Colossal pod ostrzałem krytyki. "To nie wilk straszliwy. To jest atrapa"
To pierwsze wycie wilka straszliwego od 10 tysięcy lat. To pierwszy gatunek epoki lodowcowej wskrzeszony do życia. To przełom - głosi firma Colossal Biosciences. Zamiast gratulacji zbiera jednak słowa krytyki i znalazła się pod ostrzałem. Nie tylko za sam pomysł przywrócenia do życia gatunku z plejstocenu, ale zwłaszcza na to, że w zasadzie... go nie przywróciła. "To atrapa" - grzmią naukowcy.

Bez wątpienia to sensacja i być może jedna z najważniejszych wiadomości przyrodniczych roku, a może najważniejszych informacji roku w ogóle. Wywołała u ludzi nie tylko ciekawość, ale i wyraźne zaniepokojenie. Wskrzeszanie i przywracanie istot sprzed tysięcy lat jest czymś, co budzi niepokój. Wzmaga go fakt, że mówimy o wilku straszliwym.
Już jego nazwa robi wrażenie. Nadana została temu zwierzęciu z uwagi na jego wyraźny kontrast ze współczesnymi wilkami szarymi. Wilk straszliwy, czyli Aenocyon dirus (dawniej Canis dirus) był od nich wyraźnie większy i masywniejszy. Miał większą tkankę mięśniową, potężne bary i mocną klatkę piersiową oraz łapy. Pysk wyposażony został w silne zęby, o wiele mocniejsze od uzębienia dzisiejszych wilków. Obecne drapieżniki nie polują bowiem na tak dużą zdobycz, na jaką zaczajał się wilk straszliwy. Największymi ofiarami współczesnych wilków szarych są żubry, bizony czy łosie. Wtedy były to nawet mamuty i mastodonty, a także wielkie naziemne leniwce - są poszlaki, że wilki straszliwe były w stanie polować na tak grubego zwierza. Ponadto mocne zęby pozwalały kruszyć zamarznięte mięso, co jest wskazówką, że wilk straszliwy często korzystał albo ze schowanych w śniegu resztek własnych polowań, albo z leżącej w zmarzlinie padliny.
To wymagało siły i rozmiarów, więc ewolucja uczyniła wilka straszliwego zwierzęciem dużym i mocarnym. Wiemy, że był w stanie konkurować o pokarm i padlinę z największymi drapieżnikami epoki lodowcowej np. tygrysami szablozębnymi, lwami jaskiniowymi czy lwami amerykańskimi. Wataha wilków straszliwych z pewnością mogła odgonić każdego z nich od mięsa.
Wilk straszliwy różnił się od dzisiejszych wilków
Już na tym etapie widać ogromne różnice między wilkiem straszliwym a wilkiem szarym występującym w Polsce, albo wilkiem rudym, który jest pokrewnym współczesnym gatunkiem w Ameryce Północnej. A to nie wszystko.

Wilk straszliwy kiedyś był uznawany po prostu za większą formę współczesnych wilków - taki dawny gatunek wilka na sterydach. Większy, silniejszy, bardziej barczysty i zdolny do większych łowów. Tak go przedstawiano latami na bazie znalezisk i kości zachowanych sprzed tysięcy lat (gatunek ten pojawił się 125 tysięcy lat temu i wymarł 10 tysięcy lat temu, a zamieszkiwał głównie Amerykę Północną i tereny Rosji, może także inne fragmenty Europy). Starsze rekonstrukcje wilka straszliwego są niemal tożsame z wyglądem obecnych wilków. Tyle tylko, że tamten był większy.
Klasyfikowano go nawet do tego samego rodzaju Canis, który obejmuje wszystkie wilki, kojoty, szakale, kaberu, ale także psy domowe. Już jednak tu widać, że w ramach tego rodzaju mamy spore zróżnicowanie. A to za sprawą człowieka i jego hodowli (chihuahua wyraźnie różni się od owczarka niemieckiego, a to ten sam gatunek), a to za sprawą natury (kojot jednak bardzo różni się od wilka).
Głębsze badania nad wilkiem straszliwym wskazały na to, że różnice między nim a obecnie żyjącymi przedstawicielami rodzaju Canis, są większe niż nam się zdaje. To w zasadzie zupełnie inne zwierzę. Tak inne, że wyłączono je do innego rodzaju. Dzisiaj to nie Canis dirus, ale Aenocyon dirus, co pokazuje jak duże znaczenie mają te trudne łacińskie nazwy. Pokazują w sposób uporządkowany, kto jest kim.
Głębsze badania nad wilkiem straszliwym wskazały na to, że różnice między nim a obecnie żyjącymi przedstawicielami rodzaju Canis są większe niż nam się zdaje. To w zasadzie zupełnie inne zwierzę. Tak inne, że wyłączono je do innego rodzaju. Dzisiaj to nie Canis dirus, ale Aenocyon dirus
Wilk straszliwy - jak wskazują badania - w zasadzie w niewielkim stopniu przypominał obecne wilki. Był nie tylko większy i silniejszy, ale miał zupełnie inną sylwetkę i budowę. Jego ciało nie było wilcze, jego łeb przypominał trochę ten, który ma hiena. Na myśl przywodził wielkiego brytana. Stanowił odrębną linię rozwojową psowatych, która bezpotomnie oddzieliła się od głównego pnia i to już ponad 4 miliony lat temu. Nie pozostawiła potomków.

Inaczej mówiąc, wilk straszliwy nie był wilkiem. Nie należał do tego rodzaju co wilki współczesne, nie był z nimi specjalnie spokrewniony. Gdyby stosować restrykcyjnie porządek polskich nazw, należałoby znaleźć dla niego nową. Może np. wilkor straszliwy?
Tymczasem Colossal Biosciences pokazała szczenięta wilka straszliwego, które odtworzyła za pomocą modyfikacji genetycznej i te szczenięta bardzo przypominają obecne wilki. Mają ich wygląd, sylwetkę, wyją jak one (nie wiemy, czy wilki straszliwe tak wyły, jak sugeruje Colossal), jedynie większe rozmiary i białe futro, co ma nasuwać skojarzenie z epoką lodowcową.

Colossal podaje, że: „Nasz zespół pobrał DNA z zęba wilka straszliwego liczącego 13 tysięcy lat i czaszki zwierzęcia w wieku 72 tysięcy lat, po czym stworzył zdrowe szczenięta wilka straszliwego”. Zatem naukowcy z Teksasu użyli materiału genetycznego wilka straszliwego ze znalezisk kopalnych, by odczytać kod. Nie sklonować ten materiał i na jego bazie stworzyć zarodek, ale odczytać i skopiować kod, który następnie został użyty do modyfikacji genów wilka współczesnego. Modyfikowano geny tak, by powstały cechy typowe dla wymarłego gatunku np. większa masa mięśniowa i rozmiary. Zarodki wszczepione zostały do surogatki, którą nie była wadera wilka, ale suka psa domowego.
Urodzone szczenięta Romulus i Remus, które pokazano, oraz ich młodsza siostra Khaleesi, której jeszcze nie pokazano, są rzeczywiście spore. "W tak młodym wieku mierzą już prawie półtora metra długości, ważą 40 kg i mogą urosnąć dwóch metrów i 70 kg" - czytamy w "Time", który na swojej okładce dał już nawet zdjęcie tych zwierząt Colossal i przekreślony napis EXTINCT, czyli wymarłe.
Wydarzenie jest spektakularne i Colossal liczył na to, że zbierze same zachwyty i gratulacje. Tak się jednak nie stało. Owszem, media podały informację o wilkach jako sensację, bo ponad wszelką wątpliwość to jest sensacja. Jednakże niewiele jest przekazów medialnych, które zarazem nie zgłaszałyby wątpliwości wobec tego odkrycia. Wątpliwości związanych właśnie z metodami zastosowanymi przez Colossal.
Grzebanie w genach wilka współczesnego, by uzyskać wilka straszliwego nie ma bowiem - zdaniem wielu naukowców - żadnego sensu. To dwa tak rozbieżne zwierzęta, należące do różnych rodzajów, że nie da się takimi działaniami uzyskać Aenocyon dirus. Da się uzyskać coś, co go przypomina, jakiś model na bazie obecnego wilka czy atrapę.
To zatem, co widzimy na pilnie strzeżonym wybiegu w Teksasie, to atrapa. To (na dodatek pełne wad) wyobrażenie wilka straszliwego, ale nie samo odtworzone zwierzę.
Inaczej mówiąc, ostrze krytyki wymierzone w Colossal odnosi się do tego, że uległo ono fałszywemu złudzeniu, że wilk straszliwy to taki nasz obecny wilk, tylko większy i silniejszy. Zarazem zmieniła ona geny obecnego wilka, by taki efekt uzyskać. A nie tędy droga, bo Aenocyon dirus był innym zwierzęciem, które - wedle najnowszych badań - nie przypominało za bardzo wilka.
To zatem, co widzimy na pilnie strzeżonym wybiegu w Teksasie, to atrapa. To (na dodatek pełne wad) wyobrażenie wilka straszliwego, ale nie samo odtworzone zwierzę.
Colossal Biosciences dokonało 20 zmian w obrębie 14 genów genomu wilka szarego. Zmian kluczowych, bo decydujących o wyglądzie, ale już nie o działaniu organizmu np. w warunkach surowego klimatu lodowcowego. Nie wiemy jak wyglądał układ krwionośny wilka straszliwego i jego układ odpornościowy, ale skoro polował on skutecznie w mrozach tamtej epoki, musiał mieć rozwiązania podobne do tych, jakie odkryto w krwi mamutów. Zmiany dokonane przez Colossal dotyczyły kształtu żuchwy, termoizolacji i koloru futra, masywności kości i mięśni. Firma wykorzystała nowatorską metodę Clustered Regularly Interspaced Short Palindromic Repeats, czyli CRISPR, która modyfikuje enzym Cas9 do wycinania i zamiany fragmentów DNA na inne. Chodzi o to, że bakterie przechwytują małe fragmenty DNA wirusów i wstawiają je do własnego DNA. W ten sposób budują klastry CRISPR, powstają modyfikacje.

To pozwala stworzyć dowolne zwierzę w sposób trochę podobny do działania AI. I w efekcie powstaje organizm jak w grafikach AI - wygładzony, odpowiadający naszym wyobrażeniom, a nie rzeczywistości.
To jest powód krytyki Colossal, zostawiając na boku kwestie etyczne tych działań. Amerykańska firma nie jest chwalona, ale miażdżona przez naukowców i media. Powstają nawet memy pokazujące absurd jej działań i założeń np. taki, szydzący z tego, że może dodajmy współczesnemu tygrysowi zęby i wyjdzie tygrys szablozębny jak ta lala!
To pastisz, ale jest w nich sporo racji, bowiem tak jak ze współczesnego tygrysa nie uzyskamy genetycznie tygrysa szablozębnego np. smilodona, gdyż te zwierzęta wbrew pozorom nie były z sobą zbytnio spokrewnione, tak samo będzie z wilkiem współczesnym i wilkiem straszliwym.