Myśliwi obrazili się na resort klimatu. Doszło do niecodziennego incydentu

We wtorek odbyło się kolejne posiedzenie zespołu ds. reformy łowiectwa. W siedzibie resortu klimatu pojawili się przyrodnicy i myśliwi. Doszło jednak do incydentu - kilkunastu członków PZŁ opuściło niemal natychmiast salę, mówiąc, że nie godzą się na reformę łowiectwa w Polsce. "Ale praca zespołu będzie się odbywała nawet bez waszej obecności" - komentuje sprawę wiceszef Ministerstwa Klimatu i Środowiska Mikołaj Dorożała.

Polski Związek Łowiecki nie zamierza dyskutować nad potrzebą reformy łowiectwa. Prace w ministerstwie i tak będą postępować - zapewnia wiceminister Mikołaj Dorożała
Polski Związek Łowiecki nie zamierza dyskutować nad potrzebą reformy łowiectwa. Prace w ministerstwie i tak będą postępować - zapewnia wiceminister Mikołaj DorożałaFilip Naumienko/Adam Lawnik/East NewsEast News

Jeszcze w połowie czerwca przyrodnicy ogłosili, że doszło do historycznego porozumienia między stroną społeczną a myśliwymi. Sytuacja szybko się zmieniła.

Z wtorkowego spotkania dotyczącego reformy łowiectwa myśliwi wyszli, zanim rozpoczęła się dyskusja. Zespół powołany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska spotkał się już kilka razy i omawiał kwestie ważne dla społeczeństwa i przyrodników. Tym razem Polski Związek Łowiecki nie zamierzał dyskutować nad potrzebą reformy łowiectwa. Przedstawiciele PZŁ powiedzieli, że bojkotują prace zespołu.

"My się nie poddamy i dalej będziemy walczyć o polską przyrodę, polskie łowiectwo, które ma być racjonalne, oparte na nauce. Ma być zdroworozsądkowe dla każdego i jak najdalej od ideologii" - stwierdził Marcin Możdżonek, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej.

Myśliwi rezygnują ze współpracy. Nie chcą reformy łowiectwa

We wtorek w resorcie klimatu miało odbyć się kolejne posiedzenie Zespołu ds. Reformy Łowiectwa. Reformę tego sektora nowy rząd zapowiedział jeszcze w lutym. Przyrodnicy przygotowali wówczas listę postulatów, wśród których znalazł się między innymi apel o ograniczenie polowań, wprowadzenie na listę ptaków chronionych pięciu gatunków, czy znaczne zmniejszenie odstrzału dzików.

Koalicja Niech Żyją! poinformowała we wtorek, że na spotkaniu w resorcie klimatu zjawiło się 15 myśliwych, a prof. Gwiazdowicz odczytał w imieniu PZŁ oświadczenie, w którym stwierdzono, że strona społeczna nie ma żadnych naukowych dowodów na wprowadzenie swoich postulatów. "Myśliwi oznajmili, że bojkotują prace zespołu, po czym opuścili salę, pomimo iż przedstawiciele ministerstwa zachęcali ich do pozostania, aby wspólnie pracować nad rekomendacjami" - donoszą przyrodnicy.

Polski Związek Łowiecki swoją decyzję szerzej skomentował w wideo opublikowanym w serwisie YouTube. Przedstawiciele Naczelnej Rady Łowieckiej mówią w nim m.in., że chętnie wrócą do dyskusji, o ile będą one "transparentne i merytoryczne". "Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby rozmawiać z kimś, kto nie chce z nami rozmawiać" - stwierdziła prof. dr hab. Wanda Olech, członkini komisji naukowej NRŁ.

Reforma i tak będzie

Również Mikołaj Dorożała, który był obecny na spotkaniu zabrał głos ws. wtorkowego incydentu. "Martwi mnie, że myśliwi postanowili dziś demonstracyjnie zrezygnować z pracy w powołanym przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska zespole ds. reformy łowiectwa" - stwierdził Mikołaj Dorożała. "Dziś myśliwi postanowili "wywrócić stolik", a mieliśmy przecież rozmawiać o wprowadzeniu na listę ptaków chronionych pięciu gatunków" - dodał przedstawiciel rządu.

Wiceminister podkreślił jednoznacznie, że prace zespołu będą trwać, a demonstracja PZŁ nie zniszczy efektów pracy nad reformą łowiectwa. Zapewnił jednocześnie, że zaproszenie dla myśliwych jest nadal aktualne.

"Praca zespołu będzie się odbywała nawet bez waszej obecności. Jeśli ktoś myślał, że ta demonstracja storpeduje pracę zespołu, to się pomylił. Mamy wiele do zrobienia i nie ma zgody na obstrukcję" - dodał wiceszef MKiŚ.

Mikołaj Dorożała: Doświadczam ogromnej fali hejtu ze środowiska myśliwychSejm TVmateriały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas