Pszczółka Maja spodobała się Hitlerowi. Oszczędził tylko ją

Radosław Nawrot

Radosław Nawrot

Aktualizacja

Owady odgryzały sobie głowy i kończyny, pająki wysysały krew i mordowały zawzięcie swe ofiary. Mieszkańcy łąki byli bezwzględni, okrutni i aby przetrwać wśród pachnącego kwiecia, trzeba było być silnym. Prawdopodobnie to urzekło Adolfa Hitlera. Kazał spalić wszystkie książki Waldemara Bonselsa z wyjątkiem tej jednej - opowieści o łąkowym ekosystemie, w którym próbuje przetrwać maleńka Pszczółka Maja.

Okazuje się, że Adolf Hitler miał słabość do opowieści o Pszczółce Mai. Nie chodzi jednak o film animowany z lat 70., ale o jego pierwowzór - książkę autorstwa niemieckiego pisarza Waldemara Bonselsa
Okazuje się, że Adolf Hitler miał słabość do opowieści o Pszczółce Mai. Nie chodzi jednak o film animowany z lat 70., ale o jego pierwowzór - książkę autorstwa niemieckiego pisarza Waldemara Bonselsa Wikimedia Commons/YouTubemateriały prasowe

Nazistom i Adolfowi Hitlerowi zapewne wiele by się w nie spodobało w założeniach ewolucjonizmu. Jednakże sama brutalna biologiczna walka o przetrwanie przypadła do gustu nazistowskiemu wodzowi. Lebensraum, czyli walkę Niemców o przestrzeń życiową, rozumiał właśnie podobnie - jako triumf silniejszej rasy nad słabszą. Zapominał przy tym, że przyroda zapewnia równowagę w koegzystencji wielu gatunków.

Brutalność w "Pszczółce Mai"? Tak, tylko w oryginale

Możliwe, że właśnie ta brutalność urzekła Hitlera w przypadku Pszczółki Mai i jej przygód na wielkiej łące. Ktoś, kto pamięta tak popularną niegdyś w Polsce kreskówkę z pamiętną piosenką Zbigniewa Wodeckiego oraz świetnymi rolami dubbingowymi Ewy Złotowskiej (jako Maja), Jana Kociniaka, Andrzeja Gawrońskiego czy Henryka Talara (jako mysz Aleksander), powiedziałby teraz: momencik, jaka znowu brutalność? Owszem, w animowanym filmie zdarzały się sytuacje podbramkowe, w której życie bohaterów było zagrożone, ale doprawdy trudno mówić o jakiejkolwiek brutalności.

To prawda - w serialu nie, za to w książce jest już zupełnie inaczej. Weźmy chociażby scenę spotkania Mai z wielkim pająkiem, w której ten opowiada jej o wysysaniu krwi. "Proszę mnie zabić od razu" - prosi w niej zaplątana w jego sieć Maja (uratował ją z niej znajomy żuk). "Co znowu?" - odpowiada pająk. "Alboż jestem taki głupi jak pani? Zginiesz i bez tego, gdy tak powisisz sporą chwilę, a krew twą mogę też wypić później, gdy już nie będziesz mogła kłuć".

Z kolei jętka odgryzająca głowę schwytanemu bąkowi powiada: "Proszę nie odgrywać komedii, bo nadmierna uczuciowość nie robi na mnie wrażenia. Czyż wy postępujecie inaczej? (...) Gdy w lecie nastąpi mordowanie trutni, to świat będzie się również oburzał, i moim zdaniem z większą słusznością".

Walka o przetrwanie w książce o słodkie pszczółce

Mord, krew, bezustanne zagrożenie, walka o przetrwanie - tym jest książka o Pszczółce Mai, którą w 1912 r. napisał niemiecki pisarz Waldemar Bonsels. Spośród wszystkich rzeczy, jakie kiedykolwiek wyszły spod jego pióra, w tym reporterskich relacji z frontów pierwszej wojny światowej, to opowieść o pełnej przygód łące stała się największym bestsellerem. Już w latach dwudziestych sprzedawano ją w Niemczech w olbrzymich nakładach, a na jej podstawie zrealizowano nie tylko filmy, ale nawet operę!

My najbardziej znany animowaną wersję z lat siedemdziesiątych, która była emitowana w polskiej telewizji począwszy od świąt Bożego Narodzenia 1979 r. i od razu stała się hitem. Mało kto kojarzy, że ten animowany serial pochodził z Japonii. Wystarczy przyjrzeć się sposobowi animacji, kresce, wyrazistym i drżącym często od łez oczom, zwolnionym kadrom i zbliżeniom - to typowe dla japońskiego anime. 

Film "Mitsubachi Maya no Bouken" powstał w Japonii w pierwszej połowie lat 70., a w oryginale piosenkę wykonywała Seizo Ise. Brzmiała zupełnie inaczej. W wersji europejskiej zrealizowanej w RFN i Austrii głównie przez czechosłowackich dysydentów po 1968 r., takich jak kompozytor Karel Svoboda, piosenkę o Mai zaśpiewał swym niesamowitym głosem Karel Gott, który po Praskiej Wiośnie także czasowo emigrował do RFN. Nagrał piosenkę po niemiecku, czesku i słowacku. 

Poza nią istniały zaledwie trzy wersje, którymi Gotta zastąpiono - jedną z nich nagrał Zbigniew Wodecki, a w jednym odcinku użyto też utworu w wersji zespołu Amazonki. Polska była jednym z dwóch krajów, które nagrały ją po swojemu - drugim była Hiszpania.Kto jednak wie, czy najbardziej niesamowitą filmową wersją przygód pszczoły Mai i trutnia Gucia nie był tajemniczy film z 1924 r. Wtedy niemiecki reżyser i zoolog Wolfgang Junghans stworzył niezwykłe nieme dzieło, w którym w roli Mai i innych stworzeń wystąpiły... żywe owady. Arcydzieło sztuki filmowej zaginęło w czasie wojny, ale po latach udało się je odnaleźć w Finlandii.

Adolf Hitler zakochał się w Pszczółce Mai?

Waldemar Bonsels był wtedy u szczytu popularności. Na jego odczyty i wykłady przychodziły w Republice Weimarskiej tłumy, należał bowiem do wyjątkowo cenionych pisarzy i twórców literatury dziecięcej i podróżniczej. Trzeba przyznać, że jego zbiór opowiadań "Pszczółka Maja i jej przygody" (bo taką właśnie konstrukcję ma książka z 1912 r.) był szalenie nowatorski w tamtych czasach

Opowieść o Mai, wraz z jego drugą książką "Himmelsvolk" pełną elfów i istot mieszkających wśród kwiatów, stanowią niewątpliwie dowód na gruntowną obserwację i znajomość przyrody. Bonsels bardzo interesował się mikrokosmosem i światem bezkręgowców, brutalnymi i logicznymi zarazem zasadami, które nim rządzą.

O niemieckim pisarzu mówi się, że był nazistą. Jego sympatie wobec hitleryzmu wynikały wyłącznie z pobudek oportunistycznych. Otóż po wygranej przez NSDAP wyborów w Niemczech w 1933 roku Bonsels zakładał, że ich rządy nie potrwają długo. Wyrzucił więc z jednego ze swych wykładów ludzi w mundurach SA, którymi się brzydził. Zapamiętano mu to i Bonsels znalazł się na cenzurowanym. Dowodem na to jest palenie jego książek na stosach, które bojówki Hitlera ustawiały w 1933 r. w niemieckich miastach. Do ognia wrzucano wtedy dzieła znajdujące się na nazistowskim indeksie - obejmował on 131 autorów, w tym 94 niemieckich. Jednym z nich był Waldemar Bonsels.

W jego wypadku zrobiono jednak wyjątek i była nim właśnie "Pszczółka Maja i jej przyjaciele". Jej wydania nie zostały rzucone w ogień, a po dwóch latach Bonsels zorientował się, że jego założenia były błędne - naziści raczej utrzymają się u władzy. To wtedy zaczął się im podlizywać, aby w ogóle być drukowanym. Napisał np. rozprawę o tym, że Jezus wcale nie był Żydem, ale Galilejczykiem, a to nie to samo. Pszczółka Maja trafiła do niemieckich szkół jako lektura. Kilkadziesiąt lat później stała się hitem w PRL.

Żubry na celowniku kłusownikówINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas