Szkielet wieloryba stoi w muzeum 26 lat. I coś z niego wycieka
Sporo miejsca wymaga w każdym muzeum historii naturalnej szkielet wieloryba, zwłaszcza tak dużego jak płetwal błękitny. I robi on zawsze wielkie wrażenie. Ten umieszczony w New Bedford Whaling Museum w USA robi wrażenie z jeszcze jednego powodu. Po 26 latach szkielet cieknie.
Ten szkielet należy do płetwala błękitnego, czyli największego zwierzęcia świata. Największe płetwale błękitne osiągają nawet 35 metrów i wagę 180 ton. Ten z muzeum New Bedford Whaling Museum w stanie Massachussetts w USA mierzy 20 metrów. Stoi tu od 26 lat.
Wieloryby przez całe dziesięciolecia były masakrowane przez statki wielorybnicze, które chwytały je i zabijały dla mięsa, kości, fiszbinów, ale głównie dla oleju. Te ssaki są nim wypełnione i wytapianie wyciągniętych z wody ciał waleni na olej było powszechną praktyką aż do zaprzestania polowań.
Płetwal błękitny został objęty ochroną w 1966 roku, w chwili gdy został niemal całkowicie wybity. W pierwszej połowie XX wieku wielorybnicy zabili do pół miliona tych ssaków, z czego tylko w sezonie 1930 i 1931 - aż ponad 30 tysięcy. Można powiedzieć, że ochrona przyszła w ostatnim momencie (Związek Radziecki dołączył do moratorium w sprawie płetwali błękitnych dopiero w latach 70.), bo niewiele brakowało, abyśmy stracili te największe ssaki świata i to w chwili, gdy olej można dzisiaj pozyskiwać z innych źródeł niż ciała wielorybów.
Szkielet płetwala błękitnego przecieka
A że one w niego obfitują pokazuje sytuacja z Massachussets. Wystawiony tam ćwierć wieku temu szkielet zwierzęcia wydaje się być już jedynie kośćmi, pozbawionymi tkanek miękkich, w tym tkanki tłuszczowej. Na dodatek kośćmi stojącymi w pomieszczeniu od bardzo dawna. A jednak okazuje się, że w jakimś sensie one wciąż żyją.
Ze szkieletu płetwala wypływa bowiem olej. Metodycznie, od dawna wycieka kropla po kropli i muzeum postawiło nawet specjalne naczynia do wychwytywania tej substancji. Zapełniają się one olejem, a prezenter radiowy Chris Arsenault zwierzył się stacji CBS, że podczas wizyty w muzeum coś skapnęło mu na kark. Była to brązowa ciecz, którą zmył. Teraz żartuje, że nigdy nie zwiedza wiszących pod sufitem wielkich szkieletów wielorybów z zadartą głową i otwartymi ustami.
Ta sytuacja jest dość niecodzienna, ale w gruncie rzeczy pokazuje, jak przesycone olejem jest ciało wieloryba, także jego kości, które uwalniają ciecz wiele lat po śmierci. Zazwyczaj rozkład ciał martwych wielorybów odbywa się na dnie morza, dokąd opadają kości. Ten osobnik został wyciągnięty na pokład łodzi, olej nie miał szans opuścić szkieletu w sposób naturalny.
To także okazja, by zbadać właściwości wielorybiego tłuszczu nawet po latach po śmierci zwierzęcia. Wiemy, że używano go jako opał, do lamp i w medycynie. Były także przydatne do tworzenia środków wybuchowych jak nitrogliceryna, gdyż zawierają glicerol.
Zdaniem muzeum, olej będzie wyciekał ze szkieletu walenia jeszcze przez 30-40 lat, aż wypłynie cały.