Wielkie gryzonie na ulicach. Śmierdzące odpady zalegają w całym mieście
W brytyjskim Birmingham na ulicach zalegają tysiące ton śmieci. To wynik strajku pracowników, którzy zajmowali się wywozem odpadów. W konsekwencji po mieście rozprzestrzeniły się szczury. Mieszkańcy skąrżą się, że zwierzęta osiągają duże rozmiary, a wcześniej ich tu nie było.

Mieszkańcy i władze Birmingham mają w mieście problem - z powodu strajku pracowników wywożących odpady na ulicach piętrzą się tysiące ton śmieci, podobno widywane są ogromne szczury, które rozeszły się po mieście i żerują na zalegających śmieciach. Kolejnym problemem jest brzydki zapach, który unosi się ze wciąż rosnącej górą śmieci.
Śmieci na ulicach Birmingham. Smród i gryzonie
Członkowie związku zawodowego Unite przeprowadzili w styczniu i lutym akcje strajkowe, a 11 marca ogłosili całkowity, bezterminowy strajk. To protest przeciwko planom likwidacji niektórych stanowisk i obniżkom płac.
Od tamtej pory na terenie miasta zamieszkanego przez blisko 1,2 mln osób zgromadziło się kilkanaście tysięcy ton odpadów. "Guardian" szacuje, że to ok. 17 tys. ton.
Związkowcy mają głosować nad propozycją zakończenia kryzysu. Utworzono tymczasowe punkty zbiórek odpadów. Choć pracownicy ciężko pracują, kryzys nie został nadal zażegnany.

Rosnące góry śmieci wywołują coraz większe niezadowolenie mieszkańców. Ich frustrację wzmaga przykry zapach, który utrudnia codzienne funkcjonowanie. Mieszkańcy w wywiadzie dla BBC powiedzieli ponadto, że odkąd góry śmieci rosną, "szczury zaczęły urządzać sobie imprezy na trawie". Wcześniej ich nie było, mówią.
W ubiegłym tygodniu na posiedzeniu rady miasta pojawił się mężczyzna w przebraniu szczura, który pytał, kiedy radni poradzą sobie z kryzysem.

Miasto nie może sobie poradzić z kryzysem
Pod koniec marca radni Birmingham wprowadzili na ulice dodatkowe pojazdy do wywożenia śmieci. O sprawie miasta dyskutuje się obecnie na szczeblu krajowym, a nawet międzynarodowym. Politycy brytyjscy rozważają możliwość skorzystania z pomocy strategicznej wojska, które w sytuacjach kryzysowych pomaga społecznościom. Taką możliwość zaproponowała wicepremierka Angela Rayner, kierująca ministerstwem ds. mieszkalnictwa.
Angela Rayner zaznacza, że trwający spór niesie ze sobą zagrożenie dla zdrowia publicznego.