Wniósł rower elektryczny na Giewont. Strażnicy szukają bezmyślnego turysty
"Włos się na głowie jeży" - mówi o wyczynie turysty w Tatrach jeden z przewodników. Mężczyzna postanowił wprowadzić rower na szczyt Giewontu. I to nie byle jaki rower, tylko elektryczny - pojazd, który zwykle waży co najmniej 20 kilogramów. Turysta wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością, a jego zachowanie zagrażało bezpieczeństwu ludzi - oceniają eksperci.
Do zdarzenia doszło w niedzielę. Mężczyzna wjechał na rowerze elektrycznym szlakiem na Giewont, a następnie wszedł na szczyt, prowadząc pojazd ze sobą. Do sieci trafił film, na którym udokumentowano niebezpieczne zachowanie turysty.
Tatry. Turysta wniósł na Giewont rower elektryczny
Gdy rowerzysta schodził ze szczytu, miał widoczne problemy ze zniesieniem swojego "elektryka". Musieli mu w tym pomagać inni turyści. Rowery elektryczne ze względu na baterię i wzmocnioną ramę ważą co najmniej 20 kilogramów. Wejście na Wielki Giewont jest strome, turyści mają w tym miejscu do dyspozycji łańcuchy.
"Włos się na głowie jeży to mało powiedziane" - stwierdził w rozmowie z "Wydarzeniami" Polsatu Przemysław Sobczyk, przewodnik tatrzański. "Ten pan ściągnął na siebie i na innych niesamowite ryzyko". Gdyby rower wypadł turyście z rąk, mógłby kogoś zabić - ocenia specjalista.
Jazda rowerem po szlaku na Giewont jest zabroniona - informują o tym odpowiednie oznaczenia Tatrzańskiego Parku Narodowego. Grozi za to mandat karny. Wchodzenie na szczyt z rowerem elektrycznym jest dodatkowym zagrożeniem, bo stanowi niebezpieczeństwo dla ludzi.
"Ta sytuacja jest dość kuriozalna i bardzo niebezpieczna. Rower elektryczny ma swoją wagę i w przypadku gdyby spadł, mógłby stworzyć śmiertelne niebezpieczeństwo dla innych turystów" - przekazała w rozmowie z PAP Paulina Kołodziejska z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Na podstawie zebranych materiałów straż parku spróbuje ustalić dane rowerzysty i stosownie go ukarać.