Znaleźli sposób, aby uniknąć ataku rekina. Zaskakująco proste rozwiązanie
Australia jest miejscem, gdzie co jakiś czas zdarzają się ataki rekinów na ludzi. Nie jest ich dużo, nie tak wiele jak chociażby u południowych brzegów Afryki czy w Morzu Czerwonym. To jednak Australijczycy właśnie odkryli sposób, aby zredukować szanse na atak rekina. Jest zaskakująco prosty, ale nie wiadomo, czy uda się go spopularyzować na szeroką skalę.
Zdaniem naukowców rekiny nie atakują ludzi bez powodu. Człowiek nie znajduje się w stałym jadłospisie żadnego z gatunków rekinów, także żarłacza białego uchodzącego za największego drapieżnego przedstawiciela tej grupy.
Rekiny mylą surferów z ofiarą
Żarłacz biały poluje na morskie ssaki, zwłaszcza uchatki, słonie morskie czy foki. Nie od dzisiaj wiadomo, i potwierdzają to badania naukowe, że żarłaczom białym zdarza się mylić sylwetki ludzi z potencjalnymi ofiarami. Zwłaszcza sylwetki surferów na deskach zlewają im się z konturami płetwonogich, które są dla wodnych drapieżników przysmakiem.
Wiele wypadków, zwłaszcza z udziałem właśnie żarłaczy białych jest tym spowodowanych, a wybrzeża Australii są chętnie odwiedzane przez miłośników pływania z deską. Perth na zachodzie kraju to ich mekka, ale surferzy pływają też na wschodzie Australii, w rejonie Sydney i Wielkiej Rafy Koralowej.
Żarłacze białe lubią brzegi południowej Afryki
Badania opublikowane w "Current Biology" na temat błędnej identyfikacji ofiar przez rekiny, szczególnie żarłacze białe, mają więc nie tylko poznawcze, ale i bardzo praktyczne znaczenie. Przeprowadzili je Australijczycy z Uniwersytetu Macquarie w Sydney.
Co ciekawe jednak, nie bazowali oni na rekinach pływających u brzegów Australii. Tam akurat żarłaczy białych jest niewiele. Pojawienie się ich u australijskich wybrzeży jest sporym wydarzeniem, o czym pisaliśmy w Zielonej Interii.
Australijczycy skierowali się tam, gdzie tych ryb jest znacznie więcej i gdzie regularnie polują w pobliżu kolonii płetwonogich - do wybrzeży Afryki Południowej. Układ prądów morskich i ukształtowanie wybrzeży Republiki Południowej Afryki, Namibii, a nawet Angoli powoduje, że kolonii ssaków morskich jest tam sporo i to przyciąga drapieżne ryby.
W badaniu prowadzonym przez Australijczyków wykorzystane zostały wabiki w kształcie uchatek powszechnie występujących na styku dwóch oceanów - Atlantyckiego i Indyjskiego. Kontury zostały jednak podświetlone lampami LED.
Ustawienie oświetlenia od spodu skutecznie zakłóciło rozpoznawanie sylwetek dryfujących na powierzchni przez rekiny. Efekt? Drapieżniki po prostu nie atakowały.
Rekiny bazują na (słabym) wzroku
Te eksperymenty jednoznacznie potwierdziły, że unosząca się na powierzchni morza sylwetka widziana przez rybę od spodu jest podstawą podejmowania przez drapieżnika decyzji. Rekiny na pewno szukają kształtów, które wyraźnie odcinają się od powierzchni morza.
Tak zostały zaprogramowane - potencjalna ofiara jest ciemna, w odróżnieniu od jasnego tła, więc ryba nie ma problemów z oceną. Zarazem jednak australijscy naukowcy z Sydney dowiedli, że żarłacz biały ma znacznie słabszą ostrość widzenia niż chociażby ludzie i wiele innych zwierząt.
To powoduje, że rekin nie ma szans, by odróżnić widzianą od spodu sylwetkę uchatki czy słonia morskiego od sylwetki pływaka na desce albo materacu. To dlatego myli człowieka ze stworzeniami morskimi i atakuje także ludzi. Atak jest w tej sytuacji wynikiem pomyłki i błędnej identyfikacji wzrokowej, a może skończyć się tragicznie, gdyż siła natarcia i nacisku szczęk żarłacza białego jest ogromna.
Kolejne badanie udowodniło także, że rekiny mają problem z rozpoznawaniem dużej palety kolorów. Bazują na relacjach między jasnymi a ciemnymi odcieniami. I to jest klucz do unikania ich ataków.
Jak uniknąć ataku rekina? Deski z diodami LED
Odpowiednie oświetlenie desek czy materaców od spodu sprawia, że zwierzęta traciły zainteresowanie potencjalnym celem - zauważają badacze. Po prostu nie widziały go dobrze, nie rozpoznawały, więc nie atakowały.
Poziome pasy światła emitowanego przez lampy LED odstraszały rekiny w tym sensie, że sylwetka celu stawała się dla nich szersza. Traciła charakterystyczne kształty kojarzące się zwierzętom z ofiarami, jakie znają.
To cenna wiedza, aczkolwiek trudno powiedzieć, czy uda się ja wykorzystać praktycznie. Oświetlenie przedmiotów, na których pływają w morzu ludzie wymagałoby zastosowania źródła energii, np. baterii. Niestety w przypadku desek surfingowych może to nie być takie proste.
Pamiętajmy, że surfing jest sportem, gdzie liczy się każdy gram sprzętu, który na dodatek musi być idealnie wyważony. Kolejnym wyzwaniem byłoby też zapewnienie wodoodporności zarówno baterii, jak i LED-owych lamp odstraszających rekiny. Wiązałoby się to także z wyższym kosztem produkcji desek surfingowych.
Jednak, jak mówią ichtiologowie, to najskuteczniejszy sposób, aby rekin dał spokój pływakom i surferom i nawet nie pokwapił się do natarcia.