Karolczak: Dziś śląską gospodarkę napędza branża motoryzacyjna. Jutro to będzie wodór

Ceny węgla, czy gazu rosną i rosnąć będą, a transformacja energetyczna nabiera rozpędu. - Jeżeli nie węgiel i gaz, to na dzisiaj zostaje wodór i niewiele więcej - mówi nam Kazimierz Karolczak, przewodniczący Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.

Ul. Chorzowska, Katowice
Ul. Chorzowska, KatowiceRadosław Kaźmierczakmateriały prasowe
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Do tej pory Górny Śląsk kojarzył się z węglem. Wodór może go zastąpić?

Kazimierz Karolczak, przewodniczący Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii: Węgiel za 20,30 lat nie będzie napędzał śląskiej, ale i polskiej gospodarki. Dlatego trzeba myśleć o paliwie przyszłości. Ogromne nadzieje, nie tylko w Polsce i Europie, ale na całym świecie, wiąże się z wodorem. Wydaje się, że należy podnieść tę rękawicę i zobaczyć, jakie korzyści biznesowe są z tym związane. Chodzi o wdrożenie nowych technologii i rozwiązań, magazynowania, logistyki, ogniw paliwowych. GZM to obszar, który znakomicie można wykorzystać. A węgiel i Śląsk to stereotyp, bo dziś naszą gospodarkę napędza tu branża motoryzacyjna.

Dlaczego stawiacie na wodór, który w unijnej polityce energetycznej ma być paliwem drugorzędnym?

Energia solarna i wiatrowa jest ściśle powiązana z magazynami energii. W agendzie polityki unijnej szczególnie dużo się o tym nie mówi, ale to problem do rozwiązania, nad którym trwają intensywne prace. Wodór to obecnie to szukanie dobrej pozycji do budowy gospodarki, a nie narzędzie polityczne.

Myślę, że wodór będzie częściej dołączany do agendy unijnej i kiedyś stanie się on polem konkurencji. Polityka europejska często opiera się na tym, co zostanie rozwinięte w Niemczech. Kilka lat temu byłem na targach poświęconych wykorzystaniu wodoru i tam co trzecie stoisko było niemieckie, zatem wszystko w temacie wodoru w kontekście polityki unijnej jeszcze przed nami.

Wodór, żeby spełniał swoją rolę w transformacji energetycznej, powinien być zielony. Jak go zamierzacie pozyskiwać?

Oczywiście, wodór docelowo powinien być zielony, ale na razie, Polska będąca jednym z największych jego producentów, jest w stanie produkować szary wodór. Na zielony wodór musimy poczekać, do czasu aż dostatecznie rozwinie się fotowoltaika i farmy wiatrowe. Powstają jednak projekty tworzenia go na przykład z biogazu. Być może przy okazji uda się rozwiązać problem organizacji odpadów i spalarni.

Czy rozwój wodoru w części pozwoli zastąpić miejsca pracy, które znikną z powodu odejścia od węgla?

Jestem przekonany, że jak najbardziej tak. Kiedy mówimy o wodorze, mówimy o całym ekosystemie. Mówimy o produktach, ogniwach paliwowych, zbiornikach wodorowych. Jest także związana z tym logistyka. To setki tysięcy nowych miejsc pracy, które mogą powstać. Kiedyś w sektorze fotowoltaiki było mało pracy. Proszę zobaczyć, jak to wygląda teraz, ile miejsc pracy powstało w związku z rozwojem tej branży. Niedługo będą też uruchamiane morskie farmy wiatrowe. Do tej pory nie było presji, by budować do nich komponenty. Jeśli nasi przedsiębiorcy zobaczą, ile kosztują elementy takiej farmy, być może wejdą i w tę gałąź, co będzie wymagało zatrudnienia nowych osób.

Wasza metropolia chce kupić autobusy na wodór. Jednak dzisiaj nie ma w Polsce ani jednej stacji wodorowej. Najbliższa, jak na razie, jest pod Berlinem.

Jesteśmy na pierwszym etapie całego procesu. Podpisaliśmy umowę z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na zabezpieczenie finansowania na autobusy wodorowe. Przetarg ogłosimy, kiedy nasi partnerzy potwierdzą datę uruchomienia instalacji, dzięki której będziemy mogli tankować naszą flotę. Nie kupimy autobusów po to, żeby ładnie wyglądały w zajezdni, tylko żeby można je było eksploatować. Najbliższy budowy stacji jest PKN Orlen. Liczymy też na innych partnerów i rozwiązania. Rozważamy także własną farmę fotowoltaiczną, powiązaną z elektrolizerem przy jednym czy dwóch przedsiębiorstwach komunikacyjnych. To początki tej branży.

Rosnące ceny węgla i gazu, a także licencji na emisję CO2, wraz z naciskami z Brukseli, mogą spowodować, że będziemy musieli wcześniej przejść na zieloną energię.

Właśnie otworzyliśmy oferty przetargu dla grupy zakupowej energii elektrycznej którą stworzyła metropolia dla jej miast. To 66 proc. podwyżki cen, ponad 200 mln zł więcej dla gmin, które kupują prąd. To daje do myślenia, jak powinna być budowana przyszła gospodarka energetyczna.

Wydaje się, że wodór jest bardzo obiecującym kierunkiem. Przy każdej nowej technologii powstaje tzw. dolina śmierci, którą pokonuje się przy pomocy wsparcia finansowego państwa, które ma strategię jej rozwoju. To się już po woli dzieje, NFOŚiGW wspiera nasz zakup autobusów wodorowych. Jeżeli nie węgiel i gaz, to na dzisiaj zostaje wodór i niewiele więcej.

Jak mieszkańcy odnoszą się do transformacji energetycznej?

Myślę, że mieszkańcy są zawsze bardzo pragmatyczni. Widzą, co się dzieje z ich portfelami, z ich powietrzem. To sprawia, że naciskają na decydentów, żeby szukali rozwiązań. Mieszkańcy nie chcą nowych elektrowni węglowych, czy spalania miału. Niedługo zacznie obowiązywać zakaz sprzedaży tzw. kopciuchów. To wszystko jest ze sobą powiązane.

Nie mamy wyjścia, musimy podjąć wyzwanie. Przez wiele lat gospodarkę Śląska, ale i kraju, napędzały przemysł wydobywczy, górnictwo i hutnictwo. Teraz trzeba wybudować przemysł, który będzie korzystał z innych rodzajów energii, a wodór jest jednym z paliw przyszłości dla Śląska.

Katastrofalne zmiany klimatyczne – na co musimy się przygotować?eNewsroom
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas