Mieszkańcy o pożarze w Zielonej Górze. "Mieszkaliśmy przy tykającej bombie"

Jakub Wojajczyk

Opracowanie Jakub Wojajczyk

Mieszkaliśmy przy tykającej chemicznej bombie, musiała w końcu wybuchnąć - podkreślają mieszkańcy pytani o pożar w Przylepie (lubuskie). W poniedziałek nad miejscem składowania wciąż unosił się zapach spalonych odpadów.

Pożar odpadów w Zielonej Górze, do którego doszło w sobotę został już ugaszony. "Mieszkaliśmy przy tykającej chemicznej bombie, która musiała w końcu wybuchnąć" - mówią okoliczni mieszkańcy
Pożar odpadów w Zielonej Górze, do którego doszło w sobotę został już ugaszony. "Mieszkaliśmy przy tykającej chemicznej bombie, która musiała w końcu wybuchnąć" - mówią okoliczni mieszkańcyPIOTR JEDZURA/REPORTEREast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Strażacy z pożarem hali w Przylepie, w której składowane były niebezpieczne substancje walczyli od soboty. W akcji brało udział ok. 200 strażaków. W niedzielę wieczorem rzecznik prasowy lubuskiej PSP st. kpt. Arkadiusz Kaniak poinformował, że działania gaśnicze zakończyły się; na miejscu - na dozór nocny - pozostały trzy zastępy straży pożarnej.

Teren, na którym doszło do pożaru zabezpieczała w poniedziałek policja, która kontrolowała, by osoby nieuprawnione nie miały tam wstępu. Działania na miejscu w poniedziałek nadal prowadzili także strażacy.

"Mieszkaliśmy przy tykającej bombie"

"Mieszkaliśmy przy tykającej chemicznej bombie, która musiała w końcu wybuchnąć. My już ten wybuch mamy za sobą, ale ile takich miejsc jeszcze jest?" - podkreśliła pani Ewa, która mieszka nieopodal miejsca magazynowania odpadów.

"Jak to wybuchło, to trochę się czuliśmy jak w horrorze. To znaczy czuliśmy, że spadła na nas kolejna plaga - po pandemii, po wybuchu wojny w Ukrainie - teraz to" - dodała.

Podobnego zdania była Karolina, młoda mieszkanka Przylepu. Jak mówiła, "w weekend, po tych ostrzeżeniach, żeby zostać w domu, pozamykać okna, było trochę tak 'covidowo'. Na szczęście ten 'wirus' skończył się szybciej, bo już ugasili".

W poniedziałek nad pogorzeliskiem wciąż jeszcze unosił się duszący, gryzący zapach spalonych odpadów. Trochę dalej od miejsca pożaru zapach nie był już wyczuwalny.

Z pożarem w Zielonej Górze walczyło 200 strażaków. "Jak to wybuchło, to trochę się czuliśmy jak w horrorze" - mówią mieszkańcy
Z pożarem w Zielonej Górze walczyło 200 strażaków. "Jak to wybuchło, to trochę się czuliśmy jak w horrorze" - mówią mieszkańcyPIOTR JEDZURA/REPORTEREast News

Zielona Góra. Mieszkańcy Przylepu boją się o środowisko

70-letni pan Zbigniew, z którym reporterka PAP rozmawiała przed jednym z okolicznych sklepów powiedział, że mimo zapewnień lokalnych władz, bardziej nawet niż samego pożaru obawia się tego, co on spowodował - dla środowiska i zdrowia mieszkańców.

"Kiedy wybuchł ten pożar, wiatr wiał na szczęście w innym kierunku niż mój dom. Był straszny smród, ale dziś już wszystko jakby wróciło do normy, można powiedzmy 'normalnie' oddychać. Ja się jednak bardziej boję tego, co teraz - ani z powietrza, ani z gleby to przecież od tak nie zniknęło. Zastanawiam się, jakie to może mieć konsekwencje - tych informacji też mi cały czas brakuje" - podkreślił.

Żonie pana Zbigniewa najbardziej natomiast utkwił w pamięci dym, jaki unosił się nad wysypiskiem. "Wyglądało to trochę przerażająco, ale dzięki córce mieliśmy wszystkie informacje na bieżąco. Mieszka w Gorzowie Wielkopolskim, już chciała po nas przyjechać, ale powiedzieliśmy jej, że przetrwamy. Starsze pokolenia nie z takimi rzeczami już sobie radziły, jak takie pożary" - powiedziała.

"Dobre w tym wszystkim jest to, że ten pożar udało się ugasić jeszcze tam, w tych halach. Gdyby to się przeniosło jeszcze dalej, na lasy obok - to byłaby faktycznie już ogromna katastrofa - a tak jakoś żyjemy dalej" - dodała.

Pożar hali, gdzie składowane były niebezpieczne odpady, Zielona Góra, 22 lipca 2023 roku
Pożar hali, gdzie składowane były niebezpieczne odpady, Zielona Góra, 22 lipca 2023 rokuLech MuszyńskiPAP

Sytuacja była "dramatyczna"

Także inna mieszkanka Przylepu, Anna, powiedziała, że kiedy wybuchł pożar "sytuacja była trochę dramatyczna".

"Byłam akurat z dziećmi na spacerze. Zobaczyliśmy dym, zadzwonił mąż i powiedział, co się tam dokładnie dzieje. Oczywiście, że trochę się baliśmy, co to będzie. Cały czas się teraz jeszcze zastanawiamy, jak to możliwe, że te wszystkie odpady tak długo tam leżały i nikt z nimi nic nie robił" - powiedziała.

Zezwolenie na składowisko odpadów w Przylepie wydał w 2012 r. starosta zielonogórski Ireneusz Plechan (PO). Zgodnie z polskimi przepisami pozwolenia na gromadzenie i utylizowanie niebezpiecznych substancji wydają starostowie. W 2012 r. Przylep był na terenie powiatu zielonogórskiego.

Gaszenie pożaru składu chemicznego w Zielonej Górze. Strażacy walczyli kilkadziesiąt godzinPolsat News
PAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas