Największa erupcja w dziejach USA. Uniósł się pył wulkaniczny sprzed 45 lat
Silne wiatry, które zaczęły wiać w niektórych częściach stanu Waszyngton, poderwały pył wulkaniczny, który osiadł podczas gigantycznej erupcji wulkanu w 1980 roku. Służby powiadomiły, że spowodowało to zamglenie i pogorszenie jakości powietrza. Wybuch wulkanu z 18 maja 1980 roku był najbardziej niszczycielskim w historii Stanów Zjednoczonych, zarówno biorąc pod uwagę straty w ludziach, jak i straty ekonomiczne.

W skrócie
- Silne wiatry w stanie Waszyngton wzbiły w powietrze pył wulkaniczny z erupcji Mount St. Helens z 1980 roku.
- Zjawisko to pogorszyło jakość powietrza i widoczność oraz stanowi potencjalne zagrożenie dla zdrowia.
- Erupcja z 1980 roku była największą wulkaniczną katastrofą w historii Stanów Zjednoczonych, a jej skutki odczuwalne są do dziś.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Służby geologiczne, United States Geological Survey (USGS) podały, że w ostatnich na skutek wystąpienia silnego wiatru w powietrze uniosły się drobne cząstki popiołu, które powstały w 1980 r. podczas gigantycznej erupcji na Mount St. Helens. Wulkan w stanie Waszyngton jest jednym ze 160 wulkanów pacyficznego pierścienia ognia. To zarazem jeden z młodszych i najbardziej aktywnych wulkanów w holocenie w Górach Kaskadowych.
Erupcja w 1980 r. miała bardzo daleko idące skutki dla przyrody, ale i rozumienia procesów zachodzących podczas erupcji wulkanicznych.

Silny wiatr wzbił w powietrze popiół z erupcji z 1980 r.
Piloci zgłaszali w tym rejonie obecność zawieszonego popiołu, który można uznać za potencjalnie niebezpieczny dla zdrowia, pogarsza się też znacznie widoczność.
Zjawisko resuspensji występuje sporadycznie w tym rejonie, zwłaszcza podczas silnego wiatru i suszy, a taka panuje obecnie w tej części Stanów Zjednoczonych. Sytuacja zaczyna się poprawiać, ilość pyłu w powietrzu maleje - informuje USGS i dodaje, że obecny w powietrzu pył nie jest wynikiem niedawnej aktywności wulkanicznej.
"Popiół wulkaniczny z lat 80. XX wieku unosi się z powrotem w powietrze z powodu silnych wschodnich wiatrów" - podały służby.

Erupcja, jakiej nie było w historii
To była największa w historii erupcja wulkaniczna na terenie Stanów Zjednoczonych. Skutki erupcji potocznie nazywanej, choć błędnie, Góry św. Heleny (ang. Mount St. Helens) były widoczne w 48 kontynentalnych stanach. Wybuch przekroczył pod względem destrukcyjnych skutków, mocy i wyrzuconego materiału erupcję szczytu Lassen w Kalifornii z 1915 r.
Przez dwa miesiące erupcję wulkanu poprzedzała seria trzęsień ziemi i towarzyszące jej wydobycie pary wodnej wynikające z nacieku magmy tuż pod powierzchnią góry. Trzęsienie ziemi wywołało poważne obsunięcie terenu na północnej stronie góry, tym samym odsłaniając na wpół stopniałą skałę przepełnioną gazami i parą wodną. Zaraz po tym magma eksplodowała pod postacią bardzo gorącego materiału wulkanicznego, a wulkaniczna chmura skierowała się w stronę jeziora Spirit.

Pojawiły się ogromne ilości błota, ponieważ lód i śnieg z lodowców, które znajdywały się na szczycie góry zaczął się bardzo szybko topić. Prawie trzy miliardy metrów sześciennych skał stoczyło się wraz z lawiną w dół.
Szacuje się, że erupcja doprowadziła do śmierci niemal 60 osób, zginęły tysiące zwierząt.
Szkody oszacowano na ponad miliard dolarów. Zbocze Góry św. Heleny na zawsze pozostało uszkodzone, a erupcja spowodowała utworzenie krateru w kształcie podkowy. Obszar jest teraz objęty ochroną w ramach Narodowego Pomnika Przyrody Mount St. Helens (Mount St. Helens National Volcanic Monument).
W 1980 r. odnotowano jeszcze pięć eksplozji. Doszło do 21 erupcji. Do 2005 r. wulkan pozostał nadal aktywny. Jego eksplozje były już mniejsze, ale charakteryzowały się silnymi wybuchami popiołu oraz przepływami lawy, która tworzyła nowe kopuły wulkaniczne.