Włoska wyspa opanowana przez kozy. Rozdaje je za darmo
Kozy dosłownie zjadają włoską wyspę Alicudi. Jest ich tam już sześć razy więcej, niż mieszkańców. Zdesperowany burmistrz ma ofertę dla wszystkich chętnych. Chcesz kozę? Weź ją sobie za darmo.
Wyspa Alicudi ma poważny problem. Jak poważny, wykazał ostatni spis powszechny. Wynika z niego, że licząca zaledwie pięć kilometrów kwadratowych wyspa, należąca do liczącego siedem wysp sycylijskiego archipelagu liparyjskiego, ma 100 mieszkańców. I 600 kóz.
Zwierzęta, zwinnie poruszające się po stromych klifach Alicudi, żyły kiedyś w harmonii z ludzkimi mieszkańcami i stały się taką samą atrakcją turystyczną jak wygasły wulkan, który odpowiada za charakterystyczny, stożkowaty kształt wyspy.
Koniec harmonii między ludźmi a kozami
Kozy radzą sobie na wyspie świetnie. Aż za dobrze. W ostatnich latach ich populacja wzrosła tak szybko, że zwierzęta, zazwyczaj zamieszkujące najwyższe partie wyspy, zaczęły coraz śmielej poczynać sobie na jej niższych obszarach. A to przekłada się na błyskawiczne zjadanie roślinności, pustoszenie ogrodów i działek, wchodzenie do domów ludzi, a nawet burzenie fragmentów kamiennych ścian.
Mieszkańcy powiedzieli kozom “basta". A burmistrz musiał wypracować niezwykłe rozwiązanie problemu. Zamiast zarządzić odstrzał natrętnych kóz, zaoferował, że odda je każdemu, kto będzie chciał je przyjąć. Inicjatywę "adoptuj kozę" uznano za najlepszy sposób humanitarnego rozwiązania problemu.
"Absolutnie nie chcemy nawet rozważać odstrzału zwierząt, dlatego zachęcamy do ich przyjmowania" powiedział burmistrz Riccardo Gullo. "Każdy może poprosić o kozę, nie musi to być rolnik i nie ma żadnych ograniczeń co do liczby".
Kolejka po kozy
Alicudi, oddalone o dwie do trzech godzin łodzią od kontynentalnej Sycylii, podlega administracyjnie większej wyspie Lipari. Kozy sprowadzono tam około 20 lat temu. Jeden z rolników zamierzał je hodować, ale plan upadł i zwierzęta pozostawiono samym sobie. Na problemy spowodowane rosnącą populacją po raz pierwszy zwrócił uwagę były radny Paolo Lo Cascio w 2008 roku.
Mieszkańcy mają czas do 10 kwietnia na złożenie wniosku. “Mieliśmy już kilka telefonów, w tym od rolnika z wyspy Vulcano, który chciałby zabrać kilka kóz, między innymi dlatego, że produkuje ser ricotta, który jest bardzo ceniony" mówił Gullo. "Jeśli ktoś potrafi oswoić kozę, może to być piękny i humanitarny sposób kontrolowania problemu".
Rozwiązanie problemu jest konieczne, bo zagrożenie dla roślinności wyspy jest coraz poważniejsze. Ale nie będzie łatwo. Wyspa jest dość oddalona, a wyłapanie kóz nawet na tak małym obszarze może okazać się sporym wyzwaniem. Niektórzy miejscowi radni szacują zresztą, że zwierząt jest więcej, niż mówią oficjalne statystyki. Nie 600, a co najmniej 800.
Gloria, właścicielka Golden Cafe Noir w porcie Alicudi, stwierdziła w rozmowie z dziennikiem “Guardian", że problemy ze zwierzętami stały się "nie do opanowania". "Poruszają się w stadach i powodują szkody, jest ich po prostu za dużo". Jedna z nich przychodziła i siadała pod stołem w jej barze. Wątpi jednak w to, czy pomysł jest realny. Dotarcie na szczyt Alicudi, wymaga stromej wspinaczki. "Jak sprowadzą kozy z powrotem na dół? Być może potrzebowaliby helikoptera".