Ogromny orzeł nagle zmienił cel. Zaczął polować na ludzi

Maorysi zamieszkujący Nową Zelandię przyznają to sami - sprowadzili kłopoty na swoje głowy na skutek własnych działań. Wybili podstawowy cel ataków wielkiego drapieżnego orła, a wtedy on - siłą rzeczy - wybrał ofiarę zastępczą. Ludzi. Polował na nich, mamy na to poszlaki.

Rzeźba ogromnego orła Gwaihira zainstalowana w Nowej Zelandii. Nawiązuje do Tolkiena, ale i do orła Haasta
Rzeźba ogromnego orła Gwaihira zainstalowana w Nowej Zelandii. Nawiązuje do Tolkiena, ale i do orła HaastaMARTY MELVILLEEast News

U Tolkiena we "Władcy Pierścieni" wielki orzeł Gwaihir to największy i najszybszy z Wielkich Orłów. Były to rozumne ptaki o wielkich rozmiarach stworzone przez Króla Wichru Manwëgo i Królową Ziemi Yavannę. John Tolkien wplótł te wielkie ptaki do swej historii pod wpływem wielu legend opowiadających o ogromnych, powietrznych drapieżnikach. Tak wielkich, że mogłyby upolować człowieka.

Ptaki wielkie jak w legendach i u Tolkiena

To chociażby mit o ptaku Roku z "Baśni 1001 nocy" oraz drugiej wyprawy Sindbada Żeglarza - ptaku tak wielkim, że porywał słonie. O tym ogromnym orle wspominać miał nawet Marco Polo po powrocie z Azji. Opisywał on, że jego szpony miały dwanaście kroków długości, a orzeł był tak silny, że "chwyci słonia w szpony i uniesie go wysoko w powietrze, a następnie zrzuci, roztrzaskując go na kawałki; zabiwszy go, ptak spada na niego i zjada go bez pośpiechu". Nie wiemy, skąd Marco Polo wytrzasnął te doniesienia, zapewne z arabskich i perskich legend.

Wielki ptak Rok miał unosić bez trudu słonieCarl Maurice Detmold Wikimedia Commons

W każdym razie mity o wielkich ptakach dotyczą wielu kultur, ale akurat w tak mocno związanej ze światem "Władcy Pierścieni" Nowej Zelandii stały się szczególnie ważne. Co więcej, tam rzeczywiście opierają się na prawdzie. Tutaj opowieści o wielkich orłach porywających i zjadających ludzi nie są wymysłem. Naukowcy nie mają co do tego wątpliwości.

Brakuje bezpośrednich dowodów, np. fragmentów szkieletów dawnych mieszkańców Nowej Zelandii pogruchotanych i objedzonych przez orły, ale są poszlaki. One wskazują na to, że dawne powietrzne olbrzymy nowozelandzkie były ludojadami.

Orły polujące na ludzi to nie mity

Dzisiaj ze strony nawet największych ptaków drapieżnych nie grozi ludziom wielkie niebezpieczeństwo. Owszem, niektóre z nich są dość silne, by porwać nawet dziecko, np. orły przednie czy wojowniki, ale takie przypadki raczej nie zdarzają się często.

Ataki ptaków szponiastych na ludzi są sporadyczne, niekiedy wyolbrzymione i niepotwierdzone. W wypadku orła z Nowej Zelandii mówimy jednak zapewne o regularnym procederze, który rzeczywiście mógł zagrażać dawnym Maorysom i mocno utkwił w ich historiach i legendach.

Mowa o orle Haasta, w wypadku którego określenie "orzeł" jest mocno nieprecyzyjne i służy raczej podkreśleniu siły i ogromu tego drapieżnika. Paradoksalnie, ten wymarły już gatunek nie był orłem, a... orzełkiem. Nie należał do rodzaju Aquila, który obejmuje np. naszego orła przedniego, ale do rodzaju Hieraaetus, którego przedstawiciele żyją na świecie do dzisiaj. To właśnie orzełki.

Orzeł przedni ma sporo ponad 2 metry rozpiętości skrzydeł i waży ponad 6 kg (samica), podczas gdy np. orzełek afrykański z sawann Afryki - niecałe półtora metra i jakieś półtora kilo wagi. Łapie raczej małe kręgowce, np. gryzonie, zajęczaki, jaszczurki, gustuje mocno w wężach, chwyta tez inne ptaki. To powietrzny drapieżnik wagi średniej, nie najcięższej.

Część orzełków mieszka także w Oceanii. Orzełek australijski jest jeszcze mniejszy od afrykańskiego krewniaka, chwyta małe torbacze i gady na otwartych terenach Australii. Na podobne ofiary poluje orzełek nowogwinejski z Nowej Gwinei, Moluków i innych pobliskich wysp Indonezji.

Orzełek włochaty rzadko pojawia się w Polsce. Tu osobnik z HiszpaniiOscar Diez Martinez / BiosphotoEast News

Jeden z orzełków mieszka nawet w Polsce, to bardzo nieliczny u nas orzełek włochaty - ptak nieco większy od jastrzębia o mocno porośniętych piórami nogach, związany zwłaszcza z południową Europą. To one są najbliższymi krewnymi wielkiego orła Haasta z Nowej Zelandii.

W zasadzie należałoby powiedzieć - orzełka Haasta, gdyby nie to, że rozmiary tego olbrzyma trochę nie pasują do tego określenia. Owszem, nowozelandzki ptak był orzełkiem, ale orzełkiem bardzo dużym.

Nie chodzi tylko o rozpiętość skrzydeł, chociaż ta przekraczała dwa i pół metra, a zatem była większa niż u orła przedniego, a nawet niż u bielików. Istotniejsza jest masa ptaka. Samica orła Haasta (samice często są większe u szponiastych) ważyła do 18 kg, trzy razy tyle co orzeł przedni. To masa większa od kondora wielkiego.

Masa miała ogromne znaczenia w związku z prawami fizyki, którym i ten ptak przecież podlegał. Orzeł, czy też orzełek, Haasta wyspecjalizował się w polowaniu na zdobycz znacznie od siebie większą, wielokrotnie nawet większą.

Nie za bardzo miał wyjście, bo dawna fauna Nowej Zelandii była pozbawiona ssaków. Do dzisiaj w tym miejscu na świecie znajdziemy jedynie dwa gatunki rodzimych ssaków lądowych, to dwa nietoperze. Ptaki zajęły ich miejsce, ich niszę, zaczęły nawet w ramach konwergencji upodabniać się do ssaków i zachowywać jak one.

Wśród nich - także te największe. Przed laty bowiem tereny Nowej Zelandii zamieszkiwały jedne z największych ptaków w dziejach - moa.

Moa były wielkimi ptakami zamieszkującymi Nową ZelandięJA CHIRINOSEast News

Wobec braku konkurencji moa stworzyły na Nowej Zelandii wiele form, zawsze o sporej wielkości. Poszczególne gatunki mierzyły od półtora metra po 3,6 metra wysokości, jak to miało miejsce w wypadku Dinornis robustus - najwyższego ptaka w dziejach.

Nielotne, dwunożne moa wymarły zapewne do XV w. Rok 1440 ustawia się często jako datę graniczną zagłady tych olbrzymów, aczkolwiek wiele z nich zniknęło wcześniej. Ma to związek z pojawieniem się Maorysów.

Pierwsi ludzie dotarli do nowozelandzkich brzegów między 925 a 1280 r., tak się przyjmuje. Po napotkaniu wielkich moa, wobec braku innych dużych zwierząt, zaczęli na nie intensywnie polować. Aż po kilkuset latach moa zniknęły.

Zarazem zniknęło podstawowe i w zasadzie jedyne źródło pożywienia dla orła Haasta. Wielki powietrzny drapieżnik wyspecjalizował się w łowach na tak wielką zdobycz jak żaden inny gatunek szponiastego ptaka na świecie.

Orły przednie i inne gatunki potrafią porywać z ziemi zwierzęta wielkości sarny czy kozicy, ale jednak moa były wielokrotnie większe. Ważyły nawet ćwierć tony. Nie było mowy o uniesieniu takiej masy mięsa w powietrze, nawet przez zwierzę tej wielkości i tej siły jak orzeł Haasta.

On jednak opracował prawdopodobnie technikę uderzania na moa z powietrza z wielką prędkością i siłą. Jego kilkanaście kilogramów masy połączone z dużą prędkością nurkowania mogło być zabójczym ciosem nawet dla największej ofiary. Orzeł Haasta mógł na nie uderzać z powietrza, trafiać szponami w newralgiczne miejsca, jak naczynia krwionośne, i tak zabijać. To wymagałoby dużej siły i manewrowości.

Orzeł Haasta zapewne polował na duże moaJan MegahanWikimedia Commons

Nie wiemy dokładnie, jak orzeł Haasta polował na moa, ale robił to. Zjadał padłe ptaki, ale także zabijał. Innego pokarmu tu nie było, chyba że kilka mniejszych nowozelandzkich ptaków. Niewykluczone, że w toku ewolucji ten orzeł opracował zupełnie unikalną technikę łowów na tak dużą zdobycz.

Kiedy moa wymarły, ta technika i przystosowanie na niewiele już mu się przydawały. Zdobycz zniknęła, wytępiona przez Maorysów. Nie było co jeść. Chyba, że... szpony i dziób orła zostałyby wycelowane w jedyną dwunożna zdobycz, jaka pozostała mu po XV w. na Nowej Zelandii. W ludzi.

Mity o ptakach atakujących ludzi z powietrza były przez lata mocno obecne na Nowej Zelandii, aż na początku XXI w. naukowcy przeprowadzili badania, z których wynikało, że nie są jedynie baśniami.

Orzeł Haasta rzeczywiście prawdopodobnie polował na ludzi. Takie konkluzje opublikowano na łamach "Journal of Vertebrate Paleontology". Wynika z nich, że orzeł być cięższy, niż myślimy (nawet 18 kg).

Analizy siły jego szponów wskazują na to, że potrafił je bardzo mocno zacisnąć. Tak mocno, że przerywał nie tylko skórę, mięśnie i naczynia krwionośne, ale nawet kości. Ptak mógł łamać kręgosłup, miednicę, a ofiara umierała szybko. Wówczas mógł się posilić bez konieczności unoszenia nadzwyczajnie ciężkiej zdobyczy, jak muszą to robić orły przednie. To działało nie tylko na moa, ale i ludzi. Poszlaki wskazują na to, że technika łowiecka tego ptaka spokojnie działała na Maorysów.

Zresztą na to wskazuje też gigantyzm zwierzęcia. Wyewoluował on z przodka podobnego do orzełka australijskiego czy orzełka nowogwinejskiego - niedużego ptaka drapieżnego przystosowanego do łowów na małe kręgowce. W związku z ich brakiem musiał przekształcić się w drapieżnika silniejszego o specjalnej technice polowania. Tak się stało.

Orzeł Haasta nie przetrwał do dzisiaj, ale przetrwał prawdopodobnie jakiś czas po wyginięciu moa. Niektórzy mówią, że nawet do XIX w., ale to mało prawdopodobne. Europejczycy już na niego nie natrafili, ale skoro istniał po zniknięciu moa, to musiał się czymś żywić. Zostali ludzie, na upolowanie których technika orła Haasta była jak znalazł.

Polskie zwierzęta w naszych herbach. Znasz się? 8/10 to mistrz [QUIZ]

Ptaki zdradzają na potęgęPolsat NewsPolsat News