Polak podszedł niebezpiecznie blisko morsa. Zapłaci potężny mandat

Norweskie służby poinformowały o mandacie nałożonym na turystę z Polski. Mężczyzna zwiedzający Svalbard zbliżył się do morsa na niebezpiecznie małą odległość. Za zakłócenie spokoju zwierzęcia grozi mu teraz potężny mandat w wysokości kilku tysięcy złotych.

Turysta z Polski, który na Svalbardzie za bardzo zbliżył się do morsa został ukarany grzywną w wysokości ok. 4,5 tys. zł
Turysta z Polski, który na Svalbardzie za bardzo zbliżył się do morsa został ukarany grzywną w wysokości ok. 4,5 tys. zł123RF/Gubernator Svalbardu/BBC123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Do sytuacji doszło w środę, 24 kwietnia na Svalbardzie. Jak poinformowały norweskie służby, turysta z Polski zakłócił spokój morsa leżącego na lodzie. Podszedł na tyle blisko, że świadkowie zdarzenia zaalarmowali o tym władze.

Norwegia. Polak ukarany grzywną za bliskie podejście do morsa

Zgłoszenie dotarło do biura Gubernatora Svalbardu. To najwyższa funkcja administracyjna na archipelagu, do której należą też zadania zwyczajowo wykonywane przez policję.

Oprócz osób postronnych opisywane wydarzenie widzieli także pracownicy biura gubernatora i wkrótce Polak został zatrzymany. Nałożono na niego grzywnę o równowartości ok. 4,5 tys. zł.

Mężczyzna naruszył lokalne przepisy środowiskowe, które mówią, że ludzie powinni poruszać się na Svalbardzie w taki sposób, aby nie zakłócać niepotrzebnie dzikiej natury i dzikich zwierząt. Turysta z Polski przyjął mandat.

Gubernator Svalbardu przypomniał wszystkim, żeby utrzymywali bezpieczny dystans od morsów, które przebywają na archipelagu. Zapewni to spokój zwierzętom i sprawi, że nie będzie dochodziło do niebezpiecznych sytuacji - podkreślono.

Norweskie służby bardzo poważnie podchodzą do każdego przypadku niepokojenia morsów. W 2022 r. zrobiło się głośno o samicy nazwanej Freya, która chętnie odwiedzała port w Oslo, wylegując się na zadokowanych tam łodziach.

Ze względu jednak na ogromne zainteresowanie ze strony mieszkańców i turystów sytuacja zaczęła robić się coraz bardziej niebezpieczna. 600-kilogramowa morsica Freya wracała do portu mimo prób relokacji. Lokalne władze zadecydowały wówczas, że dla dobra ludzi zwierzę trzeba zabić.

Rok później w porcie w Oslo stanął pomnik upamiętniający samicę morsa, która straciła życie przez ciekawskich gapiów.

Aktywiści "Ostatniego Pokolenia" przepuszczają karetkę na sygnalemateriały prasowe
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas