Kalifornia idzie na wojnę z sowami. Zginąć mogą nawet setki tysięcy ptaków

Nowy plan ochrony zagrożonego wyginięciem puszczyka plamistego może doprowadzić do śmierci tysięcy innych sów. Władze Kalifornii chcą odstrzelić ogromną liczbę pospolitszych puszczyków kreskowanych, aby dać szansę na przetrwanie rzadszym sowom.

Puszczyk kreskowany
Puszczyk kreskowanyWikimedia

Populacja puszczyka plamistego (Strix occidentalis) - średniej wielkości sowy osiągającej 45 cm długości - spadła w ciągu ostatnich dwóch dekad aż o 80 proc. W należących do stanu Kalifornia lasach pozostało zaledwie ok. 3 tys. ptaków. Jeszcze w latach 90. było ich przeszło 12 tys.

Populacje tych ptaków w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej zniknęły zupełnie. Badacze obawiają się, że jeśli ten trend się utrzyma, puszczyk plamisty może stać się pierwszym północnoamerykańskim gatunkiem sowy, który wyginie.

Jedną z przyczyn gwałtownego spadku liczebności tej sowy jest rywalizacja ze strony większych i bardziej agresywnych krewniaków. Puszczyki kreskowane (Strix varia) od ponad pół wieku podbijają kolejne lasy zachodniej Ameryki Północnej. Konkurują z mniejszymi sowami o żywność i przeganiają je z miejsc lęgowych.

Wielkie polowanie na sowy

Kalifornijczycy zdecydowali się na bardzo drastyczne działania, by ochronić zagrożone sowy. US Fish and Wildlife Service, agencja zajmująca się ochroną środowiska na ziemiach federalnych, zaproponowała odstrzał ogromnej ilości puszczyków na obszarze obejmującym stany Waszyngton, Oregon i Północną Kalifornię. Plan zakłada odstrzał nawet pół miliona puszczyków w ciągu najbliższych 30 lat - to ⅓ całkowitej populacji tych ptaków.

"Koncepcja strzelania do ptaków jest okropna - nikt tego nie chce" - powiedziała "New York Timesowi" Karla Bloem, dyrektor wykonawcza Międzynarodowego Centrum Sów w Minnesocie. "Ale żadna z alternatyw nie zadziałała i na obecnym etapie żadna inna opcja nie jest realna".

Plan agencji budzi jednak ogromne emocje. Z jednej strony część ekologów dostrzega konieczność pilnego działania, które może ostatecznie przynieść korzyści obu gatunkom. Z drugiej strony obrońcy praw zwierząt są przerażeni proponowaną skalą odstrzału.

Apele o powstrzymanie odstrzału

W zeszłym miesiącu koalicja 75 organizacji zajmujących się ochroną dzikiej przyrody wysłała list do Sekretarz ds Zasobów Wewnętrznych Deb Haaland, wzywając ją do powstrzymania "kolosalnie lekkomyślnej akcji". Wayne Pacelle, prezes Animal Wellness Action i autor oświadczenia, stwierdził, że próba zarządzania przez człowieka konkurencją między różnymi gatunkami zwierząt jest “niebezpieczna dla środowiska".

Puszczyk plamisty
Puszczyk plamistyWikimedia

Sygnatariusze listu przestrzegają przed tym, że odstrzał puszczyków skończy się masakrą innych gatunków, mylnie zabijanych przez myśliwych - od innych sów po orły, jastrzębie i inne zwierzęta, które zginą bądź bezpośrednio od kul, bądź wskutek zatrucia ołowiem po zjedzeniu zastrzelonego ptaka. Autorzy planu podkreślają jednak, że plan wyraźnie zabrania wykorzystywania do odstrzału ołowiu czy innej amunicji, a samą akcję mają prowadzić nie przypadkowi myśliwi, a dobrze przeszkoleni specjaliści, którzy będą musieli skończyć specjalny kurs.

Dr Rocky Gutierrez, który od 1980 r. prowadzi badania nad puszczykami plamistymi podkreśla, że rezultaty próby, którą przeprowadzono na ograniczonym obszarze w 2021 r. są zachęcające. "Szkolenie i rygorystyczny protokół minimalizują ryzyko błędnej identyfikacji, w związku z czym nie zanotowaliśmy jeszcze przypadku przypadkowego zastrzelenia przedstawiciela innego gatunku" - mówi w rozmowie z "NYT".

Długa walka o ocalenie puszczyków

Fish and Wildlife Service od dziesięcioleci próbuje uratować puszczyka plamistego. Ptaki żyją w starych lasach, preferując wysokie drzewa, takie jak daglezja, których dojrzewanie zwykle zajmuje od 150 do 200 lat. Pomimo sprzeciwów przemysłu drzewnego, sowy zostały w 1990 r. wpisane na listę gatunków zagrożonych. Pomimo ograniczenia wyrębu drzew, spadek populacji ptaka nadal postępował.

Większe puszczyki kreskowane, które początkowo zamieszkiwały stany Środkowego Zachodu USA, zaczęły wędrować na zachód na początku XX wieku. Zmusiła je do tego działalność człowieka, który wyciął zamieszkiwane przez nie lasy. W 1943 r. ptaki te po raz pierwszy dostrzeżono w znajdującej się na wybrzeżu Pacyfiku Kolumbii Brytyjskiej. Od tej pory systematycznie wypierają puszczyki plamiste z zajmowanych przez nie dotąd lasów wzdłuż zachodniego wybrzeża Ameryki Północnej.

Na pierwszy rzut oka łatwo pomylić puszczyka plamistego z kreskowanym: oba mają zaokrąglone głowy bez “uszu", duże oczy i brązowo-białe nakrapiane upierzenie. Mogą się krzyżować, różnią się jednak wymaganiami siedliskowymi. Puszczyki nakrapiane wymagają o wiele większego terytorium: jedna para potrzebuje rewiru liczącego ponad 3 tys. hektarów. Puszczykom kreskowanym wystarczy czterokrotnie mniejszy obszar. Do tego sowy plamiste są niezwykle wybredne jeśli idzie o pokarm. Te żyjące w Kalifornii jedzą tylko latające wiewiórki i szczury leśne. Sowy kreskowane jedzą niemal wszystko.

Alternatywy dla odstrzału

Badacze zapewniają, że brali pod uwagę inne sposoby na kontrolę populacji puszczyków kreskowanych. Sterylizacja czy usuwanie jaj z gniazd, ograniczające tempo przyrostu ich populacji, nie są jednak możliwe do przeprowadzenia na niezbędną skalę. Z kolei wyłapywanie sów i przenoszenie ich na inne obszary stwarzałoby ryzyko zawleczenia na nowe obszary pasożytów i chorób dotykających ptaków w Kalifornii.

Tymczasem skuteczność odstrzału została już przetestowana. Trzy lata temu naukowcy opublikowali wyniki programu pilotażowego, który obejmował dyskretny odstrzał 2485 puszczyków kreskowanych w pięciu miejscach na zachodnim wybrzeżu. Ptaki wabiono nagraniami ich odgłosów. Te same odgłosy sprawiały, że puszczyki plamiste ukrywały się. W ciągu pięciu lat odstrzału puszczyków zahamowano spadek populacji sowy plamistej; na obszarach, na których akcji nie przeprowadzono, jej populacja spadała o około 12 procent rocznie.

Nie wszyscy jednak wierzą, że akcja się powiedzie. Zdaniem niektórych badaczy jest już po prostu za późno. Biolog Eris Forsman uważa, że puszczyki kreskowane zajęły już zbyt wielki obszar, by udało się skutecznie zatrzymać na dłużej ich ekspansję. Dla ich mniejszych, plamistych krewniaków może już być za późno.

Sokoły, odpady i wrony. Co mają ze sobą wspólnego?Polsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas