W Polsce to coraz częstszy widok. Tak można rozwiązać powszechny problem
Widok wydaje się najzupełniej codzienny - oto człowiek spaceruje ze zwierzęciem na smyczy. Wyprowadza je na spacer, zatrzymuje się, gdy zwierzę ma taką potrzebę, a i sam zażywa ruchu. Gdy jednak podejdziemy bliżej, okaże się, że na smyczy nie znajduje się pies, a do takiego widoku wielu z nas przywykło. To kot. Najpierw pojawia się kompletne zaskoczenie, a potem refleksja: w zasadzie dlaczego to dziwne? Koty wyprowadzane na smyczy to coraz częstszy widok także w Polsce.
Teza, by nie wypuszczać kotów z domu jest głęboko słuszna, ale czasem trudna do wykonania. Wiedzą o tym najlepiej kociarze, którzy przygarnęli dziko żyjące zwierzęta. Koty przywykłe do tego, że mogą wychodzić na świeże powietrze bardzo trudno tego oduczyć. Coraz częściej jednak widzimy koty spacerujące ze swoimi właścicielami na smyczy jak psy. I wtedy można by w zasadzie zawołać: "eureka!"
"Nie wypuszczać kota" - łatwo powiedzieć. Nie jest to tak łatwo wykonalne i właściciele kotów wziętych prosto z lasu wiedzą dobrze, że zwierzę przyzwyczajone do wychodzenia po kilku, kilkunastu dniach w zamknięciu potrafi urządzić domownikom piekło.
Łatwo powiedzieć, ale powiedzieć trzeba, bowiem wypuszczanie kota na zewnątrz zawsze wiąże się z poważnym ryzykiem, zarówno dla przyrody, jak i samego kota. Może on łatwo zginąć albo zaginąć, powodów i okoliczności może być tysiąc. Łącznie z tym, że nawet po latach kot może nagle stwierdzić, że nie chce już wracać.
Kot to wielkie zagrożenie dla przyrody
Ryzyko i zagrożenia dla przyrody są oczywiste. To spustoszenie, jakie dziko żyjące i wypuszczane koty powodują wśród małych kręgowców. Ptaki, gryzonie, ryjówki, płazy, jaszczurki, w tym gatunki rzadkie i chronione padają ich ofiarami, bo nawet dobrze odżywiony ale i przekarmiony kot domowy na zewnątrz domostwa nie jest w stanie stępić swojego instynktu łowieckiego. Najczęściej będzie polował i zabijał.
Australijczycy, którzy mają ogromny problem w swoim kraju ze zdziczałymi kotami i wydali im wojnę, obliczyli, że jeden kot na wolności zabija średnio 186 małych zwierząt rocznie. U nas, przy większym zagęszczeniu ptaków i małych ssaków oraz płazów i gadów te liczby mogą być nawet wyższe, znacznie przekraczać 200 ofiar jednego kota w ciągu roku. Weźmy teraz pod uwagę, że na świecie żyje około 600 milionów kotów, z czego zaledwie niecałe 200 milionów to koty domowe. Reszta mieszka dziko albo pół-dziko.
Doprawdy, trudno znaleźć na świecie drapieżnego ssaka, którego dzika populacja przekraczałaby 400 milionów osobników. To zawrotne liczby.
O tym, że koty domowe zabijają rocznie miliony polskich kręgowców, napisali w artykule opublikowanym w 2019 roku naukowcy: Dagny Krauze-Gryz, Jakub Gryz i Michał Żmihorski. Obliczyli oni, że ofiarami samych tylko wiejskich kotów pada średnio 48,1 miliona drobnych ssaków oraz 8,9 mln ptaków każdego roku. To są zawrotne liczby, dotyczące tylko polskich zwierząt. Wszystkie polskie koty - a jest ich około 6 milionów - zabijają ponad 600 milionów ssaków i prawie 150 milionów ptaków.
Czy znasz się na kotach. Sprawdźmy to! Oto koci quiz
W Kanadzie co roku koty zabijają co roku od 100 do 350 milionów ptaków, a w USA jest to od 2,4 miliarda do 12,3 miliarda ssaków, głównie gryzoni i małych owadożernych jak ryjówki, zębiełki, rzęsorki.
