Macierzyństwo loch: Ból, ścisk i pręty

W Polsce hoduje się prawie milion loch rocznie. Prawie połowę życia spędzają w klatkach. Jeszcze gorzej jest, gdy mają zacząć rodzić młode. Jak to wygląda, można zobaczyć na nagraniu, które tuż przed Dniem Matki opublikowała Fundacja Compassion Polska.

article cover
Compassion in World Farming

Zielona Interia: Jaka jest sytuacja loch w Polsce? 

Małgorzata Szadkowska, prezeska fundacji Compassion Polska: Zarówno polscy hodowcy, jak i zagraniczni, starają się przedstawiać romantyczną wizję hodowli zwierząt. W niej cały czas świnie wypasają się albo są na trawie. W rzeczywistości zarówno w Polsce, jak i Unii, te bardzo inteligentne i wrażliwe zwierzęta zostały zredukowane do roli maszyn w łańcuchu produkcji. W Polsce hoduje się prawie milion loch rocznie. Każda z nich prawie połowę życia spędza w klatce. Najpierw trafia do kojca indywidualnego, a potem kojca porodowego, który jest nazywany dość makabrycznie „jarzmem porodowym”. 

Jak to wygląda za granicą, w Europie?

Cześć państwa już wprowadziła zakaz stosowania kojców porodowych dla świń. To Norwegia, Szwajcaria i Szwecja. Finlandia inwestuje w nowe systemy. To efekt porozumień między hodowcami a rządami tych państw. Władze proponuje wsparcie, by odchodzić od systemów klatkowych. Z kolei Niemcy i Austria pozwalają na trzymanie świń w jarzmach porodowych tylko przez kilka dni. Dla porównania, w Polsce trzymanie lochy w kojcu porodowym odbywa się pięć tygodni cięgiem. Świnia trafia tam na tydzień przed porodem, a wychodzi w momencie odstawienia prosiąt, czyli miesiąc po porodzie.

Z czego wynika takie traktowanie świń w Polsce? 

Trzeba przyjrzeć się przyczynom, dla których jarzma porodowe w ogóle wprowadzono. Intensywny chów zwierząt rozwinął się pod koniec lat 60. Jarzma miały ograniczyć śmiertelność prosiąt, skrępować ruchy lochy i pozwolić producentom na zwiększenie produkcji żywności.  Wskutek selekcji genetycznej w ciągu ostatnich kilku dekad lochy stały się dużo cięższe niż były 20, czy 30 lat temu, ale wymiary kojców się nie zmieniły. Naszym zdaniem, co widać na zdjęciach, jarzma mogą być nawet o 20 cm za małe z każdej strony. Widać, że metalowe pręty wbijają się w zwierzę. Lochy nie mogą się ułożyć i bardzo trudno jest im wstać i znowu się położyć. Nie mają tam żadnego ruchu. Klatki są stosowane we wszystkich systemach hodowli zwierząt - kur, królików czy przepiórek. Jednak zdaniem naukowców najbardziej ograniczony ruch mają świnie. To okrutna forma izolacji. 

Świnia ma bardzo silne instynkty, które są napędzane hormonami. Chodzi o tworzenie gniazda przed porodem, tak jak robią to wszystkie ssaki. W klatce to absolutnie niemożliwe. Na podłodzu z plastiku zwykle nie ma żadnej ściółki. Świnia nie zbuduje gniazda, co powoduje u niej duży stres. Nawet jeżeli jest zablokowana w jarzmie, będzie próbowała przygotować sobie miejsce do porodu.

Prosięta mają dostęp do matki tylko przez pręty jarzma. Compassion in World Farming

Co proponujecie w zamian? 

W ciągu ostatniej dekady uzyskaliśmy o wiele więcej dowodów na to, że klatki nie nadają się do hodowli zwierząt, zwłaszcza dla świń. Dla nich to największy stopień izolacji i ograniczenia ruchów. Śmiertelność prosiąt, która była argumentem hodowców, w wolnym chowie może być niższa niż w klatkach. To potwierdza wiele badań.  Proponujemy chów na wolnych wybiegach, by zwierzęta miały możliwość budowania gniazd, kontaktu ze prosiętami i opieki nad nimi. Tam przestrzeń dla matki i prosiąt jest nieograniczona. Jeżeli już musimy hodować świnie na mięso, to powinno to odbywać się w takim systemie.  

Sugerujemy też, aby redukować spożycie mięsa. W Europie świadomość obywateli w tej kwestii zwiększa się. Mamy globalny problem – jemy za dużo mięsa. Obywatele Unii zażądali zmian i efekty widać nawet w liczbie podpisów pod naszą inicjatywą obywatelską "Koniec Epoki Klatkowej" czy polską petycją w sprawie świń-matek złożoną właśnie do ministra Pudy. Dlatego chcemy zakazu chowu klatkowego.

20 cm - tyle zazwyczaj wystają świnie ze swoim zbyt małych jarzm. Compassion in World Farming

Hodowcy ostrzegają, że taki zakaz zwiększyłby ceny wieprzowiny. 

W krajach, gdzie wprowadzono systemy alternatywne, ceny są faktycznie trochę wyższe. Jednak konsumenci są skłonni zapłacić więcej, jeśli myślą o dobrostanie zwierząt.  Inną kwestią jest to, że obecne ceny mięsa nie są realne i nie uwzględniają wielu kosztów, między kosztów zanieczyszczeń gleby, powietrza i wody. Dziś nikt tego nie przelicza na pieniądze. Ekonomiści z Banku Światowego i ONZ podkreślają, że ceny mięsa są za niskie, bo nie obejmują tych kosztów. Jeżeli tak się nie stanie i będziemy utrzymywać obecny system hodowli, to doprowadzimy do zapaści i pogłębienia kryzysu klimatycznego. Co więcej, badania pokazują, że dochody netto w hodowlach ekologicznych są najwyższe. To znaczy, że są najbardziej opłacalne dla rolników. 

Losy "Piątki Kaczyńskiego" pokazały, że jest duży sprzeciw wobec zmian w prawie dotyczącym hodowli zwierząt. 

Wszystkie zmiany, których próbuje się dokonać na rzecz zwierząt hodowlanych, są trudne do przeprowadzenia. To nie jest łatwy temat. Lobby jest bardzo silne. W Sejmie "Piątka" znalazła bardzo duże poparcie wśród polityków. Hodowcy włączyli się dopiero na etapie komisji. Trzeba podkreślić, że to hodowcy zwierząt futerkowych, którzy nie są rolnikami i nie produkują naszej żywności. Bardzo łatwo jednak rozgraniczyć co jest potrzebą, a co zbytkiem. To hodowcy zwierząt futerkowych straszyli, że następnym krokiem byłby zakaz jedzenia mięsa. To absurd i nieprawda. W Unii jest kilkanaście krajów, gdzie jest zakaz hodowli zwierząt na futra i nigdzie nie pojawił się w ogóle taki pomysł, o samym zakazie nie wspominając. 

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas