Nowa, potencjalnie groźna moda z USA. Miało być zdrowo, wyszło jak zawsze

Amerykański Tik Tok został zalany filmikami, gdzie ludzie chwalą się swoim kubkiem Stanleya. Wielkie, wielorazowe kubki termiczne produkowane przez amerykańską firmę stały się prawdziwym hitem. Miały pomagać ludziom między innymi w utrzymywaniu dobrego nawyku regularnego picia wody. Jednak okazało się, że kubki Stanleya zawierają ołów i prawdopodobnie szkodliwy mikroplastik.

Kubki Stanley wzięły USA szturmem. Gadżet jest hitem m.in. na TikToku i Instagramie. Niestety co rusz pojawiają się nowe zarzuty odnośnie kosztujących ponad 200 zł kubków
Kubki Stanley wzięły USA szturmem. Gadżet jest hitem m.in. na TikToku i Instagramie. Niestety co rusz pojawiają się nowe zarzuty odnośnie kosztujących ponad 200 zł kubków Justin Sullivan / StaffGetty Images
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

W bardzo krótkim czasie kubki termiczne Stanleya zyskały niezwykłą popularność na platformie TikTok i Instagramie. Można powiedzieć, że internet oszalał na ich punkcie. Hashtag #Stanleytumbler ma ponad siedem miliardów wyświetleń na całym świecie oraz setki tysięcy postów na Instagramie. Jednak na czym dokładnie polega ich fenomen?

Kubki Stanley. Skąd się wziął ten trend?

Jak z większością trendów, ciężko powiedzieć, co tak naprawdę sprawiło, że te kubki stały się tak popularne. Prawdopodobnie wszystko zaczęło się od ekologicznych, dbających o zdrowie influencerów promujących zdrowy tryb życia. Kubki mają być zdrową dla ludzi i dla środowiska alternatywą dla jednorazowych butelek na wodę.

Tzw. Stanley cups lub Stanley tumblers na pewno zwracają uwagę swoimi rozmiarami. Pojemność robi wrażenie - standardowo to ponad 1,1 litra. Charakterystyczny kubek ze słomką i rączką waży prawie 0,5 kilograma. Wykonuje się z metalu i tworzywa sztucznego. Za marketing w firmie Stanley odpowiada ten sam człowiek, który z wyśmiewanego produktu, jakim były crocsy, zrobił coś, czego pożądają ludzie na całym świecie.

Kubki występują w wielu wariantach kolorystycznych, więc niektórzy mogą je nawet dostosować do swojego stylu. Specjaliści uważają, że ich popularność to przede wszystkim udana kampania marketingowa. Zaangażowane w nią zostały firmy zewnętrzne, takie jak Starbucks czy znani z sieci influencerzy.

Trzeba podkreślić, że największą popularność zyskał jeden model, dokładniej chodzi o kubek Stanley Quencher. Stał się on popularny i pożądany do tego stopnia, że ludzie potrafili się ustawiać po niego w gigantycznych kolejkach. Za kubek trzeba zapłacić ok. 200 zł.

Wydaje się, że największą popularność kubkom Stanleya przyniósł film, na którym kobieta pokazuje wnętrze swojego spalonego samochodu, a jedyną rzeczą, która przetrwała, jest właśnie wspomniany kubek. Wideo zyskało ponad 94 miliony wyświetleń. Film ma być dowodem na to, jak wytrzymały jest to gadżet.

Według filmików zamieszczanych w sieci kubek ma służyć przede wszystkim jako butelka na wodę wielokrotnego użytku. Wygodna słomka ma pomagać w tym, aby regularnie się nawadniać, zwłaszcza w upalne dni. Występują w różnych rozmiarach i kolorach, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Jednak czy aby na pewno korzystanie z tych kubków jest zdrowe? Okazuje się bowiem, że domowe testy wykazały obecność ołowiu w kubkach, nie mówiąc już o cząsteczkach nanoplastiku, który spożywamy wraz z wodą.

Dlaczego regularne picie wody jest takie ważne?

Ze wszystkich stron jesteśmy zalewani informacjami o tym, jak korzystnie na nasz organizm wpływa regularne nawadnianie się. Na stornie pacjent.gov.pl możemy przeczytać o wszystkich korzyściach, które to ze sobą niesie.

Odpowiednie nawodnienie gwarantuje nasze dobre samopoczucie, oczywiście dotyczy to osób, które nie zmagają się z żadnymi chorobami. Sprzyja utrzymaniu odpowiedniej masy ciała oraz prawidłowej perystaltyce przewodu pokarmowego. Wpływa również na naszą urodę, nawodniona skóra będzie sprężysta i zyska zdrowszy wygląd. Nie trzeba chyba również przypominać, że aby układ moczowy funkcjonował prawidłowo, należy przyjmować odpowiednią ilość płynów.

Ile tak naprawdę potrzebujemy wody? Należy pamiętać przede wszystkim o tym, że nie dotyczy to tylko czystej wody, ale wszelkich płynów spożywanych ciągu dnia. Są to soki, zupy herbata czy kawa. Co więcej, niektóre pokarmy zawierają w sobie bardzo wysoki procent wody, dotyczy to między innymi owoców i warzyw.

Według pacjent.gov.pl zapotrzebowanie na wodę zależy od tego, ile jej w ciągu dnia zużywamy. Średnio dorosły człowiek powinien wypijać od 1,5 do 2 litrów dziennie. W upalne dni te wartości sięgają nawet 3 litrów. 

Miały pomagać w nawadnianiu organizmu, okazuje się, że mogą szkodzić?

Popularność kubków Stanley sprawiła, że tak samo, jak szybko zdobywał zwolenników, tak utworzyła się grupa przeciwników. Niektórzy z tej drugiej grupy postanowili sprawdzić, co zawierają kubki Stanleya i czy wpływają na pitą z nich wodę. Często pojawia się też zarzut, że, pomimo pozytywów płynących z używania kubków wielorazowych, horrendalnie drogi gadżet to wyłącznie przejaw konsumpcjonizmu, a nie dbania o planetę czy zdrowie.

Domowe testy wykazały w kubkach Stanleya obecność ołowiu, co bardzo zaniepokoiło użytkowników. Jednak jest jeden problem. Z opublikowanych filmów często nie wynika jasno, jakiego rodzaju i jakich marek domowych testów użyto, by sprawdzić kubki Stanleya. Testy powinny być certyfikowane, by można je było uznać za wiarygodne.

Kubki są wykonane z metali i materiału izolującego, by utrzymywały wewnątrz jak najdłużej ciepło. Firma postanowiła odnieść się oficjalnie do zarzucanych jej produktom wadom. Na swojej stronie Stanley PMI tłumaczy, że kubki mają dodatkową warstwę materiału uszczelniającego, który rzeczywiście zawiera „trochę ołowiu”.

W USA zapanowała moda na komicznie wielkie kubki. Choć są one krokiem w stronę ekologii, mają też swoje wady
W USA zapanowała moda na komicznie wielkie kubki. Choć są one krokiem w stronę ekologii, mają też swoje wady123RF/PICSEL

Jednak jest ona odizolowana w szczelny sposób, by ołów nie przedostawał się do wody. Producent zapewnia, że substancja chemiczna nie przedostaje się do wnętrza. Konsument musiałby używać kubka w niewłaściwy, nieprzeznaczony do tego sposób, aby narazić się na przedostanie ołowiu do napoju.

Jednak w związku z zaistniałą sytuacją konsumenci zaczęli sobie zadawać pytania, czy korzystanie z kubków Stanleya jest rzeczywiście bezpieczne. W oświadczeniu dla WCNC firma Stanley po raz kolejny zapewniła, że „na powierzchni żadnego produktu Stanley mającego kontakt z konsumentami lub zawartością ich opakowania nie znajduje się ołów”. Inną ważną kwestią jest również to, że zarówno słomka Stanleya, jak i pokrywka, są wykonane z plastiku.

Co prawda firma zapewnia, że są „wolne od BPA”, ale mogą zawierać inne zaburzające funkcjonowanie układu hormonalnego substancje. Zwłaszcza jeżeli wnętrze kubka poddawane jest działaniu wysokich temperatur, na przykład, gdy wlewamy gorącą kawę.

Nie tylko Stanley, mikroplastik jest wszędzie

O mikroplastikach mówi się coraz więcej, ponieważ okazuje się, że są one praktycznie wszędzie. Ostatnie badania wykazały nawet jego obecność w atmosferze i chmurach. Co więcej, okazało się też, że woda butelkowana, promowana jako zdrowa i niezawierająca zanieczyszczeń, posiada nanoplastiki pochodzące z samej butelki.

Badania przeprowadzone przez naukowców z Columbia University i Rutgers University jednoznacznie pokazało, że woda butelkowana zawiera mikroskopijne zanieczyszczenia plastikowe, które z łatwością mogą przedostać się do krwioobiegu. To samo dotyczy wszelkich plastikowych przedmiotów jak pojemniki na jedzenie czy deski do krojenia.  

Co za tym idzie, wszelkie plastikowe butelki czy kubeczki, z których na co dzień pijemy wodę czy inne płyny, jednocześnie dostarczają do naszego organizmu nanoplastiki, które są niezwykle groźne dla naszego zdrowia.

Najpopularniejszy model kubka ma 1,2 litra pojemności i waży 0,5 kg. Producent niedawno znalazł się w ogniu krytyki. Nagłośniono, że do produkcji kubków stosowany jest ołów
Najpopularniejszy model kubka ma 1,2 litra pojemności i waży 0,5 kg. Producent niedawno znalazł się w ogniu krytyki. Nagłośniono, że do produkcji kubków stosowany jest ołów Justin Sullivan / StaffGetty Images

Konkurencja szybko wykorzystała okazję

Jak to się często zdarza, gdy jakaś firma przeżywa kryzys, konkurencja szybko wykorzystuje okazję, by wygryźć przeciwnika z rynku. Tak też się stało i w wypadku kubków Stanley.

Co prawda firma nadal jest numerem jeden wśród tego typu produktów, ale po piętach depcze jej m.in. Hydro Flask. Kubki do złudzenia przypominają popularne Stanleye, jednak różni je jeden zasadniczy szczegół. Podczas gdy firma Stanley walczy z ogniem krytyki za używanie ołowiu w swoich produktach, Hydro Flask chwali się bezołowiowym procesem produkcyjnym. Co ciekawe, firma używała wcześniej ołowiu, ale zaprzestała pod wpływem podobnych oskarżeń, z którymi walczy obecnie Stanley.

Dlaczego ołów jest niebezpieczny?

Ołów jest dla nas bardzo szkodliwy. Nawet niewielkie ilości tego metalu ciężkiego mogą prowadzić do zatrucia, szczególnie wśród dzieci. Do skutków zatrucia ołowiem można zaliczyć takie niepozorne objawy jak problem z uczeniem się i spowolniony rozwój czy obniżone IQ. U dorosłych takie zatrucie przejawiać się może podwyższonym ciśnieniem krwi czy problemami z mózgiem oraz nerkami.

Dlatego tak ważne jest dla naszego zdrowia, aby zawsze sprawdzać, z czego produkowane są przedmioty codziennego użytku, których długotrwałe używanie może nieść ze sobą poważne konsekwencje zdrowotne. Wypijając wodę z bidonu, który jest zanieczyszczony ołowiem, narażamy się na utratę zdrowia.

Zamość idzie na wojnę z plastikiemPolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas