Dzik jest dziki, dzik jest zły? To ludzie sami "zaprosili" je do miast
Wojciech Słomka
Chyba żadne inne zwierzęta dziko żyjące nie wywołują tylu dyskusji i kontrowersji co dziki pojawiające się w naszych miejscowościach. Najczęściej opisywane są jako agresywne, destruktywne i zagrażające naszemu bezpieczeństwu. Bez wątpienia będzie ich przybywało w naszym otoczeniu. Rozpoczęły również dyskusję nad pojęciem bioróżnorodności miejskiej.
Świnie z lasu na naszych trawnikach
Co robi dzik, kiedy w swoim naturalnym siedlisku czuje się zagrożony? Wyrusza w kierunku miast, gdzie czuje się bezpieczniej i gdzie dostępność do pokarmu jest praktycznie nieograniczona.
Wzrost zainteresowania warunkami miejskimi przez te zwierzęta nastąpił wraz z zwiększeniem aktywności prowadzonej gospodarki leśnej. Pozyskiwanie drewna, tym samym wprowadzenie na tereny leśne ciężkiego sprzętu kołowego oraz podniesienie poziomu hałasu, nie sprzyjają zwierzętom. Przyzwyczajone do określonych warunków życia, nagle zostały wystawione na działanie czynników antropogenicznych o nieznanym dla nich natężeniu, a nawet nierozpoznawalnych zjawisk, z którymi do tej pory nie miały styczności.
Nagłość tego rodzaju bodźców, a tym samym wygenerowany stres, zmusiły wiele gatunków zwierząt, w tym dziki, do znalezienia nowych siedlisk. Miasto pozornie wydaje się znacznie niebezpieczniejsze dla tych zwierząt. Patrząc jednak na zachodzące w nim zjawiska, dla dzików najważniejsza jest stałość i powtarzalność miejskich mechanizmów.
Wejście dzików do miast nie było procesem nagłym i zmasowanym. Zaczęły pojawiać się na obrzeżach i dopiero po kilku pokoleniach przeniknęły w bardziej scentralizowane obszary. Ten czas jako gatunek wykorzystały na poznawanie, doświadczanie i naukę. Istotne stało się dla nich rozróżnianie niebezpieczeństw. Dość szybko przyzwyczaiły się do obecności psów i dość sprawnie oceniły, że nie stanowią dla nich realnego zagrożenia. Smycz jako nieodzowny rekwizyt towarzyszący psom podczas spacerów stworzył barierę, którą dziki uznały za bezpieczną granicę w relacji z czworonogami. W odróżnieniu od warunków naturalnych, w których muszą bać się wilków, w miastach ten strach został zminimalizowany. Pies przestał być dla nich groźny.
Przenikanie dzików do miast związane jest również z zwiększeniem aktywności ludzi w lasach chcących doświadczyć kontaktu z naturą. Nie wszyscy jednak stosują się do zaleceń i dobrych praktyk, jakie obowiązują w relacji człowieka poznającego naturę. Warto również wspomnieć o myśliwych i nie zawsze przestrzeganych okresach ochronnych.
Dziki po wejściu do miast szybko nauczyły się, że aglomeracje są bogate w łatwo dostępny pokarm i do tego wysoko kaloryczny. Niezamykane śmietniki i celowe dokarmianie uznały za bezpieczeństwo żywnościowe, które w warunkach naturalnych nie zawsze było zapewnione. Wszystkie te czynniki sprawiły, że dziki uznały miasta za zdecydowanie bardziej przyjazne środowisko niż las. Nie powinien dziwić nas widok tych zwierząt ryjących miejskie trawniki. Skoro nasze sąsiedztwo i osiągnięcia cywilizacyjne nie są dla nich groźne, to dlaczego nie miałyby w pełni korzystać z jej dobrodziejstw? Bambinizm stał się dla nich przekleństwem, a instynkt samozachowawczy biologiczną koniecznością, która nie zna granic. Taki sam obowiązuje zarówno w lesie, jak i w mieście.
Nie zapanujemy nad biologią i instynktem dzików
Określanie miejskich dzików mianem agresywnych bestii zagrażających naszemu bezpieczeństwu jest tylko sprawnym zabiegiem słownym, niemającym za bardzo potwierdzenia w rzeczywistości. Faktycznie zdarzają się sytuacje, kiedy te zwierzęta przystępują do szarży i atakują. Należy jednak przeanalizować sytuacje, w których dochodzi do takich incydentów.
Zdecydowana większość wywołana jest obroną dzików przed wymuszonym przez człowieka atakiem psów lub ma swoje źródło w zaskoczeniu, kiedy dochodzi do nieplanowanego i nieświadomego spotkania człowieka z tymi zwierzętami. Pojawia się również wątek ochrony miejsc żerowania jako mechanizmu obecnego również w naturze. Otwarty śmietnik pełen odpadków organicznych i miejsca, w których dziki są celowo dokarmiane wzbudza w nich konieczność zabezpieczenia takich miejsc przed utratą ich zasobów.
Poza miastem chronią one jedzenie przed innymi zwierzętami, w tym przed przedstawicielami swojego gatunku z innego stada. Ten mechanizm w warunkach miejskich nie uległ wyciszeniu. Biologicznie funkcjonuje i jest zgodny z naturalnym potencjałem dzików. Warto również zainteresować się liczbą "krwawych" spotkań dzików z człowiekiem lub z psami. Są one sporadyczne i bardzo rzadko kończą się śmiercią psów. Zdecydowanie więcej naszych pupili ginie pod kołami samochodów niż przez miejskie dziki.
Czy uda się nareszcie rozwiązać problem miejskich dzików?
Nowe otwarcie polityczne w naszym kraju i złożone deklaracje przez obóz dotychczasowej opozycji są realną szansą na wyprowadzenie dzików z miast lub zmniejszenie ich liczebności w sposób humanitarny. Przedstawiona propozycja wyłączenia 20 proc. powierzchni krajowych lasów z działalności człowieka może być dla dzików powrotem do natury. Jednak takiej zmianie musi towarzyszyć modyfikacja przepisów prawa obowiązujących przez myśliwych, a obszary leśne bez działalności człowieka muszą stanowić siec korytarzy, w których dziki będą mogły się swobodnie przemieszczać.
Próby ograniczania liczby dzików w miastach nie mogą być jednak skupione na ich odstrzale. Miasta dla tych zwierząt stały się wtórnym siedliskiem, siedliskiem sztucznym stworzonym przez ludzi. Dzisiaj dzik stanowi swego rodzaju symbol porażki ekologicznej obowiązującego systemu, w którym poprzez niszczenie ich naturalnych siedlisk sprowadziliśmy je do miast, gdzie są uśmiercane.
Panujące nadal przekonanie społeczne o możliwości kontrolowania instynktu i biologii dzikich zwierząt prowadzi do dewastacji w świecie przyrody i robienia ze zwierzęcych ofiar krwawych bestii rozszarpujących domniemanie naszych domowych pupili. Tak jednak nie jest. Dążąc do przemian społecznych i politycznych, należy zrozumieć mechanizmy rządzące w świecie przyrody i nie starać się nad nimi dominować. Takie zachowanie jest skazane na niepowodzenie już na początku procesu.
Dziki mogą posłużyć nam do rozpoczęcia głębokiej i merytorycznej dyskusji na temat bioróżnorodności miast. Czy te zwierzęta, wraz z innymi dzikimi gatunkami, miejskimi kotami i pojawiającymi się gatunkami uznawanymi za inwazyjne, są częścią bioróżnorodności na stałe wpisanymi w zurbanizowany krajobraz? Czy w aspekcie zmieniającego się dynamicznie klimatu obowiązujące prawo i dotyczące takich zwierząt nie jest już przestarzałe?