Wypadki, wędrówki i alkohol. Cała prawda o łosiach
Są największymi mieszkańcami polskich lasów i mokradeł, ale coraz częściej pojawiają się nawet w miastach. Wielcy roślinożercy na szczudłowatych nogach we wrześniu szukają miłości. To dla łosi czas godów, a dla ich miłośników szansa na przyjrzenie się z bliska władcom polskich kniei. Dziś jest szczególna okazja, by poznać je lepiej, bo 16 września to dzień łosia.
Może nie są najmasywniejsze (ten tytuł przypada ważącym niemal tonę żubrom), ale łosie, dzięki swoim długim nogom, są najwyższymi mieszkańcami polskich lasów. Łoś ma w kłębie nawet 2,3 m, a wyciągając głowę w górę, może zbliżyć się nawet do 3 m.
Długie nogi łosia są mu potrzebne, bo łoś - w przeciwieństwie do innych jeleniowatych - uwielbia wodę. Dzięki racicom może bez problemu poruszać się po mokradłach, nie zapadając się w nich. Do tego doskonale pływa i w poszukiwaniu żywności jest w stanie wstrzymać oddech nawet na minutę. Niekiedy miewa to dla niego nieprzyjemne konsekwencje. Kanadyjskie łosie podczas przemieszczania się między wyspami padają ofiarami polujących orek.
Poza waleniami, łosie prawie nie mają naturalnych wrogów. Nawet wilki wybierają raczej łatwiejsze cele. Badania wykazują, że zaledwie 5 proc. ataków wilczych watach kończy się poważnymi obrażeniami łosia. Zwykle to wilki wychodzą z takich spotkań poturbowane. Celem drapieżników padają zazwyczaj jedynie zwierzęta bardzo młode lub schorowane.
Co nie oznacza, że życie łosia jest łatwe. Zwłaszcza młode zwierzęta są zagrożone. Kurczenie się lasów, budowa dróg, czy rozwój ludzkich osiedli sprawiają, że coraz częściej muszą radzić sobie z naszym towarzystwem.
Czy łosie są niebezpieczne dla ludzi?
Spotkania ludzi z łosiami w ich naturalnym środowisku zazwyczaj przebiegają spokojnie, bo te olbrzymy nie uważają człowieka za szczególne zagrożenie. Co nie oznacza, że nie powinniśmy się mieć na baczności, bo kopnięcia potężnych nóg mogą być śmiertelnie niebezpieczne. Szczególnie ostrożnie należy się zachowywać, kiedy dostrzeżemy matkę z młodymi. W obronie potomstwa może zaatakować. Zazwyczaj jednak łosie patrzą na człowieka - całkiem dosłownie - z góry.
Problemy zaczynają się, gdy łoś znajdzie się w nieznanym sobie środowisku, na przykład na miejskiej ulicy. W takiej sytuacji łatwo może wpaść w panikę. Uciekający przed domniemanym niebezpieczeństwem może zachowywać się nieprzewidywalne i stanowić zagrożenie zarówno dla siebie, jak i dla otoczenia. Łosie są doskonałymi skoczkami - potrafią jednym susem przeskoczyć dwumetrową przeszkodę, ale czasem ta umiejętność je zawodzi. Wielokrotnie zdarzało się, że zbłąkany łoś ginął, bo nie zdołał przeskoczyć ogrodzenia i nadziewał się na nie brzuchem.
Łoś na drodze
Zapewne najczęściej łosie spotykamy na drogach. Wielkie, ciekawskie zwierzęta nie boją się szczególnie samochodów, co często kończy się tragicznie dla nich i dla kierowców.
Kiedy jedziemy przez lasy, gdzie mogą się pojawić, warto ograniczyć prędkość, bo to ona w takich sytuacjach jest najbardziej niebezpieczna. W razie kolizji z łosiem samochód zazwyczaj podcina jego nogi, a cała, ponad półtonowa masa zwierzęcia, wali się na przednią szybę i jadących samochodem ludzi.
Rocznie w Polsce dochodzi do około stu wypadków z udziałem łosi, ale konkretną ich liczbę trudno ustalić, bo policja notuje jedynie to, że doszło do kolizji pojazdu ze zwierzęciem bez odnotowania gatunku. Wypadki samochodowe są jednym z głównych powodów śmierci tych zwierząt. Amerykańskie badania wykazały, że w stanie Massachusetts każdego roku z tego powodu ginie 3 proc. łosi mieszkających w lasach tym stanie.
Problem alkoholowy łosi
W krajach skandynawskich łosie słyną ze swoich problemów z... alkoholem. To nie do końca ich wina. Zwierzęta w poszukiwaniu pożywienia często wędrują do sadów i zjadają jabłka. Niezebrane owoce zalegające na ziemi szybko fermentują, a jedzący je łoś naraża się na upojenie alkoholowe. Skutki bywają opłakane. Pół biedy, jeśli pijany roślinożerca zaśnie w czyimś ogródku albo zaplącze się w drzewo i będzie potrzebował pomocy straży pożarnej. Częściej zataczające się łosie wychodzą na drogi, powodując wypadki.
Dla łosia świat składa się głównie z dźwięków i zapachów. Wielkie zwierzaki nie widzą za dobrze, za to słyszą doskonale, a szukając pożywienia pod wodą kierują się głównie zmysłem dotyku.
Żywią się głównie roślinami podwodnymi i błotnymi, ale gustują też w trawach i innych roślinach porastających brzegi jezior czy moczarów. Zimą radzą sobie jedząc igły i korę. Dorosły łoś dziennie zjada do 50 kg roślin. W poszukiwaniu pożywienia potrafią pokonywać ogromne odległości. Zimą wędrują nawet setki kilometrów.
Łosie nie są jednak szczególnie terytorialne ani agresywne. Nawet ich jesienne gody w niczym nie przypominają brutalnych walk jeleni. Ich walki są rzadkie i najczęściej sprowadzają się do popisów, podczas których samce starają się pokazać swoje rozmiary, uzębienie i siłę głosu. Nawet najbardziej zacięte walki zazwyczaj sprowadzają się do kilku zwarć, po których jeden z samców wycofuje się, zanim komukolwiek stanie się krzywda. Sam wynik pojedynku nie gwarantuje jednak zwycięzcy sukcesu, bo najpierw musi udowodnić samicy że... dogaduje się z jej dotychczasowym potomstwem.
Poroże samców bywa imponujące. Największe mierzyło 199 cm. rozpiętości. Wielkie łopaty zaczynają wyrastać na głowach samców po ukończeniu piątego roku życia. Ale nie u wszystkich - samce bez łopat są znane myśliwym, jako "badylarze" i są częstszą formą w naszym kraju. Ważące nawet 20 kg poroże jest zrzucane przez samce po okresie godowym, między listopadem a styczniem.
Prałosie
Łosie są największymi z żyjących jeleniowatych. Są cztery razy wyższe niż najmniejsze jelenie świata, czyli południowoamerykańskie pudu. Nawet największe jelenie szlachetne, czyli ich najwięksi krewniacy mieszkający w Europie, raczej nie osiągają więcej, niż półtora metra wysokości. Ale przodkowie dzisiejszych łosi byli jeszcze więksi.
Już rysunki naskalne z epoki kamienia wskazują na to, że nasi przodkowie polowali na łosie, a ich poroże znajduje się w szczątkach chat sprzed 8 tys. lat. Do takich łowów wykorzystywali zazwyczaj głębokie doły, uniemożliwiające łosiom ucieczkę.
Łosie były tutaj jednak na długo przed ludźmi. Najstarszym znanym gatunkiem łosia jest Libralces gallicus, który żył w epoce pliocenu, około 2 mln lat temu. Był niemal dwa razy masywniejszy od współczesnych krewniaków. Nieco różnił się od obecnych europejskich łosi, bo inaczej wyglądała wówczas Europa.
Prałoś żył nie na mokradłach, a na europejskiej sawannie i był doskonale przystosowany do biegania na długie dystanse. Jeden z jego potomków, Cervalces latifrons, był jeszcze większy. Żył około 1,2 do 0,5 mln lat temu i był zapewne największym jeleniem, jaki kiedykolwiek istniał. Współczesny łoś pojawił się w późnym plejstocenie i rozprzestrzenił się szeroko, wędrując przez Cieśninę Beringa do Ameryki Północnej.
Czy łosie są zagrożone wymarciem?
Obecnie w Polsce łosie mają się całkiem dobrze, ale jeszcze niedawno znajdowały się na krawędzi wymarcia. Niemal nie przetrwały drugiej wojny światowej. Po zakończeniu walk pozostało ich zaledwie kilkanaście, w lasach porastających brzegi Biebrzy. Te łosie stanowią dziś populację reliktową, która różni się genetycznie od innych łosi zamieszkujących inne rejony Europy.
Po wojnie do Polski zawędrowały łosie z krajów sąsiednich, a w latach 50. i 60. dodatkowo zwierzęta sprowadzono z Rosji. Gdy w latach 60. ponownie zezwolono na polowanie na nie, populacja znów gwałtownie zaczęła spadać. Z około 6 tys. zwierząt spadła do poniżej tysiąca. Od wprowadzenia zakazu odstrzału łosia w 2001 r. ich populacja odrodziła się i dziś mamy w kraju ponad 10 tys. tych roślinożerców.