Sportowe konie potraktowane jak mięso. Utknęły na granicy polsko-ukraińskiej
Magdalena Mateja-Furmanik
Pan Jakub Krzysztofiak od soboty tkwi na przejściu granicznym w Korczowej wraz z trzema końmi. Ze względu na zmianę przepisów i zakaz wwozu produktów rolnych, właściciel dostał informację, że jego zwierzęta muszą wracać na Ukrainę.
Pan Krzysztofiak po przejściu kontroli Straży Granicznej i służb weterynaryjnych został zatrzymany przez celników. Po procedurze, która trwała łącznie 10 godzin ustalono, że nie może on wjechać do Polski wraz z końmi. Wynika to z faktu, że przez nowe przepisy, które są efektem afery związanej ze zbożem technicznym, zabrania się wwozu produktów rolnych.
Właściciel konia jest oburzony. Jego zwierzęta są końmi sportowymi — nigdy nie były hodowane na mięso. Przez Polskę miały przejechać tranzytem — celem ich podróży była Hiszpania.
Zdaniem celników nowe przepisy zakazują również wjazdu koni sportowych.
Głos organizacji prozwierzęcych
Do sprawy odniosło się Schronisko Pegasus, które brało również udział w ewakuacji zwierząt z Ukrainy. Zajmuje się ratowaniem koni i innych zwierząt gospodarskich. Działa już od 20 lat.
Jest to kolejny raz kiedy zwierzęta traktowane są na tej granicy nie jak żywe, czujące istoty.
Organizacja jasno mówi, że przetrzymywanie przez długie godziny na granicy czujących istot jest skandaliczne i stanowi zagrożenie dla ich zdrowia.
Wyjątkowo nas to bulwersuje, bo sami tego też doświadczyliśmy. Nas również trzymano długie godziny ze zwierzętami na granicach, a nawet z końmi, które miały wszystkie dokumenty.
Jak przypomina Geilke, podczas ewakuacji zwierząt z nieba lał się żar, a termometry wskazywały 40 stopni. Wolontariusze nie mieli możliwości napojenia zwierząt, ponieważ celnicy zabronili im wejść do toalety, by nabrać wody.
W ocenie Schroniska, sprawa koni, które obecnie stoją na granicy, są kolejnym dowodem na to, że rząd w ogóle nie bierze pod uwagę zwierząt.