Wyciągnęli z bagna 20 ton węży. Przełom w walce z inwazyjnym pytonem
To może być przełom w walce Florydy z wielką inwazją ogromnych węży - mówią naukowcy. Pytony birmańskie w ponad 30 lat opanowały i mocno zmieniły tamtejsze środowisko. Łowcom węży z Florydy udało się wyłowić zwierzęta o łącznej masie 20 ton.

W skrócie
- Floryda zmaga się z inwazją ogromnych pytonów birmańskich, które przejęły lokalny ekosystem przez ponad 30 lat.
- Władze stanu usunęły już węże o łącznej masie 20 ton, co pokazuje skalę problemu.
- Pytony nie mają naturalnych wrogów na Florydzie, polują nawet na aligatory i znacząco zmieniają miejscową faunę.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
To pokazuje, z jakiej skali inwazją mamy do czynienia na Florydzie, gdzie nie było dotąd dużych dusicieli, a już zwłaszcza nie było pytonów. To przecież węże azjatyckie, a pyton birmański to zwierzę mieszkające nie tylko w Birmie, ale także Indiach, Nepalu i Bangladeszu, jak również w całych Indochinach, południowych Chinach i na wyspie Hajnan, a także na wielu wyspach Indonezji.
Przed laty uważano go jedynie za podgatunek pytona tygrysiego, ale dzisiaj jest klasyfikowany jako pełnoprawny gatunek dusiciela, osiągający nawet ponad 5 metrów długości. Rekordowy osobnik mierzył 5,79 m.
Naukowcy uważają, że mogą się trafić jeszcze dłuższe i to właśnie w Ameryce, dokąd pytony te trafiły jako gatunek inwazyjny. Mają dogodne warunki, brakuje naturalnych konkurentów i jest mnóstwo pokarmu.
Pytony zagnieździły się nie tylko na bagnach Everglades, ale i w całej Florydzie. Są wielką plagą, bo zmieniają ekosystem i polują na wiele miejscowych zwierząt, łącznie z aligatorami.
Wielkie węże uciekły ze sklepów w czasie huraganu
Jak to się stało, że azjatyckie pytony pojawiły się na Florydzie? Przyczyniła się do tego niefortunna historia z 1992 r. To wtedy nad oceanem uformował się huragan Andrew i z wielką mocą uderzył w wybrzeża Florydy.
Pod koniec sierpnia przez kolejne pięć dni pustoszył wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Miami zalało wówczas przeszło cztery metry wody, a opad osiągnął 25 cm, czyli tyle, ile podczas huraganu Katrina w Nowym Orleanie. Porywy wiatru osiągały około 269 km/h. Niewiele mogło się ostać.

Z terrariów sklepów zoologicznych uwolniło się wówczas sporo węży, w tym pytonów. Były to gady z prywatnej kolekcji przeznaczone na sprzedaż. Przetrwały huragan, burzę i okazało się, że warunki panujące na Florydzie bardzo im odpowiadają. Zadomowiły się, o czym informowaliśmy w Zielonej Interii.
Zdaniem herpetologów to jednak niejedyna przyczyna. Powody inwazji są zapewne bardziej złożone, niemniej jest ona wielkim problemem w tej części USA. Walka z pytonami trwa na Florydzie od kilkudziesięciu lat. Co rusz organizowane są obławy na te gady, w trakcie których łowcy zdobywają nagrody. To nawet 10 tys. dolarów dla najskuteczniejszego łowcy węży.
Jedna samica pytona składa 100 jaj rocznie
Corocznie znika z Florydy po 100-200 węży, ale to wciąż za mało. Jedna samica pytona składa bowiem do 100 jaj w sezonie. Jednakże teraz Conservancy of Southwest Florida ogłosiło, że doszło do pewnego przełomu. Udało się wyciągnąć z bagien Everglades pytony o łącznej masie 20 ton.
"The Guardian" donosi o nowych metodach lokalizacji gadów, skupiających się zwłaszcza na samicach zdolnych do rozrodu. Ten wypada jesienią i zimą, aż do kwietnia. Wtedy telemetria radiowa pozwala na ustalenie pobytu dużych pytonów i usunięcie ich ze środowiska.
Problem polega na tym, że wiele zwierząt mieszka w terenach bardzo trudno dostępnych. Wybierają mokradła, odludne okolice z dala od dróg. Dotarcie tam, by znaleźć zlokalizowanego węża, wymaga zatem wsparcia z powietrza, zwłaszcza śmigłowców. A to są duże koszty.

Pytonów nie uda się już usunąć zupełnie
I tak jednak niższe niż straty w środowisku, a naukowcy z Conservancy of Southwest Florida przyznają, że z pomocą przychodzą media społecznościowe. Filmy z pytonami przynoszą konkretne odsłony i zyski, pozwalające na zorganizowanie łowów na gady. Tylko podczas jednej takiej sesji w zeszłym roku niemal 900 poszukiwaczy wyłapało 195 pytonów w ciągu 10 dni. To najwyższa dotąd skuteczność.
"The Guardian" cytuje słowa, które wypowiedział Mike Kirkland, koordynator z Uniwersytetu Florydzkiego ds walki z pytonami. Jego zdaniem nie ma już fizycznej możliwości, by wyeliminować wszystkie dusiciele z bagien Florydy. Zapewne zostaną tam na zawsze.
Celem jest jednak takie zmniejszenie ich liczby, by rodzime gatunki zwierząt dostały szansę na odbudowanie swych populacji. Przyrodnicy są blisko, a wtedy może uda się znaleźć jakiś balans między wrośniętym już w ekosystem gatunkiem inwazyjnym a tymi, które od wieków żyją na Florydzie naturalnie.