Baterie litowo-jonowe odpowiadają za katastrofalny pożar. Wielki problem z przewozem elektrycznych aut statkami

Już od tygodnia na Oceanie Atlantyckim płonie statek przewożący luksusowe samochody. Strażacy mówią, że niezwykła intensywność pożaru wynika z tego, że na pokładzie jest wiele aut zasilanych akumulatorami litowo-jonowymi. To nie pierwszy przypadek, w którym elektryki i hybrydy przyczyniają się do pożaru na morzu. Ubezpieczyciele domagają się ostrzejszych środków bezpieczeństwa przy transporcie elektrycznych aut.

Pożar na statku transportującym elektryczne samochody.
Pożar na statku transportującym elektryczne samochody.AA/ABACA/Abaca/East NewsEast News

Już trzy ciężkie holowniki walczą z pożarem, który 16 lutego wybuchł na pokładzie statku "Felicity Ace". Jednostka przewoziła niemal 4 tys. samochodów z Niemiec do Ameryki. Ogień nieco przygasa, ale nadal jest tak intensywny, że strażacy nie mogą wejść na pokład jednostki. 

Statek dryfuje po oceanie w pobliżu Azorów. 22 członków załogi opuściło pokład gdy stało się jasne, że sytuacja jest nie do opanowania. Jak dotąd nie doszło jednak do wycieku paliwa ze statku, nie ma też bezpośredniego zagrożenia jego szybkim zatonięciem

Płonące akumulatory

Początkowo z pożarem walczyła jedna jednostka straży przybrzeżnej Azorów. W poniedziałek dołączyły do niej dwa duże holowniki wyposażone w sprzęt przeciwpożarowy, które przybyły z Gibraltaru. Dwa następne mają dołączyć do nich do 26 lutego. 

João Mendes Cabeças, kapitan najbliższego portu na azorskiej wyspie Faial twierdzi, że pożar traci na intensywności, zapewne dlatego, że nie zostało już wiele do spalenia. "Gdy warunki będą bezpieczne, zespół ratowniczy wejdzie na pokład w celu wstępnej oceny sytuacji" - stwierdził w oświadczeniu armator, japońska linia MOL. Uszkodzona jednostka zostanie następnie odholowana na Azory lub Bahamy. 

Strażacy twierdzą, że ogień jest podtrzymywany przez wysokie temperatury płonących w ładowni akumulatorów litowo-jonowych. Nie jest jednak jasne, czy to właśnie pożar jednego z elektrycznych pojazdów przewożonych na pokładzie mógł być pierwotną przyczyną katastrofy. Jednostki, które dołączyły do akcji ratunkowej, mają na pokładzie specjalistyczny sprzęt do gaszenia pożarów akumulatorów. 

Samochodowce w ogniu

To nie pierwszy przypadek, w którym płonące w ładowni statku samochodowe baterie litowo-jonowe przyczyniają się do katastrofalnego w skutkach pożaru. 31 grudnia 2018 r. pożar wybuchł na pokładzie płynącego z Japonii na Hawaje samochodowca Sincerity Ace. Na pokładzie było 3500 samochodów, w tym auta elektryczne i hybrydy. Cała załoga opuściła pokład, ale pięć osób zginęło, zanim dotarły do nich statki ratownicze. 

Rosnąca popularność samochodów elektrycznych i hybrydowych sprawia, że coraz częściej są one transportowane właśnie na pokładzie samochodowców, przewożących jednocześnie tysiące aut. Ale te wypadki wskazują, że transport zawierających płonące z wysokimi temperaturami akumulatory samochodów może wymagać dodatkowych zabezpieczeń, które mogą wpłynąć na koszty przedsięwzięcia i, ostatecznie, samych aut. 

Już w 2013 r. niemieckie Federalne Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Rozwoju Miast zleciło badanie w celu ustalenia, czy przewóz pojazdów elektrycznych na statkach zwiększa ryzyko pożaru na pokładzie. Eksperci ustalili, że przewóz pojazdów z napędem elektrycznym powoduje zwiększone ryzyko pożaru. "W przypadku zapalenia się akumulatora litowo-jonowego należy zauważyć, że taki pożar osiąga bardzo wysokie temperatury, wytwarza toksyczne gazy i jest nie do ugaszenia" - stwierdzało opracowanie. 

Eksperci zalecali wprowadzenie na przewożących takie samochody statkach dodatkowych zabezpieczeń, w tym wydzielenie specjalnych pomieszczeń do przewozu elektryków, wyposażonych w odpowiednie detektory i sprzęt gaśniczy. W razie pożaru, sekcja statku na której przewożone są elektryki miałaby zostać oddzielona od reszty jednostki za pomocą ściany wodnej lub metalowych grodzi. Na klasycznych samochodowcach auta są przewożone na jednym, dużym pokładzie, gdzie ogień rozprzestrzenia się szybko, dając załodze nie więcej, niż 10-15 minut na opanowanie sytuacji. Pierwotną przyczyną pożaru może być np. nieprawidłowe przymocowanie samochodu elektrycznego, który przy dużej fali może zacząć się toczyć po pokładzie, potencjalnie uszkadzając akumulator.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas