Zaginiony ptak z ognistą fryzurą odnaleziony w Afryce. Oto pierwsze zdjęcie
Miał już wyginąć, gdyż nie widziano go od 20 lat. Uznano go za zaginiony i zapewne wymarły, do czego miał się przyczynić konflikt zbrojny trwający od lat na pograniczu Demokratycznej Republiki Konga (dawniej Zair) i Rwandy. I właśnie teraz, podczas dużego nasilenia napięcia kongijsko-rwandyjskiego, ekspedycja do afrykańskiego lasu odnalazła i sfotografowała czołoczuba żółtogłowego.
Ptak wygląda wspaniałe, bo dość ekstrawagancko. Zupełnie jakby ktoś nastroszył swoją czuprynę i pofarbował ją na żółto. To właśnie te pióra były też przyczyną jego zagłady, bo już od wieków miejscowi kacykowie używali ich do zdobień. Potem czołoczub żółtogłowy był zabijany, wyłapywany, ale dobiły go konflikty zbrojne targające pograniczem Demokratycznej Republiki Konga i Rwandy.
To jeden z najbardziej niespokojnych rejonów świata, także dzisiaj, gdy rośnie napięcie między Rwandą a Demokratyczną Republiką Konga (dawny Zair). A czołoczub żółtogłowy mieszka w górskich lasach tych terenów, znanych zwłaszcza z siedlisk goryli górskich, chronionych niegdyś zapamiętale i za cenę życia przez Dian Fossey.
I tylko tutaj, bo ptak ten to endemit. Wśród ośmiu gatunków reliktowych czołoczubów większość żyje na obszarach tropikalnej Afryki i można je jeszcze spotkać, ale American Bird Conservancy uznał tego ptaka kilka lat temu za zaginionego i prawdopodobnie wymarłego.
Opisano go w 1933 roku, gdy do tych zwierząt dotarła belgijska ekspedycja do Konga pod kierunkiem Henri Schoutedena. Był on wybitnym badaczem przyrody dawnych belgijskich kolonii w Afryce - Konga, Rwandy i Burundi. Od tamtej pory czołoczub żółtogłowy był widywany nader rzadko.
Zaginiony czołoczub żółtogłowy z Afryki
Wszystkie potwierdzone obserwacje miały miejsce jedynie na płaskowyżu Lendu na zachód od jeziora Mwitanzige (znanego również jako Jezioro Albert) na północy po górę Kabobo na południu.
Podejrzewano, że ptak występuje poza Demokratyczną Republiką Konga, ponieważ opisany okaz pochodził z góry Mikeno w pobliżu granicy między Demokratyczną Republiką Konga a Ugandą, a istniały wzmianki o obserwacji tych ptaków z pobliskiej góry Nyiragongo. Czołoczub mógł też mieszkać na terenie Nieprzeniknionego Lasu Bwindi w Ugandzie oraz w Rwandzie. Dopiero jednak obecna ekspedycja potwierdziła jego istnienie.
Półtoramiesięczna wyprawa naukowców z Uniwersytetu w Teksasie doprowadziła do znalezienia i sfotografowania ptaka na zboczach gór Itombwe w Demokratycznej Republice Konga, całkiem blisko jeziora Tanganika i granicy z Burundi. To pierwsza od 20 lat potwierdzona obserwacja tego wspaniałego ptaka.
"Spotkanie go było oszałamiającym przeżyciem" - przyznał Michael Harvey, ornitolog z Uniwersytetu w El Paso. Dodał, że zespół wiedział, że te ptaki mogą gdzieś tu nadal żyć, ale gdy go zobaczyli, serce im stanęło. Łącznie udało im się zaobserwować 18 ptaków tego gatunku, co znaczy że populacja przetrwała. Pytanie, czy przetrwa nadal, bo tereny te są mocno niszczone.
Wyprawa w górskie tereny Afryki porośnięte tropikalnym lasem nie była łatwa. Badacze przebyli ponad 120 km i poza czołoczubem żółtogłowym odnaleźli i opisali inne gatunki zwierząt, np. płazów i gadów. Jest wśród nich nie widziana od 1954 roku żaba z gatunku Arthroleptis hematogaster.
Czołoczub żółtogardły i inne czołoczuby to ptaki reliktowe, bowiem należą do rodziny wang, która jest pozostałością dawnych epok i dawnych, połączonych kontynentów. Wangi żyją wciąż w Afryce i południowej Azji, ale najbardziej rozwinęła się na Madagaskarze - zapewne jak zięby Darwina z Galapagos, od wspólnego przodka.
O czołoczubie żółtogłowym wciąż wiemy mało. Zapewne jest owadożerny i żeruje gromadnie w koronach drzew.