Już z tego powodu zapobieganie stratom wywoływanym przez koty ma sens. Dodajmy do tego zagrożenia dla samego kota - od groźby śmierci pod kołami samochodów i w zębach innych drapieżników (psów, wilków, lisów, a nawet dużych ptaków mięsożernych), ryzyko zakażenia się patogenami, wreszcie zmorę każdego właściciela - kleszcze. Znajdziemy wtedy dość powodów, aby pomyśleć o tym, jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Jak wypuścić kota, ale nie narobić szkód.
Kot na smyczy wciąż zaskakuje
Widok kota na smyczy jeszcze nie tak dawno był niecodzienny. To jednak nie pies, którego wyprowadzanie jest normą. Koty nie przyzwyczaiły swoich właścicieli do tego, że aby się załatwić, muszą pójść na spacer. Nie wymuszają też czegoś, co nazwać można ściąganiem informacji - spacer dla psa to wszak także, a może przede wszystkim zorientowanie się, co nowego na świecie. Jakie przybyły zapachy, kształty, co się zmieniło i co przekazali mu inni, najczęściej kucając albo podnosząc nogę.
Koty tego teoretycznie nie potrzebują, gdy mają kuwetę i parapet do obserwowania świata. Jednakże gdy kot wydostanie się na zewnątrz, okazuje się, że świat dostarcza mu równie wielu bodźców co psu. Zwierzę może pobiegać, poskakać, sprawdzić wiadomości i zostawić swoje (nawet, gdy jest kastrowane). Plusów takiego rozwiązania jest więcej, bo ruch przyda się zarówno kotu, jak i właścicielowi. Spalanie kalorii, świeże powietrze, praca mięśni, kontakt z naturą, a dla zwierzęcia dodatkowo mnóstwo bodźców, które zużywają sporo jego energii - to premie. Możemy też być pewni, że spacer z kotem pozwoli nam zawrzeć wiele nowych znajomości. To wciąż tak niecodzienny widok, że wiele osób zatrzyma się, zagadnie.
Koty na smyczy wyprowadzają bowiem głównie właściciele czworonogów drogich i rasowych, a także kotów mieszkających w miastach i przy ruchliwych drogach. Na prowincji to nadal osobliwość, ale coraz częstsza.
Warto jednak pamiętać, że owa rzadkość zjawiska ma też swoje konsekwencje. Niewiele kotów jest nauczonych spacerów na smyczy, którą zakłada się - to raczej jasne - tylko w formie szelek. W przeciwnym razie kot wyślizgnie się z każdego zabezpieczenia. Szelki muszą być zatem dobrze dopasowane, dobrane indywidualnie dla osobnika i prawidłowo zapięte. A nawet wtedy nie wolno zapominać o tym, by kot miał wszczepiony czip albo w inny sposób był oznaczony, na wypadek gdyby zaginął.
Uwaga! Kot w niebezpieczeństwie
Warto też pamiętać o zwinności i szybkości kota. Smycz musi mieć odpowiednią długość, nie być zbyt sztywna i zbyt luźna. Jeżeli kot ucieknie np. na drzewo albo w gęstwinę, może być kłopot. Może to zagrażać życiu zwierzęcia, która na szelkach czy smyczy może się udusić. Należy mieć także pewność, że zwierzę chce takiej formy wypoczynku. Spacer na smyczy nie może być powodem stresu dla zwierzęcia. Jeżeli kot stanowczo protestuje albo robi wszystko, by pozbyć się szelek, dobrze jest jednak się wycofać. Stopniowe przyzwyczajanie kota do przyszłych spacerów np. zakładanie mu szelek podczas pobytu w domu może pomóc. Pomoże także zapinanie ich tuż przed czymś, co kotu kojarzy się przyjemnie np. przed posiłkiem. Nawet jednak wtedy możemy mieć do czynienia ze zwierzęciem, którego charakter po prostu nie pasuje do takiej formy spacerów.
Spacer na siłę, ciągnięcie kota, zmuszanie go do określonych zachowań, wreszcie źle zapięte i ocierające szelki sprawią, że to co ma być wzajemną przyjemnością, stanie się torturą. Podobnie jak i wyprowadzanie go tam, gdzie zbyt duży ruch albo obecność zbyt wielu psów sprawią, że kolejnych spacerów kot będzie unikał jak może. Fragment spokojnej łąki, bez chaszczy i wody to całkiem sensowne rozwiązanie.
No i rzecz jasna taki kot powinien być zaszczepiony, ale to każdy odpowiedzialny właściciel wie sam.