Pożegnanie z sosną. Metamorfoza polskich lasów
W ciągu kilkudziesięciu lat nasze lasy zmienią się nie do poznania. Znikną między innymi sosny, a wraz z nimi wiele innych gatunków roślin, a także owadów. Pojawią się wprawdzie nowe gatunki drzew, bo natura nie znosi próżni, ale nasze leśnictwo czeka wielkie wyzwanie.
Jak zmiany klimatu zmienią polskie lasy?
Dr Piotr Tyszko-Chmielowiec, prezes Instytutu Drzewa: Po pierwsze, czekający nas nowy, gorętszy i prawdopodobnie suchszy klimat, nie stworzy dobrych warunków dla gatunków, które u nas dominują.
Sosny to 70 proc. drzew w naszych lasach i już teraz są one coraz bardziej podatne na jemiołę, czy choroby. Prawdopodobnie w ciągu kilkudziesięciu lat udział sosny w naszych lasach spadnie do znacznie poniżej 50 proc. Jeszcze bardziej ucierpi świerk. Tak samo pożegnamy się z brzozą. One już w tej chwili zamierają, zwłaszcza w miastach, gdzie mają trudniejsze warunki. Zastąpią je inne gatunki, bardziej odporne na suszę, jak dąb bezszypułkowy, jesion czy buk. Lasy, po których będą chodziły nasze dzieci i wnuki, będą już jednak zupełnie inne od tych, które mamy teraz.
To oznacza całkowitą przebudowę ekosystemów.
Tak, bo z każdym gatunkiem drzew są związane określone owady czy grzyby. Taki białoporek brzozowy, huba rosnąca na brzozie, występuje tylko na niej. To grzyb lecznicy i prawdopodobnie stanie się rzadki, a to znaczy, że będziemy mieli gorszy dostęp do środków leczniczych, które z białoporka brzozowego powstają. Jest też wiele gatunków, które żywią się nasionami określonych drzew. Niektóre ptaki wyspecjalizowały się w wydłubywaniu nasionek z określonego rodzaju szyszek. Te powiązania znikną.
Problemem będą także pojawiające się choroby i szkodniki. Naszym drzewom zagrażają grzyby i owady migrujące z innych stref, na które nie są one odporne. Owe nowe gatunki przemieszczają się m.in. dzięki globalnemu handlowi. Przykładem jest holenderska choroba wiązów, zwana grafiozą. Występuje na Dalekim Wschodzie, ale została tu zawleczona przez holenderskie porty. Przez to większość wiązów w Europie zamarła i stało się to teraz o wiele rzadsze drzewo niż kiedyś. Z podobną chorobą mierzą się jesiony. Sytuacja jest na tyle poważna, że leśnicy zrezygnowali już z ich sadzenia.
To co zrobić, żebyśmy nie tracili lasów? W 2019 r. naukowcy z Polskiej Akademii Nauk sugerowali, by sadzić drzewa na terenach słabszych gruntowo oraz górskich.
Zasadniczo w Polsce jest niewiele gruntów, które mogłyby zostać jeszcze zalesione. Bardziej opłaca się uprawiać glebę i najsłabsze ziemie już zostały zalesione. Upatrywałbym szansy w zadrzewieniach, zwłaszcza w krajobrazie rolniczym. Mamy tysiące kilometrów dróg, wzdłuż których można sadzić drzewa. Pomogłoby to także w ochronie płodów rolnych. Drzewa łagodzą suszę, hamują wiatr, są sojusznikami zapylaczy. To powinny być priorytety.
Z kolei leśnicy powinni zająć się przekształceniem lasów na takie, które lepiej sobie poradzą ze zmianami. W przeszłości, wraz ze zmianami klimatycznymi, drzewa migrowały, ale w naszych czasach to niemożliwe, bo do zmian dochodzi bardzo szybko. Drzewa o ciężkich nasionach, jak dąb czy buk, nie mają szans nadążyć. Mamy także zagospodarowany krajobraz, pełen barier.
Czy można sprowadzić do naszych lasów nowe, dotąd obce u nas gatunki drzew?
Ekosystemy się zmieniają. W Polsce coraz lepiej radzi sobie daglezja, która występuje na północnym wschodzie Ameryki Północnej. To drzewo o igłach przypominających igły jodły. Jeden jej z okazów, znajdujący się w Górach Bardzkich, ostatnio uznano za najwyższe drzewo w Polsce - ma ponad 59 m wysokości. Jednocześnie furorę robi ostatnio w Polsce platan klonolistny. To ciekawe drzewo, naturalna mieszanka pochodzącego z obszaru śródziemnomorskiego i Ameryki. Jest odporny na warunki miejskie, gdzie radzi sobie świetnie, nawet w ciasnych przestrzeniach przy ulicach. Wcześniej sadzony był w regionach, na zachodzie i południowym zachodzie Polski, gdzie klimat jest łagodniejszy, m.in. w Szczecinie, Poznaniu czy Wrocławiu. Teraz sadzi się go nawet w Białymstoku, czy Warszawie, gdzie to drzewo stało się niezwykle modne. Na naszych oczach polskie miasta zyskały nowy gatunek.
Takich przykładów jest jednak więcej. Pułapka tkwi jednak w zmianach temperatur. Ocieplający się klimat oznacza, że będzie więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych. Nadal mamy więc epizody ostrej zimy i przymrozki, czego część nowych gatunków nie znosi. Jestem mimo to zwolennikiem eksperymentowania.