z sytuacją (ja niejednokrotnie), gdy popsuła się jakaś część i dokupienie jej wiązało się z poniesieniem kosztu niewiele mniejszego, niż koszt nowego urządzenia. Przykładem może być stłuczony ekran w jednym z popularnych smartfonów do 1,5 tys. zł, który ma już przynajmniej rok czy dwa lata. Jego wartość rynkowa zdążyła spaść do nieco ponad 1 tys. zł, a firma w ramach naprawy proponuje wymianę za... 700 zł.
Plastikowe szuflady i szklane półki do lodówek, elementy do piekarników itd. Przykłady można mnożyć, ale zasada ta sama. Psuje się część, której wymiana kosztuje potem nawet połowę wartości urządzenia. A czasem trzeba doliczyć jeszcze koszt serwisu. Wówczas może pojawić się myśl, że to dobry moment na wymianę. Może warto dołożyć nieco więcej i kupić nowy, lepszy, nowocześniejszy. Z nowymi funkcjami lub oprogramowaniem.
Serwis AGD? Mało i daleko
Pamiętam, gdy lokalna telewizja w jednym z lubelskich miast zrealizowała program o ostatnim pracującym w mieście parasolkarzu. Zgadza się, chodzi o człowieka, który zajmował się naprawą parasoli. Kto dziś w ogóle by o tym pomyślał, parasolkę można przecież kupić za kilkanaście lub kilkadziesiąt złotych, a starą wyrzucić do recyklingu.
Pamiętam w rodzinnym mieście przynajmniej dwa zakłady funkcjonujące jeszcze kilkanaście lat temu, gdzie można było naprawić pralkę, telewizor, odkurzacz i to w odległości może 10 minut pieszo od domu. Dziś, szukając takich zakładów w mojej okolicy, znalazłem raptem dwa. Na dodatek po przeciwnych stronach miasta.
Serwisów tego typu brakuje. Wiele osób nie ma czasu, siły, a czasem ochoty, żeby odłączyć sprzęt, znieść do samochodu, zawieźć, a później odebrać. W wielu przypadkach wymaga to zaangażowania drugiej osoby, która też nie zawsze ma czas. Można zamówić transport, ale czy to się opłaca? W ten sposób można mnożyć koszty równe nowemu urządzeniu.
A nowe urządzenie jest opatrzone w stosunkowo łatwo dostępne finansowo usługi. Naprawiać lodówkę? Przecież jak kupimy nową, to ją wniosą, ustawią, a starą zabiorą. Nam zostanie co najwyżej przytrzymać im drzwi i wynieść na śmietnik styropian i folię, w którą była opakowana.
Kiedyś to się naprawiało, teraz młodzi wolą kupić
Czasem da się słyszeć opinie, że dawniej sprzęt się naprawiało, a dzisiaj młodszym osobom się nie chce i wolą kupić nowy. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że dawniej urządzenia były prostsze i był mniejszy wybór. W Polsce, w co drugim domu, były takie same pralki czy odkurzacze, więc i łatwiej było dokupić części zamienne. Teraz, jak pisałem wcześniej, znaczna część przypływa całymi kontenerami z Chin, gdzie stawia się na produkcję sprzętu, a nie części zamiennych.
Nowy sprzęt jest też bardziej zaawansowany technologicznie, i czasem to właśnie technologia jest problemem. Przeciętny użytkownik może nie być w stanie poradzić sobie z naprawą, a kupno nowej części wiąże się ze wspomnianymi dużymi kosztami.
Wymienić czy trzymać?
Ostatnim problemem jest konieczność wymiany z punktu widzenia środowiska. Możemy kupić sprzęt, a nowszy może być np. bardziej energooszczędny. Dla środowiska to lepiej, ale czy dostawa kolejnych elektroodpadów na pewno mu się przysłuży? Wątpliwe. Z tego powodu konieczne są odgórne regulacje, które będą nakazywały producentom umożliwianie naprawy sprzętu, dbając przy okazji o racjonalne ceny części zamiennych.