"Królowa życia" oddała psy do schroniska. Celebrytka odpowiada na zarzuty
Magdalena Mateja-Furmanik
W miejscowości Psary w woj. śląskim znaleziono dwa młode owczarki. Psy trafiły do schroniska w Zawierciu. Okazało się, że należą do Aleksandry Szafrańskiej znanej z programu "Królowe życia". Kobieta postanowiła zostawić psy w schronisku. Chociaż doszło do tego już w lutym, schronisko ujawniło dane celebrytki dopiero kilka dni temu. W internecie rozpętała się burza.
W związku z dużym zainteresowaniem dwoma owczarkami schronisko w Zawierciu opublikowało wpis, w którym wyjaśniło los zwierząt. Po młodą suczkę wraz z kilkumiesięcznym szczeniakiem po czterech dniach od znalezienia zwierząt zgłosiła się Aleksandra Szafrańska. Zdaniem kobiety psy uciekły już nie pierwszy raz, z czym nie może sobie poradzić. Zdecydowała, że chce je oddać.
Celebrytka oddała psy do schroniska
Schronisko przyjęło zwierzęta i rozpoczęło szukanie dla nich domu. Psy zostały również poddane zabiegom kastracji i sterylizacji, oraz zostały zaszczepione na wściekliznę, ponieważ właścicielka tego nie zrobiła. Warto przypomnieć, że za niedopełnienie obowiązku szczepienia grozi grzywna w wysokości 500 zł.
"Właścicielka nie poszukiwała psów - nie ogłosiła ich zaginięcia na swoich mediach społecznościowych ani na portalach typu OLX czy Spotted"- podkreśla schronisko. Owczarki bardzo szybko znalazły nowy dom.
Poprzednia właścicielka nigdy nie była w schronisku, a kurierem wysłała ich rzeczy oraz jedną książeczkę zdrowia.
Aleksandra Szafrańska nie wpłaciła również obiecanej darowizny od razu. Dokonała wpłaty dopiero po tym, gdy upomniało się o nią schronisko.
Sprawę skomentował również Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. "Każdy zapomina, że oddanie 'ot tak' swojego pieska do schroniska, bo się znudził, jest traktowane przez prawo jak porzucenie! A za porzucenie zwierzęcia grozi w Polsce do trzech lat pozbawienia wolności. Może to czas, by wreszcie patocelebryta odpowiedział za swoje postępowanie, a solidne ukaranie pokazało innym, że tak nie wolno robić".
"Pasza z Biedry"
Schronisko udostępniło również zdjęcie paczki, którą "Królowa życia" wysłała do schroniska, by wyposażyć psiaki.
Internauci nie zostawili na Szafrańskiej suchej nitki. "Ilość (dla dwoch owczarków) i jakość karmy powala. Żenada" - twierdzi jedna z internautek. "Ulala, pasza z biedry. Teraz rozumiem, że Pani Aleksandra nie wie, ile kosztuje utrzymanie psów" - dodaje inny komentujący.
Stanowisko Aleksandry Szafrańskiej
Aleksandra Szafrańska stwierdza, że nie oddała psów do schroniska, tylko do nowego domu. Zaprzecza temu schronisko w Zawierciu, które twierdzi, że podpisało umowę z nowym domem.
Kobieta tłumaczy się, że szczeniaki zostały kupione po tym, jak poroniła. Po dwóch tygodniach od pojawienia się psów w domu kobieta zaszła ponownie w ciążę. Po porodzie pojawiły się jednak problemy. Kobieta nie potrafiła pogodzić opieki nad psami z opieką nad dzieckiem.
"Nasza działka ma 6 tys. m2, plus kawałek lasu. Psy podkopywały ogrodzenie, znajdowały sobie pole ucieczki, mimo naszych walk i starań. Układaliśmy je z behawiorystą, wychodziły na spacery i poświęcaliśmy im mnóstwo uwagi. Nie dało się nad nimi zapanować, a bynajmniej [sic!] my sobie z nimi nie poradziliśmy" - stwierdza Szafrańska w rozmowie z Faktem.
Kobieta również zaprzeczyła temu, że schronisko musiało upomnieć się o wpłatę. Za dowód służy jej zrzut ekranu z 8 marca z potwierdzeniem przelewu. Warto przypomnieć, że psy trafiły do schroniska 8 lutego, a właścicielka przyszła po nie 12 lutego. Psy trafiły do domu 5 marca. Oznacza to, że kobieta zapłaciła za psy dopiero miesiąc po tym, jak znalazły się w schronisku, które musiało założyć z własnej kieszeni za zabiegi kastracji, szczepienia i wyżywienie.
Sprawą zajmuje się pełnomocnik p. Szafrańskiej.