Za dużo wilków i łosi na Podlasiu? Radni chcą ich odstrzału

Grupa polityków z PSL wniosła o "podjęcie działań zaradczych" w sprawie wilków i łosi na Podlasiu, co w praktyce oznacza ich odstrzał.

Ze względu na swoje imponujące poroże, łosia pragnie ustrzelić wielu myśliwych.
Ze względu na swoje imponujące poroże, łosia pragnie ustrzelić wielu myśliwych. 123RF/PICSEL

Na sejmik województwa podlaskiego zostali zaproszeni przedstawiciele Lasów Państwowych, Polskiego Związku Łowieckiego, Podlaskiej Izby Rolniczej, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i Policji. Jednocześnie wymownym jest, że takiego zaproszenia nie otrzymało żadne środowisko naukowe ani przedstawiciele organizacji pozarządowych. Wśród zebranych nie było żadnego specjalisty od łosi. 

Moratorium na łosie, czyli zakaz polowań do odwołania, obowiązuje od 2001 roku i zostało wprowadzone, ponieważ przez myśliwych te majestatyczne zwierzęta praktycznie wyginęły. Dzięki ochronie populacja odnowiła się, lecz to sprawia, że niektórzy myśliwi mają chrapkę na trofeum z ogromnego łba łosia.

Z kolei wilk jest objęty ścisłą ochroną gatunkową. Oznacza to, że jego odstrzał jest możliwy po wydaniu zgody przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. W praktyce wciąż ginie nielegalnie z ręki kłusowników.

Teraz zgodnie ze stanowiskiem sejmiku, odstrzał tych zwierząt powinien być wznowiony, ponieważ powodują straty w gospodarce i mogą stanowić zagrożenie dla ludzi.

Dlaczego myśliwi chcą strzelać do łosi?

Zdaniem sejmiku województwa podlaskiego łosiowe populacje są "rosnące i przegęszczone". Jednocześnie śledztwo OKO.press nie wydaje się tego potwierdzać.

Mimo tego, że liczebność wzrosła, nie obserwujemy znacznego wzrostu zagęszczeń, bo jest to połączone z rozprzestrzenieniem populacji. W tradycyjnych ostojach, na przykład nad Biebrzą, są w miarę stabilne zagęszczenia. Nie obserwujemy też drastycznego wzrostu konfliktów z łosiem, w tym szkód powodowanych przez te zwierzęta w uprawach leśnych i polnych, czy też liczby kolizji z udziałem łosi. Nie można powiedzieć, że te konflikty są na takim poziomie, żeby uzasadniały powrót do polowań i redukcję jego liczebności.
Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży w rozmowie z OKO.press

Jak wskazuje Paweł Średziński

Argument o zjadaniu leśnych upraw jest tak stary, jak zabiegi o zniesienie moratorium.

Dla przypomnienia propozycja zniesienia moratorium na łosie została wysunięta już trzykrotnie. Po raz pierwszy pomysł ten padł jeszcze za czasów rządów PO, które jednak wycofało się z niego przez wyraźny sprzeciw Polaków. Inicjatorem drugiej próby był minister Jan Szyszko, który bez żadnych konsultacji praktycznie podpisał już rozporządzenie, lecz w ostatniej chwili został powstrzymany przez Jarosława Kaczyńskiego, również przez wzgląd na krajowe protesty. Następnie sprawę łosia podniósł minister Edward Siarka, co znowu wywołało głośne protesty.

Łoś leśnym szkodnikiem? [sic!]

Jak wskazuje były myśliwy Zenon Kruczyński w książce "Ilustrowany samouczek antymyśliwski" argument o szkodach wyrządzanych przez dzikie zwierzęta jest ulubionym argumentem zwolenników odstrzału. Tymczasem według danych GUS w sezonie łowieckim 2018/2019 wielkość szkód łowieckich wyrządzonych przez zwierzynę łowną wyniosła 62 mln złotych, czyli około 1,60 zł na obywatela. Dane te dotyczą wszystkich zwierząt, zatem straty wyrządzone przez same łosie stanowią niewielki procent tej liczby. Konkretna liczba jest jednak nieznana.

Jednocześnie argumentuje się, że łosie niszczą uprawy leśne. Jeśli przyjrzymy się temu bliżej, argument ten jest wręcz kuriozalny. Okazuje się, że łosie mają podgryzać sadzonki, które ludzie sadzą na miejscu wyciętych, starych drzew.  Mówiąc wprost — to człowiek wycina hektary starych drzew, ale to łoś jest szkodnikiem, ponieważ obgryzie sadzonkę, która i tak będzie nadal rosła...

Łoś piratem drogowym?

Opinię publiczną próbuje się również zastraszyć wizją zwiększenia ilości wypadków drogowych. Na pewno nikt nie chciałby doświadczyć kolizji drogowej ze zwierzęciem, które może ważyć nawet 740 kg. Jednak w praktyce nie dochodzi do nich.

Jak donosi OKO.press, podczas wypadku samochodowego policja nie podaje gatunku zwierzęcia, więc nie mamy danych, którymi moglibyśmy udowodnić zwiększenie niebezpieczeństwa na drogach przez te zwierzęta. Jednocześnie wiemy, że w 2022 r. było 11 śmiertelnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt, w 2019 r. - 15, a w 2016 r. - 12. Trudno dopatrzyć się tutaj tendencji wzrostowej.

Źródło: OKO.press, "Ilustrowany samouczek antymyśliwski"

Mieszkaniec Sosnowca trzymał w garażu dwa krokodylemateriały prasowe
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas