Wybrali się na ryby. Mogli nie mieć zezwolenia. Konsekwencje są tragiczne
Na fatalny pomysł wpadli mieszkańcy pogranicza Indii i Bangladeszu, gdzie znajduje się rozległa delta rzek Ganges i Brahmaputra. Postanowili w tych rozlewiskach połowić ryby. Teraz władze sprawdzają okoliczności tej wyprawy, bowiem zakończyła się śmiercią jednego z wędkarzy. Zaatakował go tygrys, przyjaciele niewiele mogli zrobić.
Rejon delty Gangesu i Brahmaputry to jeden z najgęściej zaludnionych obszarów świata. Tu znajduje się Bangladesz, który zamieszkuje ponad 1000 osób na jednym kilometrze kwadratowych. Państwo dwa i pół raza mniejsze od Polski ma przez to ponad 150 milionów mieszkańców, czyli czterokrotnie więcej niż my.
Nie koniec na tym, bowiem po indyjskiej stronie leży Kalkuta - jedno z największych miast Indii i największych w Azji. Wydawać by się więc mogło, że nie ma tu miejsca dla dzikich zwierząt. To jednak nieprawda. Delta Gangesu i Brahmaputry stwarza kapitalne warunki przyrodnicze, rozlewiska i bagna, także lasy namorzynowe. Tu znajduje się także Park Narodowy Sundarbanów, gdzie rośnie największy na świecie las namorzynowy i gdzie znajduje się także najliczniejsza populacja tygrysów bengalskich na świecie.
Tygrysy wyspecjalizowane w polowaniu w wodzie
To tygrysy, które wyspecjalizowały się do życia w takich warunkach na podmokłym terenie. Świetnie się w nim poruszają, znakomicie pływają. Kiedyś zamieszkiwały ten teren, który był podmokłą dżunglą. Teraz to park stworzony dopiero w 1984 roku, znajdujący się pod ochrona konwencji ramsarskiej zajmującej się terenami wodno-błotnymi.
Na takim terenie, który dodatkowo chroni lista UNESCO, nie wolno łowić ryb bez pozwolenia. Dlatego teraz służby indyjskie badają, czy trzech mężczyzn, którzy wybrali się na połów w tym parku miało pozwolenie. Tu już nie chodzi tylko o możliwe naruszenie przepisów o ochronie przyrody, ale także o względy bezpieczeństwa, o czym wędkarze się sami przekonali.
Świetnie pływające i dostosowane do życia w namorzynach tygrysy bengalskie, a także mieszkające tu wielkie krokodyle różańcowe i wiele innych zwierząt stwarza spore ryzyko dla ludzi. W tym wypadku zginął 47-letni mężczyzna, gdy tygrys bengalski zaatakował całą trójkę. Zaatakował ją wtedy, gdy znajdowali się na łodzi i myśleli, że są bezpieczni. Tygrys dopadł ich i porwał jednego z wędkarzy. Koledzy relacjonują w "Millenium Post", że przypadek zdecydował, iż padło na niego. Kot próbował zaciągnąć łup w namorzyny i las, ale gęsta roślinność mu to uniemożliwiła.
Zdaniem policji, człowiek już nie żył w tym momencie. Zginał na miejscu, od pierwszego ataku zwierzęcia. Trwa śledztwo.