Na COP26 protestuje nie tylko młodzież. Są tam też ich rodzice
Do Glasgow przyjechały tysiące aktywistów z całego świata. Wśród nich są działacze z organizacji Rodzice dla Klimatu, skupiającej dorosłych zajmujących się aktywizmem klimatycznym. - Tak nieodpowiedzialna polityka jest zbrodnią na pokoleniu naszych dzieci i jako rodzice nie jesteśmy w stanie być obojętni - mówi Zielonej Interii Kamila Kadzidłowska, przedstawicielka organizacji.
Mateusz Czerniak, Zielona Interia: Rodzice dla Klimatu wspierali młodsze pokolenia na strajkach pod koniec pierwszego tygodnia COP26?
Kamila Kadzidłowska, Rodzice dla Klimatu: Oczywiście. Swoją obecnością na marszu 5 listopada chcieliśmy pokazać młodym strajkującym, którzy przyjechali do Glasgow z całego świata, że nie mogą na nas liczyć. Globalny ruch Parents For Future, którego jako Rodzice dla Klimatu jesteśmy częścią, powstał właśnie po to. Ale są wśród nas także rodzice dzieci, które są jeszcze za małe, żeby włączyć się w działania ruchu Fridays For Future czy Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Dlatego też podczas wielkiej mobilizacji ulicznej 6 listopada zorganizowaliśmy w Glasgow blok rodzinny pod hasłem "Do Not Betray Our Kids. Act Now" (Działajcie na rzecz klimatu, zamiast oszukiwać nasze dzieci) i “Millions of Parents Say No to New Fossil Fuels" (Miliony rodziców mówią "nie" nowym inwestycjom w paliwa kopalne). Maszerowaliśmy w świetnej atmosferze przez cztery godziny ponad 10 kilometrów, pomimo deszczu i zawieruchy, a nad naszymi głowami pojawiła się tęcza.
Wierzycie, że rzeczywiście protesty są w stanie wywrzeć realną presję na decydentach?
Uważam, że sporadyczne protesty nie robią na politykach większego wrażenia. Ale protesty jako jeden z elementów całościowych działań, większego aktywizmu, edukowania ludzi, otwartych dyskusji w mediach, różnorodnych inicjatyw społecznych - owszem. Żeby uświadamiać ludzi, potrzeba wykorzystywać wszelkie możliwe środki. Same publikacje naukowe nie dotrą do większości ludzi. Kluczowa jest tu rola mainstreamowych mediów i mądrych dziennikarzy, którzy chcą i potrafią podejmować temat w całej jego złożoności. Jednostki takie jak Greta Thunberg także nie zrobią tego w pojedynkę. Im nas będzie w tym więcej i im bardziej różnorodne działania w tej sprawie, tym większa szansa na ich sukces.
Rodzice dla Klimatu przekazali list do prezydenta COP26, Aloka Sharmy. Co się w nim znajdowało?
Wspólnie z rodzicami z całego świata zrzeszonymi w ruchach społecznych tj. Parents For Future, Our Kids’ Climate, Warrior Mums, Moms Clean Air Force stworzyliśmy list, w którym łączymy kwestie katastrofy klimatycznej, zanieczyszczeń powietrza i degradacji środowiska. Apelujemy w nim o to, aby decydenci polityczni podczas tegorocznej konferencji klimatycznej, zamiast leczyć objawy kryzysu klimatycznego, rozprawili się z wreszcie z ich przyczyną, którą jest eksploatowanie i spalanie węgla, gazu i ropy.
Poprzez ten list chcemy dotrzeć nie tylko do polityków, ale także do innych rodziców, którzy nie mają czasu, żeby wnikać w to, jak smog, zmiany klimatu czy zanik bioróżnorodności wpływają na zdrowie, bezpieczeństwo i przyszłość ich dzieci.
Eksperci z takich organów jak Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) czy Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE) jasno komunikują, że spalenie surowców, które już wydobyliśmy, wystarczy, aby przegrzać planetę do poziomu, w którym przyszłość naszych dzieci będzie walką o przetrwanie. Mimo to rządy na całym świecie ciągle subsydiują ogromnymi kwotami inwestycje w te wysokoemisyjne surowce, zamiast wspierać rozwój nieemisyjnych źródeł ciepła i energii oraz procesy sprawiedliwej transformacji energetyki, ciepłownictwa, rolnictwa i transportu. To czyste szaleństwo. Tak nieodpowiedzialna polityka jest zbrodnią na pokoleniu naszych dzieci i jako rodzice nie jesteśmy w stanie być obojętni.
Odczuwacie już teraz wpływ spalania paliw kopalnych na wasze dzieci?
Z konsekwencjami spalania węgla w domowych piecach boryka się cała Polska co najmniej od października do kwietnia - czyli w tzw. sezonie smogowym. Ja i mój partner przez wiele lat myśleliśmy, że jesteśmy fatalnymi rodzicami, ponieważ nie potrafimy sprawić, żeby nasze dzieci nie chorowały. Po latach leczenia objawów, w końcu udało nam się dotrzeć do przyczyny tych chorób, którą jest oddychanie toksycznym powietrzem.
Z raportu Europejskiej Agencji Środowiska opublikowanym we wrześniu wynika, że Polska jest rakotwórczym centrum Unii Europejskiej. W niektórych naszych miastach średnioroczne stężenie rakotwórczego benzo(a)pirenu w powietrzu stanowi 900 proc. unijnej normy. Nic dziwnego, skoro Polacy do ogrzewania domów spalają aż 87 proc. węgla spośród wszystkich gospodarstw domowych w UE. Wciąż nie mamy alternatyw, a odpowiedzialność za to ponoszą politycy, którzy przez lata ignorowali raporty dotyczące pilnej potrzeby reformy ciepłownictwa w Polsce. Skutki tego są katastrofalne, zarówno dla zdrowia jak i życia dzieci, osób starszych oraz ciężarnych kobiet, a także dla środowiska naturalnego i innych gatunków.
Jednocześnie przyszłość naszych dzieci jest zagrożona ze względu na konsekwencje kryzysu klimatycznego. W Polsce już dziś słono płacimy za coraz częstsze ekstremalne zjawiska pogodowe, fale upałów, susze, pożary, ulewne deszcze, powodzie. Skala tych zjawisk w krajach tzw. Globalnego Południa jest dla nas niewyobrażalna. Na skutek galopujących zmian klimatu i degradacji środowiska, powierzchnia do życia - i wychowywania dzieci - kurczy się w zastraszającym tempie. Nic dziwnego, że ludzie są w stanie migrować tysiące kilometrów z dziećmi na ramieniu - co mają do stracenia? To smutny paradoks, że kraje najmniej emitujące są największymi ofiarami skutków zmian klimatu i konfliktów wywołanych walką o dostęp do surowców. I to nieludzkie, że my, ludzie z krajów tzw. globalnej Północy, których wysokoemisyjne gospodarki są odpowiedzialne za zdestabilizowanie klimatu i degradację planety, umywamy ręce od odpowiedzialności i solidarności, której kiedyś sami tak bardzo potrzebowaliśmy.
Jakiej reakcji na ten list oczekujecie?
Zobacz również:
Nie jesteśmy na tyle naiwni, żeby myśleć, że pod wpływem naszego listu politycy się wzruszą i stwierdzą, że teraz już zajmą się tym problemem na poważnie. Doskonale wiemy, jak wielu z nich czerpie korzyści z obecnego systemu opartego na eksploatacji i spalaniu węgla, gazu i ropy. Według BBC na tegorocznej konferencji klimatycznej jest więcej delegatów związanych z przemysłem paliw kopalnych, niż z delegatów z jakiegokolwiek kraju, co sprawia, że podejmowane działania na rzecz klimatu będą raczej iluzoryczne. Niestety. Liczymy jednak na to, że wskazanie czarno na białym tego, co odbiera zdrowie i przyszłość naszym dzieciom, zmobilizuje wielu rodziców, by domagać się od polityków realnych zmian systemowych w walce z kryzysem klimatycznym i zanieczyszczeniem powietrza.
Pani jako rodzic ma w sobie więcej obaw o przyszłość swoich dzieci, czy nadziei, że rzeczywiście da się zatrzymać katastrofę klimatyczną?
Podobnie jak wielu innych rodziców, bardzo mocno szukam nadziei. Staram się robić to, patrząc na nieliczne pozytywne decyzje podejmowane przez decydentów, takie jak np. ambitna polityka klimatyczna Unii Europejskiej, czy choćby fakt, że ceny energii z OZE spadają w zawrotnym tempie. Coraz więcej krajów deklaruje gotowość wyzerowania emisji i - poza takimi deklaracjami już ok. 121 krajów takie plany posiada. Wiele zmian dzieje się szybciej, niż jeszcze niedawno prognozowano. Niestety w Polsce te tendencje są odwrotne i ogrom rzeczy do zrobienia jest niesamowity. Ale to nie znaczy, że nie jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. Pozytywnym przykładem jest tu region Wielkopolski Wschodniej, która w realizacji celu neutralności klimatycznej chce dotrzymać kroku ambitnej polityce UE niż polskiego rządu.
Pandemia pokazała, że jako ludzkość jesteśmy w stanie podjąć radykalne kroki, żeby stawić czoła wielkim kryzysom. To kwestia woli (lub jej braku) naszych decydentów politycznych. Pytanie, czy w przypadku nadchodzącej katastrofy klimatycznej zdołamy wyciągnąć wnioski i przedsiębrać działania, zanim będzie za późno.