Hodowca lisów skazany. Ferma zamknięta, ale nie wiadomo, co z setką zwierząt
Oprac.: Katarzyna Nowak
Ferma lisów w miejscowości Długie Stare została zamknięta na początku lutego. Pod klatkami, w klatkach i poidłach zwierząt zalegały odchody, niektóre poidła były puste, inne wypełnione moczem lub glonami. Kilka lisów przebywa w ośrodku rehabilitacji zwierząt, nie wiadomo jednak, co stało się z ponad setką lisów, które przebywały w klatkach.
Ferma w Długiem Starem jest już pusta, a właścicielka zawiesiła działalność - tak wynika z protokołu kontroli Inspekcji Weterynaryjnej. Aktywiści Otwartych Klatek przeprowadzili interwencję na tej fermie 6 lutego. Uratowali wtedy cztery lisy, które były w najgorszym stanie. Zwierzęta zostały otoczone opieką weterynaryjną, a następnie zostały przewiezione do ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt w Jelonkach, gdzie otrzymały imiona: Ernest, Eliot, Eryk i Edwin.
- Na początku tego tygodnia nasi aktywiści sprawdzili stan fermy. Ich kontrola potwierdziła, że nie ma na niej już zwierząt, klatki są puste - mówi Angelika Kimbort, radczyni prawna reprezentująca Otwarte Klatki.
Hodowca znęcał się nad zwierzętami
W styczniu tego roku hodowca z fermy w Długiem Starem został dwukrotnie skazany za znęcanie się nad zwierzętami. 18 stycznia Sąd Rejonowy w Lesznie ogłosił wyrok w sprawie brutalnego uśmiercania norek. Hodowca został skazany na 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, a także dostał 7 lat zakazu pracy z norkami i prowadzenia działalności związanej z hodowlą norek i 3 lata zakazu posiadania zwierząt. Wyrok jest nieprawomocny. W styczniu zapadł kolejny wyrok w sprawie tej samej fermy.
Hodowca trzymał lisy w około 30-stopniowym upale bez dostępu do wody i bez osłony przed słońcem. Sąd pierwszej instancji skazał hodowcę na 7 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, 3 lata zakazu posiadania lisów oraz 3 lata zakazu prowadzenia działalności związanej z hodowlą lisów. Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał wyrok w mocy.
Hodowca zniknął, zwierzęta też
Nie wiadomo więc na pewno, kto zajmował się zwierzętami po tym, jak hodowca otrzymał zakaz pracy z lisami. Prawdopodobnie robił to syn hodowcy. Jednak kiedy aktywiści Otwartych Klatek próbowali to ustalić podczas interwencji, nikt z pracowników Inspekcji Weterynaryjnej obecnych na fermie nie potrafił udzielić odpowiedzi. Podobnie nie wiadomo, co stało się z ponad setką lisów, które jeszcze kilka tygodni temu były na fermie.
Aktywiści Otwartych Klatek podkreślają, że dopóki hodowla zwierząt będzie dozwolona, podobne sytuacje będą się zdarzać na innych fermach w Polsce. Małgorzata Tracz wraz z fundacjami przygotowała projekt zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce.
Wspomniany projekt przewiduje 5-letni okres przejściowy, odszkodowania dla hodowców i odprawy dla pracowników. Projekt jest na etapie konsultacji społecznych.