Kryzys klimatyczny trwa a ministerstwo środowiska zajmuje się papieżem

Przedwczoraj TVN opublikował niepozostawiający złudzeń reportaż, w którym udało się ustalić, że Jan Paweł II doskonale wiedział o pedofilii w kościele jeszcze zanim został papieżem. W odpowiedzi Mateusz Morawiecki na swoim profilu na Facebooku zmienił zdjęcie w tle na przedstawiające polskiego papieża z napisem "Nie lękajcie się". To samo zrobiła ministra klimatu i środowiska Anna Moskwa. Tylko jaki związek ma klimat z pedofilią?

Ministra klimatu w geście solidarności z papieżem postanowiła zmienić zdjęcie w tle na swoim oficjalnym koncie na Facebooku.
Ministra klimatu w geście solidarności z papieżem postanowiła zmienić zdjęcie w tle na swoim oficjalnym koncie na Facebooku.Mateusz Grochocki/East NewsEast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Ministerstwo Klimatu i Środowiska powinno mieć ręce pełne roboty. Ustawa wiatrakowa, konieczność zwiększenia energii elektrycznej uzyskiwanej z OZE, kwestia elektrowni atomowej, strefy czystego transportu, nowe ustalenia w sprawie katastrofy na Odrze to tylko kilka z wielu kwestii środowiskowych, które obecnie są ważne dla Polaków. Niestety w mediach społecznościowych - tej agory XXI wieku - ministry Anny Moskwy czy Ministerstwa Klimatu i Środowiska nie znajdziemy komentarza do żadnego z nich.

Tym bardziej dziwi fakt, że zaledwie dzień po opublikowaniu szokującego reportażu TVN o Janie Pawle II ministra postanowiła odnieść się do tego poprzez zmianę zdjęcia. Przekaz jest jasny - Ministerstwo Klimatu solidaryzuje się z Kościołem. Tylko co ma jedno wspólnego z drugim? Merytorycznie - nic. Wizerunkowo - wiele, ponieważ w ten sposób może zaskarbić sobie względy elektoratu, który nie zważa na kompetencje tylko na fasadowo wyznawane idee. To nie pierwszy raz, kiedy ministerstwo więcej wysiłku wkłada w działania propagandowe niż te mające realny wpływ na rozwiązywanie problemów w naszym państwie.

Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych kontra Odra

Niedawno Greenpeace opublikował wyniki własnych badań wody, z których wynika jednoznacznie, że to kopalnie są winne zasoleniu Odry, które doprowadziło do zakwitu i wydzielania toksyn przez złote algi. Do tej pory nikt nie był w stanie wskazać, kto konkretnie jest winien i uważano, że odpowiedzialność ponoszą łącznie wszystkie jednostki, które otrzymały pozwolenie na zrzut ścieków. Zgodnie z ustaleniami Rzeczpospolitej, takich podmiotów było 751. 

Greenpeace odważył się jednak wskazać palcem na spółki górnicze na Górnym Śląsku, co wywołało duże emocje. Aktywiści przypomnieli również, że Mateusz Morawiecki obiecał nagrodę za wskazanie winnych. Niestety, ani premier ani minstra klimatu nie odniosła się do nowych ustaleń. Zamiast tego na swoich profilach wstawili posty w związku z Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. O ile jest to zrozumiałe w przypadku premiera, trudno znaleźć powiązanie między żołnierzami wyklętymi a klimatem.

W związku z tym dniem ministra klimatu na swoim profilu wstawiła cytat "Chcieli nas zakopać. Nie wiedzieli, że jesteśmy ziarnem". Ta metafora zdaje się być jedynym związkiem ze środowiskiem naturalnym.

Publikowanie informacji o uczestnictwie w obchodach dnia pamięci nie byłoby niczym kontrowersyjnym gdyby nie fakt, że ministerstwo nie uznało za konieczne odnieść się do nowych doniesień o Odrze. Ministerstwo Klimatu i Środowiska jest opłacane z naszym podatków po to, by przede wszystkim zajmować się kwestiami środowiskowymi, a nie historią.

O frustracji obywateli świadczą komentarze, w których internauci nie kryją rozczarowania tym, czym zajmuje się ministerstwo.

/FacebookFacebook

Ministerstwo klimatu bierze udział w sianiu dezinformacji?

Niewątpliwie ministerstwo klimatu dba o swój wizerunek jeśli chodzi o zgodność ideową z linią rządzącej partii. Niestety rzecz ma się zgoła inaczej, jeśli chodzi o budowanie wizerunku w oparciu o kompetencje.

W poniedziałek posłanka Solidarnej Polski, Maria Kurowska, zamieściła tweet, w którym stwierdziła, że promowanie aut elektrycznych w celu redukcji emisji CO2 do zera służy ogłupieniu ludzi, ponieważ dwutlenek węgla jest konieczny dla życia roślin i całej planety.

Warto przypomnieć, że jest to ta sama posłanka, która stwierdziła, że dzięki sprowadzeniu do Polski relikwii św. Andrzeja Boboli, napięta sytuacja na granicy polsko-białoruskiej uspokoiła się.

Posłanka znana jest zatem z kontrowersyjnych wypowiedzi, które nie opierają się na faktach ale na wierze. Dziwi zatem, że wiceminister klimatu, Jacek Ozdoba, postanowił pokazać się razem z Kurowską, gdy ta zdecydowała się na wypowiedzi o emisyjności dwutlenku węgla, które nie mają żadnego związku z faktami. Czy w ten sposób ministerstwo chce pokazać Polakom, że zgadza się z Solidarną Polską i w całości odrzuca stanowisko nauki? Czemu w takim razie służą wielomilionowe subsydia na OZE, pompy ciepła czy wiatraki?

W kwestii aut elektrycznych, krytykowanych przez posłankę, warto przytoczyć słowa premiera Mateusza Morawieckiego już z 2016, kiedy wypowiadał się o nowopowstałej fabryce baterii do samochodów elektrycznych LG.

Cieszę się, że inwestorzy tacy jak LG bardzo dobrze wpisują się w naszą strategię rozwoju. Bardzo nas interesuje elektromobilność, jest to na pewno krok bardzo ważny w kierunku w wzmocnienia bardzo ważnych technologii w tym obszarze [czyli] produkcji baterii litowo-jonowych. Można powiedzieć, że już nie będą się kojarzyły z małymi samochodzikami na baterie, tylko powoli przechodziły do świata samochodów elektrycznych zgodnie z naszą strategią elektromobilności, która ma doprowadzić od wyprodukowania w Polsce samochodów elektrycznych, ale tez by w Polsce jeździło coraz więcej samochodów elektrycznych, dzięki czemu będziemy mogli lepiej chronić nasze środowisko i nasze zdrowie.
Mateusz Morawiecki
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas