Okrucieństwo czy niezbędne badania? Spór o nowe przepisy dot. eksperymentów na zwierzętach

Co roku w Polsce eksperymentom poddawanych jest nawet ćwierć miliona zwierząt. Zatwierdzona właśnie przez sejmowe komisje zmiana ustawy, którą zaproponował resort edukacji i nauki ma - przynajmniej w teorii - ograniczyć cierpienie. - Na jednej z uczelni państwowych we Wrocławiu sparaliżowane świnki są trzymane w boksach na gołym betonie - mówi Zielonej Interii Anna Gdula, prezeska Fundacji "Lex Nova". Jej zdaniem nowe prawo ograniczy działania w obronie zwierząt.

Królik doświadczalny (zdjęcie ilustracyjne).
Królik doświadczalny (zdjęcie ilustracyjne).East NewsEast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Mateusz Czerniak, Zielona Interia: Czemu nowelizacja zaproponowana przez Ministerstwo Edukacji i Nauki wywołuje taki sprzeciw? 

Anna Gdula, Fundacja "Lex Nova": Sama nowelizacja ustawy jest konsekwencją postępowania wszczętego przez Komisję Europejską wobec Polski, w którym stwierdzono, że obecna polska ustawa dotycząca eksperymentów na zwierzętach niewystarczająco implementuje przepisy europejskie. Nowelizacja w części, która dotyczy implementacji prawa europejskiego, będzie dla zwierząt korzystna, ale resort nauki i edukacji postanowił dodać do niej coś "od siebie".

Mowa tu o przepisie całkowicie utajniającym pracę Komisji Etycznych, czyli organów, które wydają w Polsce zgodę na doświadczenia na zwierzętach. Według propozycji ministerstwa wszystkie dokumenty wytwarzane przez komisje zostałyby utajnione i obywatele nie mogliby już zdobyć informacji o sposobie działania tych komisji w trybie dostępu do informacji publicznej. Warto podkreślić, że większość doświadczeń finansowana jest z budżetu państwa, a Komisje, jako organy administracji publicznej, decydują de facto o tym, jakie doświadczenia zostaną zrealizowane, a więc sfinansowane z naszych pieniędzy.

Drugi kontrowersyjny przepis to ten uniemożliwiający organizacjom społecznym występowanie w postępowaniach o wydanie zgody, jako strona reprezentującą interes zwierząt. Mechanizm, który ministerstwo proponuje w zamian, czyli składanie tzw. zdania odrębnego mającego moc odwołania do Krajowej Komisji Etycznej, jest niezgodny z Konstytucją i narusza zasadę dwuinstancyjności organów państwowych.

To, że obecny system dobrze działa, a udział organizacji społecznych był istotnym elementem kontroli społecznej doświadczeń, doskonale pokazuje fakt, że wszystkie odwołania od decyzji lokalnych komisji do Krajowej Komisji Etycznej, złożone przez organizacje społeczne, zostały uwzględnione, a więc były zasadne.

Ministerstwo argumentuje, że reprezentacja zwierząt przez organizacje społeczne powoduje "ryzyko ujawnienia danych chronionych prawami własności intelektualnej".

To tylko pretekst, nigdy nie doszło do tego rodzaju wycieku informacji. Kwestie prawa autorskiego i prawa ochrony własności intelektualnej są już uregulowane w innych aktach prawnych. Organizacje biorące udział w postępowaniach administracyjnych obowiązuje "tajemnica postępowania", a za naruszenie takiej tajemnicy grozi odpowiedzialność zarówno cywilna, jak i karna.

Przepisy utajniające pracę komisji i likwidujące możliwość reprezentacji zwierząt przez organizacje społeczne w postępowaniu administracyjnym, mają na celu tylko i wyłącznie ochronę interesów pewnej grupy naukowców, prowadzących wątpliwej jakości eksperymenty. Niektórzy badacze już wcześniej publikowali artykuły, w których zarzucali organizacjom społecznym "blokowanie postępu nauki". Ta zmiana jest więc w ich interesie, ale moim zdaniem nie w interesie nauki, a tym bardziej dobra zwierząt.

Czyli ten argument to pani zdaniem wyłącznie wymówka?

Tak i myślę, że po prostu pewna część środowiska naukowego  się przestraszyła. W poprzedniej kadencji komisji - 2016-2020 - jedynie dwie organizacje w dwóch komisjach, działały jako strona w postępowaniach i skutecznie odwoływały się do Krajowej Komisji Etycznej. W obecnej kadencji więcej organizacji eksperckich przystępuje do postępowań, dlatego, że tak duża liczba wniosków o doświadczenie jest źle przygotowana albo nie ma dostatecznego uzasadnienia naukowego.

Podkreślę jednak jeszcze raz - gdyby organizacje społeczne blokowały doświadczenia bez żadnych podstaw, to nie zgadzałaby się z ich opiniami Krajowa Komisja, w której zasiadają autorytety naukowe, a ona zawsze uwzględniała nasze odwołania i cofała zgody na doświadczenia.

A jakie są powody odrzucania wniosków o eksperymenty? 

Niektóre po prostu nie mają wystarczającego uzasadnienia naukowego, inne są uzasadnione w niemerytoryczny sposób, a jeszcze inne źle przygotowane.

Komisja Etyczna jest organem kolegialnym, w którym zasiada 12 członków i podejmuje się w nim decyzję poprzez głosowanie, dwiema trzecimi głosów. Decyzja zależy więc po prostu od pewnego układu sił w danej Komisji. Jeżeli w danej Komisji większość ludzi ma konserwatywne podejście i uważa, że zwierzęta trzeba zawsze poświęcać w imię nauki, to taka Komisja wydaje same zgody. Natomiast w komisjach, które są nastawione bardziej "prozwierzęco", potrafi tych odmów być nawet kilkadziesiąt. Ten rozdźwięk jest bardzo duży.

Czyli nadzór organizacji społecznych jest dzisiaj głównym bezpiecznikiem, który sprawia, że niewystarczająco umotywowane eksperymenty nie są wdrażane w życie? 

Tak, bo w sytuacji, kiedy w postępowaniu nie ma organizacji społecznych... to tak naprawdę jedyną stroną tego postępowania jest ta, która wnosi o doświadczenia. Komisje składają się z sześciu naukowców, trzech humanistów i trzech przedstawicieli organizacji społecznych. I trzeba sobie zdawać sprawę, że naukowcy to są najczęściej ludzie zatrudniani przez uczelnie, a to uczelnie składają wnioski o doświadczenia. Często to samo dotyczy humanistów. To konflikt interesów. Więc jeżeli jeszcze humaniści są po stronie naukowców, to komisja jest zdominowana przez jedną stronę.

I wszyscy ten konflikt interesu akceptują?

Konflikt interesu jest też różnie interpretowany przez przewodniczących Komisji, bo niektórzy uważają, że na przykład, że jeżeli ktoś jest zatrudniony przez uniwersytet, ale na innym wydziale niż wydział składający wniosek o przeprowadzenie doświadczenia, to już konflikt interesów nie zachodzi. Jednak w praktyce to tak nie działa. Niektórzy naukowcy boją się konsekwencji zagłosowania przeciwko swojej uczelni.

A czy jest nadal jakieś pole do poprawy, jeśli chodzi o przepisy dotyczące samej możliwości przeprowadzania eksperymentów na zwierzętach i ich dobrostanu? 

Najważniejsze jest, żeby w jakiś sposób stosować nacisk na rozwój i stosowanie metod alternatywnych wobec doświadczeń na zwierzętach. Od ponad dekady przy Komisji Europejskiej działa specjalne Laboratorium ds. Walidacji Metod Alternatywnych, czyli takie miejsce, gdzie naukowcy sprawdzają, czy dana metoda alternatywna pozwala zastąpić doświadczenie na zwierzętach. Pracę na tym polu są cały czas prowadzone.

Bardzo dużo jest do zrobienia także, jeśli chodzi o warunki, jakie mają zwierzęta w laboratoriach. Często jest tak, że te warunki nie odpowiadają standardom opisów, które wnioskodawcy zawierają we wnioskach o doświadczenia. Taką sprawę właśnie mamy na jednej z uczelni państwowych we Wrocławiu, gdzie sparaliżowane świnki są trzymane w boksach na gołym betonie.

Żeby jednak wiedzieć, co się dzieje w takich laboratoriach i móc interweniować potrzebne są odpowiednie mechanizmy. W tym momencie organizacje nie mają możliwości takiej kontroli. Zajmuje się tym Państwowa Inspekcja Weterynaryjna, w której brakuje osób specjalizujących się w takiej dziedzinie, jaką są zwierzęta doświadczalne. To są ci sami inspektorzy, którzy kontrolują hodowle zwierząt gospodarskich. A jednak doświadczenia na zwierzętach to mocno specyficzna dziedzina, wymagająca specyficznej wiedzy.

Anna Gdula to prezeska Fundacji Prawnej Ochrony Zwierząt "Lex Nova", wieloletnia członkini komisji etycznej ds. doświadczeń na zwierzętach oraz lekarka anestezjolożka.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas