Unia bierze się za biznes. Koniec z niszczeniem przyrody i pracą dzieci
Jeśli duże przedsiębiorstwa nie zadbają o ochronę środowiska i przestrzeganie praw człowieka, mogą być ukarane wysokimi grzywnami, a ich towary znikną z unijnego rynku. To część przepisów, których wprowadzenia domaga się Parlament Europejski. Kiedy mogą wejść w życie i czy tak się stanie?
Wszystkie rzeczy, jakie posiadamy, zostały stworzone. Choć to oczywisty banał, często nie zdajemy sobie jednak sprawy z kosztów, jakie są z tym związane. A mogą być one ogromne zarówno dla środowiska, jak i ludzi. Praca dzieci, wręcz niewolniczy wyzysk, niszczenie lasów tropikalnych, zmiana klimatu - to tylko część problemów, które mogą stać za towarami wypuszczanymi przez przedsiębiorstwa na rynek.
Co oczywiste, należy to zwalczać. Problem w tym, że działające na europejskim rynku firmy mają często skomplikowane łańcuchy dostaw i nawet nie wiedzą, jak działają ich podwykonawcy czy partnerzy. Obecnie tylko 37 proc. firm w UE poddaje się kontroli w zakresie ochrony środowiska i przestrzegania praw człowieka. Jeszcze mniej, bo zaledwie 16 proc., dokonuje audytu całego łańcucha dostaw.
Ale wszystko wskazuje, że nadchodzą poważne zmiany na lepsze.
Firmy muszą zadbać o planetę i ludzi
Jeszcze w 2022 r. Komisja Europejska przedstawiła projekt dyrektywy w sprawie należytej staranności przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju. Teraz pochylił się nad nim Parlament Europejski, który znacząco wzmocnił dotychczasowe, niezbyt ambitne cele. Co zakłada dokument już po uwzględnieniu poprawek europosłów?
Po wejściu dyrektywy w życie przedsiębiorstwa będą zobligowane do identyfikowania, ujawniania, zapobiegania, eliminowania albo łagodzenia negatywnego wpływu swojej działalności na prawa człowieka oraz środowisko. Dotyczy to m.in. niewolnictwa, pracy małoletnich, wyzysku pracowników, a także degradacji środowiska i utraty różnorodności biologicznej.
Co bardzo ważne, przedsiębiorstwa spełniające określone warunki będą też zobowiązane do wdrożenia działań na rzecz ochrony klimatu. Firmy takie będą musiały przedstawić krótko- i długoterminowy plan zgodny z najważniejszym celem klimatycznym, czyli ograniczeniem globalnego ocieplenia do 1,5°C. Byłoby to spore wyzwanie dla części polskich firm, które wciąż zaskakująco często pomijają w swych planach coraz silniejsze regulacje klimatyczne.
Monitoring siebie i innych
Ponadto firmy będą zmuszone do współpracy z osobami, których dotyczą ich działania, m.in. z działaczami na rzecz praw człowieka i ochrony środowiska.
Zostanie też nałożony na nie wymóg wprowadzenia mechanizmu składania skarg i regularnego monitorowania skuteczności własnej polityki należytej staranności.
Do tego przedsiębiorstwa będą musiały monitorować i oceniać wpływ swoich partnerów w całym łańcuchu wartości. Chodzi więc nie tylko o dostawców, ale i handel, dystrybucję, transport, magazynowanie, gospodarkę odpadami i inne obszary.
Albo ochrona, albo kara
Firmy będą nadzorować unijne i krajowe organy. Na te, które uchylają się od przestrzegania dyrektywy, nałożone zostaną kary finansowe w wysokości co najmniej 5 proc. globalnego obrotu netto.
Inne potencjalne sankcje to m.in. wycofywanie towarów takich przedsiębiorstw z unijnego rynku oraz ujawnienia ich nazw, co może się mocno odbić na ich wizerunku. Ofiary takich firm będą mogły zaś liczyć na odszkodowania.
Do tego nieprzestrzegające dyrektywy przedsiębiorstwa spoza UE zostaną wykluczone z unijnych zamówień publicznych.
Punkt zwrotny
Dyrektywę poparło 366 europosłów, a 225 było przeciwnych. Przyjęte stanowisko jest punktem wyjścia dla dalszych negocjacji z Komisją Europejską i Radą UE, które proponowały znacznie słabsze regulacje.
Zdaniem europosłanki Lary Wolters, która opiekuje się projektem dyrektywy z ramienia PE, głosowanie było "punktem zwrotnym w myśleniu o roli korporacji w społeczeństwie". - Prawo dotyczące odpowiedzialności korporacyjnej musi zapewnić, że przyszłość będzie należeć do firm, które traktują ludzi i środowisko w zdrowy sposób - a nie do firm, które stworzyły model dochodów ze szkód wyrządzanych środowisku i jego eksploatacji - ocenia Wolters.
Wynik głosowania pozytywnie ocenia też m.in. WWF. - Posłowie do PE oparli się pokusie krótkoterminowych korzyści politycznych i wysłali mocny sygnał, że firmy muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności za szkody wyrządzane środowisku. Dzisiejsze głosowanie stanowi ważny kamień milowy w naszym przejściu do nowej ery odpowiedzialności biznesu w Europie i poza nią - uważa Uku Lilleväli, ekspert organizacji.
Kogo obejmie dyrektywa? Dyrektywa ma objąć 15 tys. największych firm działających na terenie wspólnoty. Nie muszą mieć one przy tym siedziby w Europie - wystarczy, że prowadzą w niej swoją działalność i są wystarczająco duże.
Nowe prawo dotyczyć ma przedsiębiorstw niezależnie od ich sektora, które mają siedzibę w Unii Europejskiej, zatrudniają ponad 250 pracowników i mają globalny obrót przekraczający 40 mln euro. Kolejną grupą objętą przepisami byłyby spółki dominujące, w których zatrudnia się ponad 500 pracowników i które mają globalny obrót przekraczający 150 mln euro.
Regulacjom poddane zostaną również spółki spoza UE, które mają obroty na poziomie wyższym niż 150 mln euro, o ile co najmniej 40 mln euro zostało wygenerowanych w Unii.
W zależności od wielkości firmy nowe przepisy zaczną obowiązywać po trzech lub czterech latach od wejścia w życie dyrektywy. Mniejsze firmy będą mogły opóźnić proces o kolejny rok.
Czemu tak późno?
Pomimo wielu pozytywnych komentarzy, przedstawiciele organizacji pozarządowych znajdują także słabe punkty proponowanych rozwiązań. Jedną z nich jest właśnie termin, który powinien być o wiele szybszy niż końcówka tej dekady.
Dodatkowo Amnesty International i WWF niepokoją pewne wyjątki i nieścisłości w przepisach. Z tego powodu dyrektywa może w niewystarczającym stopniu objąć sektor finansowy, inwestorów czy też zarządców aktywami.
Prace nad ostatecznym kształtem dyrektywy mają zostać sfinalizowane do końca 2023 r. Czasu na poprawki jeszcze więc nie brakuje.
Anna Perlańska