Olbrzymie kary za najmniejsze przewinienia. Znaleźli sposób na śmiecących
W przeliczeniu prawie 30 tys. zł za karmienie gołębi. Prawie 6 tys. zł za palenie w miejscu niedozwolonym. Singapur jest jednym z krajów, gdzie obowiązują wyjątkowo rygorystyczne przepisy dotyczące środowiska. Jak działają w praktyce sprawdzała Adrianna Borowicz, reporterka programu "Czysta Polska".
Singapur to azjatyckie państwo-miasto, które ma powierzchnię niewiele większą od Warszawy. Niepodległość uzyskał dopiero w 1965 r. Młody wiek nie przeszkadza mu jednak w dzierżeniu zaszczytnego miana "najczystszego państwa na Ziemi".
Singapur. Najczystsze państwo na świecie
Adrianna Borowicz, reporterka programu "Czysta Polska" wybrała się do parku w Singapurze, gdzie stoi jedna z wielu tabliczek informujących o zakazie palenia. Za jego złamanie grozi kara w wysokości 2 tys. dolarów singapurskich (prawie 6 tys. zł). W przypadku recydywy sprawa trafia do sądu, który może nakazać także prace społeczne.
To nie tylko dbałość o zdrowie, ale także - a może przede wszystkim - troska o czystą przestrzeń. Obcokrajowcy traktowani są tak samo jak miejscowi, więc nie ma mowy o taryfie ulgowej dla turystów.
Miasto-państwo bardzo promuje również komunikację miejską. To sposób na rozładowanie korków i polepszenie jakości powietrza. W metrze nie można palić (1000 dolarów singapurskich kary), jeść ani pić (500 dolarów grzywny) oraz wnosić durianów.

To ostatnie to owoce uznawane za najbardziej śmierdzące na świecie. Zakaz w singapurskim metrze nie dziwi - durianów nie można też wnosić choćby na pokład samolotów.
Do tego należy doliczyć typowe kary dla śmiecących. Za wyrzucenie odpadów w miejscu publicznym wystawiany jest mandat w wysokości 300-1000 dolarów singapurskich. Za plucie na chodnik - 1000 dolarów.
Za bezprawne żucie gumy, a szczególnie wyplucie jej na ulicy, można dostać mandat w wysokości 100 tys. dolarów singapurskich (ponad 300 tys. zł), a w najgorszym wypadku trafić do więzienia na dwa lata.