Mamy o 400 proc. więcej ubrań niż 20 lat temu. Wcale ich nie potrzebujemy
Producenci odzieży prześcigają się, aby ich ubrania były przyjazne dla środowiska, ekologiczne czy pozyskane z recyklingu. Eksperci modowi podkreślają jednak, że powszechnie stosowane hasła nie zawsze mają odzwierciedlenie w strategii firm. Jakie haki stosują marki odzieżowe?
Spis treści:
Ponad 70 proc. odzieży jest zrobione z ropy naftowej
Branża modowa znajduje się zaraz po paliwowej, jeśli chodzi o zanieczyszczanie powietrza. Przemysł modowy znajduje się też w ścisłej czołówce, jeżeli chodzi o generowanie dwutlenku węgla. Jest odpowiedzialny za produkcję od 8 do 10 proc. emisji gazów cieplarnianych.
Ponadto przemysł modowy odpowiada także za 20 proc. światowych zanieczyszczeń wody. Do wód trafiają miliony włókien z postprodukcji odzieży. Szacuje się, że wyprodukowanie jednego T-shirta pochłania około 3000 l wody, czyli tyle ile dorosły człowiek wypija w ciągu dwóch i pół roku. Z kolei wyprodukowanie jednej pary dżinsów kosztuje 11 tys. litrów wody.
Fast Fashion jest zagrożeniem dla środowiska
Głównym grzechem branży modowej jest nadprodukcja. Blisko 1/3 wyprodukowanych ubrań nigdy nie zostanie sprzedana. Często trafiają od razu do utylizacji - są to np. ubrania źle wykrojone. Co minutę jest wyrzucana jedna ciężarówka ubrań, a to blisko 90 milionów ton ubrań.
Ponadto tzw. szybka moda zagraża zrównoważonemu przemysłowi modowemu. Rozwój przemysłu odzieżowego spowodował, że moda stała się szybka, tania i dostępna dla każdego. Produkuje się ilość ubrań znacznie przewyższającą popyt. Niejednokrotnie mamy do czynienia np. z jednym modelem sukienki w kilku, a nawet kilkunastu wariantach kolorystycznych. Mamy o 400 proc. więcej ubrań niż 20 lat temu.
Ubrania kiepskiej jakości
Blisko 2/3 ubrań jest zrobionych z ropy naftowej. Poliester czy poliamid to materiały wytworzone na jej bazie. Należy pamiętać, że skóra jest jak gąbka i wchłania wszystkie substancje chemiczne, które wydzielają się podczas uprawiania sportu, noszenia i wzrostu temperatury. Wydzielają się one z ubrań, które nosimy, a potem przenikają do naszego ciała. Między innymi w taki sposób dostaje się do naszego ciała mikroplastik.
W krajach Unii Europejskiej są dokładne wytyczne co do ilości chemii w ubraniach i jest to ściśle kontrolowane. W krajach rozwijających się nie ma takiego rozporządzenia, nie ma takiej wytycznych, więc mamy w ubraniach całą tablicę Mendelejewa.
Greenwashing modowy
Jednym z głównych kłamstw dotyczących ekościemy stosowanej w branży modowej jest tzw. poliester z recyklingu. Koszulka zrobiona z butelki wcale nie jest eko. Owszem, można taką zrobić, ale nie da się uszyć ponownie koszulki z włókna poliestrowego pozyskanego z recyklingu.
Kolejnym przykładem greenwashingu są tak zwane “ekometki". Zielone metki, które tak naprawdę nic nam nie mówią i są tylko chwytem marketingowym. Producenci na papierowych przywieszkach mogą napisać dosłownie wszystko. Warto jednak zapoznawać się z tym co znajduje się na wewnętrznej metce - te informacje zawsze muszą być zgodne z prawdą.
Jeśli nie chcemy dać się oszukać to zwracajmy uwagę na certyfikaty. Wśród najważniejszych certyfikatów znajdują się Fairtrade, Oeko-tex czy GOTS - Global Organic Textile Standard.
Od producenta powinniśmy oczekiwać przede wszystkim odpowiedzialnego procesu produkcyjnego.