500 tys. euro dziennie za kopalnię Turów. TSUE wymierza karę

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zobowiązał Polskę do zapłaty 500 tys. euro dziennie. To kara za niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Rzecznik rządu odpowiada: kara jest nieproporcjonalna, nie zamkniemy tej kopalni, a wstrzymanie jej prac zagrażałoby stabilności polskiego systemu elektroenergetycznego.

Kopalnia węgla brunatnego Turów
Kopalnia węgla brunatnego TurówTOMASZ GOLLA/AGENCJA SEEast News

Naliczanie kary ma zacząć obowiązywać od dnia doręczenia postanowienia aż do momentu, gdy Polska zastosuje się do postanowienia trybunału z 21 maja 2021 r.

- Wstrzymanie prac kopalni w Turowie zagrozi stabilności polskiego systemu elektroenergetycznego. Miałoby to negatywne skutki dla bezpieczeństwa energetycznego dla milionów Polaków oraz w szerszym zakresie dla całej Unii Europejskiej - oświadczył rzecznik rządu Piotr Müller. - Elektrownia Turów odpowiada za nawet 7 proc. krajowej produkcji energii. Jest gwarantem bezpieczeństwa energetycznego dla milionów osób. Dostarcza energię elektryczną do szpitali, szkół, gospodarstw domowych, czy przedsiębiorstw (...) Elektrownia w Turowie dostarcza też ciepło dla miasta i gminy Bogatynia, gdzie brak jest alternatywnych źródeł ogrzewania" - oświadczył.

Müller stwierdził też, że "kara finansowa, o której mówi TSUE jest nieproporcjonalna do sytuacji i nie znajduje uzasadnienia w stanie faktycznym". - Podważa trwający proces polubownego załatwienia sprawy - zaznaczył. 

W lutym czeski rząd skierował do TSUE skargę związaną z dalszą działalnością kopalni odkrywkowej, która pracuje na potrzeby należącej do PGE elektrowni Turów. Czesi argumentowali, że rozbudowa kopalni zagraża m.in. dostępowi do wody w regionie Liberca oraz doprowadziła do obniżenia wód gruntowych w regionie. W kwietniu minister klimatu przedłużył obowiązującą do 2026 r. koncesję na wydobycie w Turowie do 2044 r. 

W maju wiceprezes TSUE Rosario Silva de Lapuerta wydała postnowienie o wstrzymaniu prac do czasu rozstrzygnięcia sprawy, uznająć, że na pierwszy rzut oka nie można wykluczyć, iż polskie przepisy naruszają wymogi dyrektywy o ocenach oddziaływania na środowisko, a argumenty podniesione przez Czechy wydają się niepozbawione podstawy. Premier Mateusz Morawiecki tę decyzję określił jako bezprecedensową i sprzeczną z podstawowymi zasadami funkcjonowania Unii Europejskiej.

Polska zaprzecza, że obniżenie wód gruntowych w Czechach to skutek wydobycia w Turowie, jednak zgodziła się wybudować specjalną podziemną przegrodę, która miała zapobiec wpływaniu wód gruntownych do kopalni. W sprawie Warszawa prowadzi też cały czas negocjacje z Czechami, choć nie odnotowano w ich trakcie żadnych znaczących postępów. 

We wrześniu Praga złożyła wniosek o nałożenie kary za to, że polski rząd zdecydowanie odmówił przerwania prac, argumentując to m.in. kwestiami bezpieczeństwa kopalni. Wymierzona kara jest jednak niższa od tej, którą chcieli Czesi. Praga domagała się 5 mln euro dziennie, z kolei TSUE zarządziło 500 tys. euro.

Polska próbowała temu zapobiec. Deutsche Welle przypomina, że Warszawa złożyła do TSUE trzy własne wnioski - o uchylenie postanowienia o środku tymczasowym z uwagi na "zmianę okoliczności", o rozpatrzenie tego wniosku przez 15-osobową Wielką Izbę TSUE oraz o przeprowadzenie wysłuchania stron w Luksemburgu. Ponadto Warszawa wnosiła o zawieszenie postępowania w sprawie czeskiego wniosku o karę. Żaden z polskich wniosków nie został jednak dziś uwzględniony.

Prezes PGE odpowiada na decyzję TSUE

Prezes Polskiej Grupy Energetycznej Wojciech Dąbrowski dzisiejszą decyzję TSUE uznał za "dość kuriozalną". - Zakładam, że kopalnia będzie pracowała nadal, elektrownia też - bo daje bezpieczeństwo energetyczne w tym regionie Polski - mówił podczas jednej z debat Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, podkreślając, że "my się z nią całkowicie nie godzimy, ale jest jak jest".

- Za granicą czeską w promieniu kilkudziesięciu kilometrów działa pięć kopalni, a w Niemczech cztery; na naszą nałożono karę. Jak to się ma do solidaryzmu pomiędzy narodami, jak to ma się do wsparcia narodów, jak to się ma do wparcia Polski w transformacji, w ogóle do współpracy między krajami Unii Europejskiej?" - komentował na gorąco prezes Dąbrowski. Przypomniał, że stroną postępowania przed unijnym trybunałem jest polski rząd, a nie PGE. - To jest kara nałożona na rząd, to nie jest kara dla spółki - powiedział.

Jak mówił, kopalnia i elektrownia Turów nie tylko dają bezpieczeństwo energetyczne w tym regionie Polski; w ostatnim czasie energia z Turowa była także eksportowana np. na Słowację. Według Dąbrowskiego, obecnie w niektórych krajach UE brakuje energii, m.in. z powodu unieruchomienia części wiatraków przy bezwietrznej pogodzie. Oznacza to także wzmożoną produkcję energii z węgla.

Do kiedy będzie pracować kopalnia Turów?

Już w maju, podczas szczytu UE w Brukseli, premier Morawiecki informował, że po rozmowach z czeskim rządem, osiągnięto porozumienie. Następnego dnia informację tę zdementował premier Czech Andrej Babisz. Wówczas szef czeskiego rządu powiedział, że skarga przed TSUE nie zostanie wycofana, dopóki nie będzie podpisanej umowy z Polską.

Zdaniem wiceministra klimatu Ireneusza Zyski, nie należy spodziewać się zakończenia rozmów przed wyborami parlamentarnymi w Czechach, które zaplanowano na 8 i 9 października. Politycy z partii rządzącej sugerowali, że spór o Turów jest częścią czeskiej kampanii wyborczej.

W czerwcu do pozwu przeciwko Polsce, jako strona, dołączyła Komisja Europejska, o co apelowali mieszkańcy czeskich miejscowości przygranicznych.

Swoje pretensje wobec Turowa mają także Niemcy. W przygranicznym Zittau zapadają się domy. Zdaniem mieszkańców odpowiada za to wydobycie w kopalni, czemu polska strona zaprzecza. 

Fundacja prawnicza ClinetEarth komentuje, że wymierzona dziś kara, to konsekwencja braku nie tylko działań w sprawie kopalni Turów, ale także braku merytorycznego przygotowani. 

- Sprawdził się czarny scenariusz. Polskie społeczeństwo po raz kolejny będzie musiało ponieść koszty niekompetentnej polityki rządu i braku planu na odejście od węgla. Od jutra Polska będzie musiała zapłacić ponad 2 mln zł dziennie za działalność kopalni Turów. Greenpeace ostrzegał, że tak się stanie jeśli Polska nie wstrzyma wydobycia. Co gorsza brakuje też planu odchodzenia od węgla. Tej dramatycznej sytuacji dałoby się uniknąć, gdyby rząd zdecydował się przyjąć cel odejścia od węgla do 2030 r. - powiedziała Joanna Flisowska, szefowa działu klimat i energia w Greenpeace Polska. 

Źródło: PAP, Zielona Interia

Katastrofalne zmiany klimatyczne – na co musimy się przygotować?eNewsroom
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas