Nasi krewni objadają się trucizną. Zjadają więcej niż dawka śmiertelna
Wiele ssaków jest odpornych na rozmaite trucizny, ale to co wyprawia jeden z naszych najbliższych krewnych w lasach Madagaskaru przekracza wszelkie pojęcie. Dawka groźnych toksyn takich jak cyjanek, którą przyjmuje nieduży lemur maki złoty jest - wedle obliczeń - dwunastokrotnie większa niż dawka śmiertelna dla zwierzęcia tych rozmiarów. Jest też dwukrotnie większa niż dawka śmiertelna dla człowieka.
Cyjanek - sól potasowa albo inne sole kwasu cyjanowodorowego - to śmiertelna trucizna. Znana z kryminałów, z historycznych zamachów i podstępów, zabija bardzo szybko. Jej trujące działanie polega na blokowaniu procesu oddychania na poziomie komórkowym. Cyjanki łatwo się wchłaniają do organizmu przez błony śluzowe, drogi oddechowe, skórę i z przewodu pokarmowego. Przy ostrym narażeniu na cyjanowodór lub cyjanki proces zatrucia u ludzi przebiega w trzech fazach, charakteryzujących się następującymi objawami: duszności i podniecenie, drgawki oraz porażenie.
Słowem: cyjanek oznacza często zgon, a dawka śmiertelna u człowieka wynosi 150-500 mg.
Maki złoty to nasz nieduży krewny z Madagaskaru, jeden z tutejszych trawożernych (bambusożernych) lemurów. Waży maksymalnie półtora kilograma, a zatem 50 do nawet 80 razy mniej niż człowiek. Dawka śmiertelna, która powala dorosłego człowieka, powinna zetrzeć go z powierzchni ziemi. A jednak tak się nie dzieje. Maki złoty jakby drwił sobie z zasad związanych z chemią i biologią. Objada się cyjankiem każdego dnia i każdego dnia zażywa dawki idące w dwunastokrotność śmiertelnej dla zwierząt tych rozmiarów.
Krewny człowieka drwi sobie z trucizn
Przypadek maki złotego jest absolutnie fascynujący dla zoologów i badaczy fauny Madagaskaru, ale może być też interesujący dla medycyny i toksykologii. W ciele tego lemura znajdują się bowiem środki stanowiące antidotum dla cyjanku, co może mieć kapitalne znaczenie w leczeniu zatruć także u ludzi. Pamiętajmy, że maki tak jak inne lemury to nasi krewni. Nie są małpami, ale małpiatkami i należą do naczelnych tak samo jak szympans, goryl, koczkodan czy człowiek. Tworzą podrząd lemurowych, który owiał sławą film "Madagaskar". To do niej należą lemury katta, wari, sifaki, indrisy, palczaki i inne, a gdy ktoś wytęży wzrok, to wśród zwierząt z imprezy we wspomnianej kreskówce dostrzeże także istoty takie jak maki.
Maki to wyspecjalizowane lemury żywiące się głównie trawami i trzcinami. Np. maki trzcinowy zjada głównie papirusy, a maki szary przepada za bambusem zupełnie jak panda wielka. Maki złoty, który jest spotykany tylko na małym fragmencie wschodniego Madagaskaru, poszedł dalej w specjalizacji i zjada jedynie określony bambus znany tu jako wolohosa (volohosy). To ogromny bambus z gatunku Cathariostachys madagascariensis rosnący nawet na - bagatela - 22 metry wysokości!
Taka specjalizacja sprawia, że maki złoty widywany jest tylko w dwóch lasach madagaskarskich - Parku Narodowego Ranomafana i Parku Narodowego Andringitra. W pierwszym Patricja Wrigjht odkryła go w 1986 roku jako jednego z ostatnich naczelnych znanych nauce. W drugim znaleziono go w 1993 roku. Maki złoty skutecznie ukrywał się w bambusowym gąszczu.
Badania nad tym lemurem są zatem na razie w powijakach. Znamy to zwierzę od zaledwie 38 lat i nie udało się wciąż rozwiązać zagadki, jak ciało małego zwierzęcia przyjmuje takie dawki cyjanku, które zawarte są w pędach bambusa wolohosa. I pytanie, czy uda się tę tajemnicę zgłębić, jako że maki złoty jest jednym z najrzadszych lemurów Madagaskaru.
Ograniczony zasięg, specjalna dieta i wycinanie lasów oraz gajów bambusowych sprawiają, że zwierzę ginie. Na wolności zostało już zaledwie 1000 osobników. Według innych źródeł, to ledwie 500-600 lemurów, z czego tylko połowa jest dojrzała płciowo.
To czyni smakosza cyjanku jednym z najrzadszych ssaków, jakie istnieją na świecie.