Zaskakująca decyzja reprezentacji Polski na Euro. Nie polecą samolotem
Zespoły uczestniczące w Euro 2024 mogą zmniejszyć emisję szkodliwych gazów o 60 proc., jeśli unikną podróży samolotami między miastami – obliczyła Travel Smart and Transport & Environment (T&E). Przed turniejem do władz krajowych federacji uczestniczących w Euro 2024 trafiły apele, nawet listy, namawiające do tego, by unikać samolotów. I zespoły się zastosowały.
W porównaniu z absurdalnym turniejem Mistrzostw Europy w 2021 r. (przełożonym o rok z 2020 r. z powodu pandemii) teraz przed reprezentacjami uczestniczącymi w Euro otworzyła się wielka szansa. Euro 2021 było niezrozumiałe - UEFA nie wyznaczyła jednego gospodarza, turniej odbywał się w wielu krajach Europy.
Ekipy latały więc od Sewilli po Petersburg (jak Polska) i od Glasgow po Baku w Azerbejdżanie. Nic nie uzasadniało takiej konstrukcji turnieju, nie tylko odartego z atmosfery jaką daje jeden (ostatecznie kilku sąsiadujących) gospodarz, ale także naruszającego wszelkie zdroworozsądkowe zasady ochrony środowiska.
Dodajmy, że nawet pandemia i ryzyko roznoszenia wirusa po całej Europie nie odwiodło UEFA od szaleńczego dążenia do tego pomysłu jakim jest turniej na całym kontynencie.
Pociągi królują na Euro 2024
W 2024 r. jednak Mistrzostwa Europy wróciły do starej, dobrej formuły. Gospodarz jest jeden - to Niemcy, które organizują mistrzostwa po raz drugi w dziejach. Poprzednio miało to miejsce jeszcze przed zjednoczeniem, w 1988 r. W tym roku dołożono zatem do grona miast organizatorów także Berlin i Lipsk na terenie dawnego NRD. To najbardziej oddalone miasta od reszty goszczących mistrzostwa.
Turniej odbywa się na relatywnie małej przestrzeni. Mniejszej nawet niż nasze Euro 2012 organizowane razem z Ukrainą, które było rozstrzelone między Poznaniem i Wrocławiem a Charkowem i Donieckiem. Niemiecka federacja piłkarska podpisała porozumienie z Deutsche Bahn, dzięki czemu uczestnicy mistrzostw mogą kupować bilety na pociągi ze sporymi zniżkami. Po to, by unikali samolotów i związanych z nimi emisji.
Do tej pory lotnisko było podstawowym wymogiem dla miasta, które chce być gospodarzem mistrzostw, a cały transport w czasie turnieju odbywał się na bazie samolotów. W Niemczech zasady się zmieniły.
Polacy na przykład na pierwszy mecz z Holandią do Hamburga udali się ze swej bazy w Hanowerze autokarem. Narzekali jednak na to, że stali w korku i podróż się przeciągnęła. Teraz, na drugi mecz do Berlina z Austrią, polscy piłkarze jadą pociągiem. Nie jest to pociąg specjalny na wyłączność; polska kadra ma zarezerwowane wagony dla siebie. Z Hanoweru do Berlina ruszą z nimi też inni pasażerowie.
Szybciej i bardziej ekologicznie
Ten system podróżowania zespołów piłkarskich jeszcze do niedawna uważany był za mało wyjściowy i mniej spektakularny niż samolot. Żyjemy jednak w czasach, gdy loty na krótkie odległości nie tylko nie są mile widziane, ale kasowane w wielu krajach. Tymczasem z Hanoweru do Berlina jest bez mała 300 km. Samochód czy autokar pokonuje trasę w trzy, nawet ponad trzy godziny. Pociąg potrzebuje niespełna dwóch.
Pod warunkiem, że nie jest opóźniony, gdyż Deutsche Bahn ma z opóźnieniami niemniejsze problemy niż PKP w Polsce.
Drużyny się zastosowały. Unikają samolotów
Polacy zatem pojadą pociągiem, a inne zespoły także przychyliły się do trendów i apeli organizacji ekologicznych, by rozważyć ten środek transportu. Francja np. w ogóle porzuciła latanie samolotami w czasie Euro. Grupowy rywal Polaków zatrzymał się w Paderborn - tu, niedaleko Bielefeld mają swoją bazę. A Paderborn nie jest tak daleko od francuskiej granicy, leży 430 km od Metz i 660 km od Paryża.
Jak czytamy w obliczeniach T&E: "Podróż francuskiej drużyny z Paryża do Paderborn za pomocą pociągu zamiast samolotu, a także podróże na mecze w niemieckich miastach koleją zmniejszają emisję dwutlentku węgla o 98 proc.".
Dodajmy, że na igrzyska olimpijskie w Paryżu reprezentacje Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii i Niemiec zobowiązały się także przyjechać koleją.
15 ekologicznych organizacji europejskich zjednoczonych w ramach kampanii Travel Smart wezwało przed turniejem wszystkich uczestników Euro 2024 do zaangażowania się w podróżowanie podczas turnieju w sposób zrównoważony, do wyboru niskoemisyjnych środków transportu jak kolej w miejsce popularnych dotąd samolotów.
W liście Travel Smart do Pedro Rocha Junco, szefa hiszpańskiej federacji piłkarskiej czytamy: "Za ponad jedną trzecią emisji szkodliwych gazów na świecie odpowiada transport. Globalna emisja dwutlenku węgla i większości tych szkodliwych gazów cieplarnianych pochodzą z transportu drogowego i lotniczego. Zmiana sposobu podróżowania jest niezbędna do wypełnienia zobowiązań wynikających z umowy paryskiej planującej ograniczenie wzrostu temperatury na świecie do poziomu poniżej 1,5 stopnia Celsjusza. Piłka nożna, w tym reprezentacja Hiszpanii może odegrać ważną rolę w tej walce ze zmianami klimatu. Zachęcamy reprezentację, by stała się wzorem, aby pomóc zmienić sposób, w jaki ludzie myślą i zachowują się jeśli chodzi o przemieszczanie się. Miliony ludzi śledzą każdy krok zespołów piłkarskich".
Na trening? Rowerem
Zasadniczo ekipy, zwłaszcza z dalszych regionów (Gruzja chociażby) musiały przylecieć do Niemiec samolotami, ale dalej także podróżują koleją na kolejne spotkania. Polska nie tylko jedzie pociągiem na mecz do Berlina, ale jeszcze w trakcie zajęć treningowych zorganizowała dość spektakularnie i propagandowo przyjazd zawodników i działaczy na trening rowerami. Odbiło się to szerokim echem.
O ile w wypadku Mistrzostw Europy działania proekologiczne takie jak zmiana zasad transportu dają efekty, o tyle w wypadku mistrzostw świata to trudniejsze. W 2026 r. mundial odbędzie się na gigantycznym obszarze Kanady, Stanów Zjednoczonych i Meksyku, rekordowym w dziejach. Transport będzie tam języczkiem u wagi. W 2030 r. FIFA wymyśliła coś jeszcze straszniejszego - turniej zacznie w Ameryce Południowej, w Urugwaju, Argentynie i Paragwaju, by po kilku meczach przenieść go do Hiszpanii, Portugalii i Maroka. Wyjaśnienia tego absurdu nie ma.
Następne Euro w 2028 r. planowane jest w Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Radosław Nawrot, Hanower