Wulkany zamroziły Ziemię. Ogromne erupcje zmieniły planetę w śnieżkę

717 mln lat temu Ziemia zamarzła. Globalne temperatury gwałtownie spadły, a lodowce pokryły niemal całą planetę. Przyczyny katastrofy były dotąd nieznane. Ale nowe badanie wskazuje, że za wielkim zamrożeniem stały gigantyczne erupcje wulkanów.

Erupcje wulkaniczne są trudne do przewidzenia, NASA może pomóc to zmienić.
Erupcje wulkaniczne są trudne do przewidzenia, NASA może pomóc to zmienić.123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Badacze wiedzieli od lat, że gwałtowne zwiększenie aktywności wulkanów nastąpiło mniej więcej wtedy, kiedy Ziemię pokryły lodowce. Ale “mniej więcej" to za mało, by móc spekulować o tym, czy wulkany spowodowały zamrożenie planety. 

Nowe badanie, opublikowane w zeszłym miesiącu w periodyku Earth and Planetary Science Letters o wiele precyzyjniej określiło to, kiedy doszło do wielkich erupcji. Badacze wskazują, że do wielkich erupcji doszło na ok. 1-2 mln lat przed nastaniem czasu “Ziemi-Śnieżki".

Badacze wskazują też proces, który mógł doprowadzić do gwałtownego ochłodzenia planety. Sugerują, że za zamrożenie odpowiadała specyficzna właściwość świeżych skał wulkanicznych. Te, ulegając wietrzeniu, wysysają z atmosfery CO2, pozbawiając planetę jego ocieplających właściwości.

Naukowcy podkreślają, że te ustalenia powinny dobitnie pokazać jak istotną rolę w ziemskich procesach klimatycznych odgrywają skały oraz to, jak ściśle powiązane ze sobą są skały, atmosfera i oceany. “Niczego nie da się zrozumieć w odosobnieniu" mówi dr Galen Halverson, geolog z Uniwersytetu McGill.

Planeta w zamrażarce

Zlodowacenie, które trwało nawet 85 milionów lat, doprowadziło do wydzielenia w historii Ziemi geologicznego okresu zwanego “kriogenem". Jego przyczyny nie były jednak jasne. Naukowcy brali pod uwagę uderzenie planetoidy, aktywność biologiczną, przesunięcie orbity Ziemi i wiele innych możliwych przyczyn. Ostatnie badania skupiły się jednak na jednym z największych wybuchów wulkanów w historii. 

Badania pozostałości tego wulkanu, znane jako “wielka prowincja magmowa Franklin" znajdują się w północnej Kanadzie i na Grenlandii. Megaerupcja pokryła lawą obszar co najmniej dorównujący wielkością Argentynie, a być może większy, niż Chiny.

Wulkanizm może wywołać ochłodzenie na dwa główne sposoby. Po pierwsze, erupcje uwalniają gazy bogate w siarkę, które tworzą aerozole, które blokują światło słoneczne i chłodzą planetę. Część lawy Franklin prawdopodobnie przebiła się nawet przez skały pełne minerałów bogatych w siarkę, co nasyciłoby emisje wulkanu takimi chłodzącymi aerozolami. Drugim mechanizmem jest wietrzenie. Zastygnięta lawa jest szczególnie podatna na reakcje, w których CO2 z wody deszczowej reaguje ze skałami, tworząc nowe minerały.

"Różnica między wszystkimi tymi propozycjami polega na skali czasowej" Judy Pu z Uniwersytetu Kalifornijskiego Santa Barbara. Aerozole siarki pozostają w atmosferze przez miesiące czy lata. Ale procesy wietrzenia są znacznie wolniejsze i zanim dojdzie do istotnego wywołanego przez nie ochłodzenia, minąć mogą nawet 2 miliony lat.

Do niedawna jednak naukowcy mieli trudność z oszacowaniem dokładnego wieku lawy Franklin. Pierwsze szacunki mówiły o tym, że erupcja trwała ponad 10 mln lat, co uniemożliwiało zrozumienie, który z mechanizmów mógł wywołać globalne ochłodzenie. 

Teraz, mierząc proporcje śladowych ilości uranu i ołowiu uwięzionych w maleńkich kryształkach mineralnego cyrkonu zespoły, że Franklin LIP uformował się w ciągu zaledwie 2 milionów lat. Datowanie skał wykazało, że erupcja zaczęła się 1-2 miliony lat przed wielkim zamarzaniem. A to dokładnie pasuje do modeli wskazujących, że to wietrzenie mogło doprowadzić do gwałtownego spadku globalnej temperatury. 

Pożarowa prewencja. Ludziom pomaga „elektroniczny nos”AFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas