Mięso dla biednych, warzywa dla bogatych. Skąd te ceny?

Zdaniem ekspertów są przynajmniej trzy przyczyny obecnych cen warzyw, z których część jest związana jest z wojną i katastrofą klimatyczną. Niestety, wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie nie ulegną zmianie. Obniżek można się spodziewać dopiero w drugiej połowie bieżącego roku.

Ceny warzyw znacznie spadną dopiero w drugiej połowie roku.
Ceny warzyw znacznie spadną dopiero w drugiej połowie roku.123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Jakub Jakubczak, analityk sektora Food & Agry z Banku BNP Paribas, w rozmowie z PAP nie miał do przekazania dobrych wiadomości.

W styczniu br. ceny warzyw w Polsce były średnio o 20,9 proc. wyższe niż w styczniu zeszłego roku i aż o ok. 36 proc. wyższe niż w styczniu 2021 r.

W przypadku niektórych warzyw, takich jak ziemniaki, papryka, pomidory, cebula czy ogórki odnotowywane są nawet kilkudziesięcioprocentowe wzrosty cen w okresie styczeń-luty 2023 r. w porównaniu z analogicznym okresem w latach 2022 i 2021. W porównaniu do 2021 roku cebula jest średnio droższa o 250 proc. a ziemniaki o 260 proc.

Jakubczak podaje jednak ceny uśrednione - w rzeczywistości podwyżki mogły być jeszcze wyższe.

Na stronie promoceny.pl  w archiwum możemy znaleźć informację, że w 2021 kilogram cebuli można było kupić nawet za 1,18 zł. Teraz, tj. w marcu 2023 musimy średnio za niego zapłacić 3,99zł co oznacza wzrost o prawie 340 proc. Z czego wynikają te ceny?

Anomalie pogodowe

Jak podaje Rzeczpospolita, kraje europejskie o tej porze roku sprowadzają pomidory z Hiszpanii, Maroka i częściowo z Turcji. Styczniowy atak zimy zniszczył jednak zbiory w Hiszpanii, a Maroko jeszcze w lutym leżało pod śniegiem.  

Niestabilny klimat jest efektem postępującego ocieplenia wynikającego z emisji gazów cieplarnianych. Podczas gdy generalnie zimy stają się coraz cieplejsze, jednym z efektów kryzysu klimatycznego paradoksalnie są również ostrzejsze, nieregularne ataki zimy.

Wynika to między innymi z faktu, że cieplejsze powietrze zawiera więcej wilgoci niż zimne powietrze. Większa wilgotność oznacza większy obieg wody w przyrodzie. Większy obieg wody oznacza więcej opadów o każdej porze roku, czyli również zimą. Nie trzeba być rolnikiem by wiedzieć, że pomidory pod śniegiem nie urosną.

Dużą rolę odgrywa również ocieplenie się Arktyki. Powoduje ono wydłużenie się wiru polarnego, co prowadzi do przemieszczania się mas ekstremalnie zimnego powietrza na południe. W efekcie może się to wiązać ze skokowym występowaniem bardzo niskich temperatur w Europie, które nie są korzystne dla hodowców.

Naukowcy potwierdzili już, że za najbardziej intensywne huragany i powodzie w Stanach Zjednoczonych ostatnich lat odpowiedzialne są zmiany klimatu. Wciąż czekamy jednak na potwierdzenie przez naukowców związku gwałtownych opadów w Maroko i Hiszpanii z ociepleniem klimatu.

Wysokie koszty energii

Jeśli import nie wchodzi w grę, dlaczego nie hodować ich na miejscu w szklarniach? Taka uprawa wymaga dodatkowego nakładu energii by utrzymać odpowiednie oświetlenie i temperaturę. Obecne ceny prądu sprawiają, że taka hodowla byłaby zupełnie nieopłacalna. 

Skąd się biorą wysokie ceny energii? Wpływa na niego kilka czynników. Po pierwsze, jak podaje Polski Komitet Energii Elektrycznej (PKEE), obecnie najtańsza energia elektryczna jest uzyskiwana z odnawialnych źródeł energii (OZE). Jej udział w polskim miksie energetycznym wynosi tylko (lub aż) 20 proc. dlatego wciąż musimy się opierać na droższych rozwiązaniach, które są stabilne pod względem dostępności ale niestabilne pod względem ceny na giełdzie.

Jak tłumaczy PKEE, ceny energii na Towarowej Giełdzie Energii (TGE)  wyznaczają obecnie jednostki gazowe lub węglowe. Na skutek napaści Rosji na Ukrainę oraz agresywnej polityki Putina na europejskim rynku energetycznym, rynek ten został zdestabilizowany, co przyczyniło się do radykalnych wzrostów cen energii również w Polsce.

Wysoki kurs euro

W Polsce trzecią przyczyną jest wysoki kurs euro, przez który wyższe są ceny importowanych produktów. Jak podaje bankier.pl, w rekordowym momencie w październiku zeszłego roku kurs euro wynosił aż 4,87zł. Obecnie, czyli w pierwszym tygodniu marca 2023 r. kurs ten spadł do 4,70zł. Jak podaje Krzysztof Kolany dla portalu bankier.pl polskiej walucie zaszkodziły spekulacje o dalszym wzroście stóp procentowych w Rezerwie Federalnej.

Sytuacja, gdy czekają nas kolejne podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych i strefie euro przy prawdopodobnym utrzymaniu kosztów kredytu bez zmian przez polską Radę Polityki Pieniężnej, jest potencjalnie negatywna dla złotego nie tylko w krótkim, ale też w średnim terminie.
Krzysztof Kolany dla bankier.pl

Skąd relatywnie niskie ceny mięsa?

Mięso, tak jak wszystko, również podrożało. Zgodnie z analizą GfK Polonia ceny świeżego mięsa względem 2021 r. wzrosły o ponad 23 proc. Trend ten potwierdzają również dane GUS zgodnie z którymi mięso wołowe podrożało rok do roku o 19,6 proc., mięso wieprzowe - o 27,6 proc., a drobiowe - aż o 31 proc. To dużo, chociaż w porównaniu ze skokiem cen niektórych warzyw o blisko 300 proc. nie robi to takiego wrażenia.

Dlaczego mięso nie podrożało tak bardzo jak reszta? Obecnie w jednej z największej sieci supermarketów jednego kalafiora można kupić za 16 zł, podczas gdy kilogram mięsa wieprzowego wołowego za niecałe 15zł. Koszty produkcji jak i koszty, jakie ponosi środowisko są zupełnie niewspółmierne do tej ceny. Produkcja warzyw w stopniu minimalnym przyczynia się do emisji CO2, podczas gdy hodowla zwierząt jest odpowiedzialna za 14,5 proc. emisji. Gdyby uwzględnić koszty środowiskowe, cena mięsa powinna być około pięć razy wyższa.

Abstrahując jednak od kosztów środowiskowych, intuicyjnym wydaje się, że uprawa kalafiora powinna być tańsza od hodowli i ubicia świni. Dlaczego tak nie jest? Jak podaje Meat Atlas tylko w latach 2015-2020 globalnie branża mięsna i mleczarska otrzymała aż 478 mld dolarów dotacji. Jest to 2115 mld zł. Dla porównania, dochód budżetu Polski na 2023 r. szacuje się na 604.5mld zł. 

Z tego powodu już w 2021 brytyjscy aktywiści z Animal Rebellion protestowali przeciwko ogromnym dotacjom na branżę mięsną w imię ratowania klimatu.

Warto jednak podkreślić, że nikt nie chce zakazywać mięsa. Wielu aktywistów klimatycznych jednak chce, by jego cena była adekwatna do kosztów produkcji i przede wszystkim, by branża odpowiedzialna za znaczne emitowanie CO2 nie była dodatkowo dotowana.

Wilk kontra żubrProgram Czysta Polska
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas